Kibice wielokrotnego mistrza świata mieli obawy, czy ich idol zdoła powrócić do poważnego pięściarstwa po ciężkim nokaucie z rąk Juana Manuela Marqueza. Przypuszczenia okazały się bezpodstawne i na tle ograniczonego Riosa Filipińczyk wyglądał jak profesor.
Przewaga szybkości i ringowej mobilności była po stronie Manny'ego. Pacquiao pomimo blisko rocznej przerwy nie był zardzewiały i od początku narzucił topornemu acz ambitnemu oponentowi twarde warunki. Pokaz bezsilności Riosa widzieliśmy w czwartej odsłonie - Pacquiao zadawał pojedyncze ciosy i natychmiast znikał z pola widzenia Amerykanina, nim ten zdołał się obejrzeć.
Faworyt skrupulatnie wykorzystywał swoje walory, nie wdając się w niepotrzebne bójki. Z każdą kolejną minutą walki twarz "Bam Bama" wyglądała coraz gorzej. Na jedno uderzenie Amerykanina przypadało kilka błysków Pacquiao. Istotne sportowe argumenty na gali w Makau, gdzie zgromadziło się mnóstwo gwiazd sportu i showbiznesu, przemawiały za podopiecznym Freddiego Roacha.
Po dwunastu jednostronnych rundach sędziowie punktowali 120:108, 119:109 i 118:110 dla wracającego na szczyt "PacMana".