Janik (26-1, 14 KO) wygrał ostatnie jedenaście walk, notując przy tym kilka efektownych nokautów. Nie może więc dziwić dobry nastrój 27-latka.
- Czuję się genialnie. Mam też zamiar przechylić szalę pojedynku na moją korzyść wysoką częstotliwością ciosów, chociaż podejrzewam, że on się tego spodziewa, bo zapewne widział moje walki. Jak już mówiłem we wcześniejszych wywiadach, będę gryzł liny, żeby wygrać, to jest dla mnie walka o wszystko, jeżeli wygram, moje życie całkowicie się odmieni.
Z kolei Ola Afolabi (19-3-4, 9 KO), rywal naszego reprezentanta w walce o pas mistrzowski IBO, należy do światowej elity wagi junior ciężkiej i jest zdecydowanym faworytem tej konfrontacji. Janik zdaje sobie sprawę z powagi wyzwania i szuka swoich atutów.
- Widzę przede wszystkim jego mocne strony. Ciężko jest go trafić na górę, bo jest bardzo "śliskim" zawodnikiem, ma dobrą obronę, ale często opuszcza prawą rękę. Myślę, że Afolabi jest ode mnie wolniejszy i że ma mniej "zdrowia", może nie być przygotowany do tej walki tak mocno, jak ja. Wiem, ze dużo osób we mnie nie wierzy, ale ja nie miałem tak naprawdę wielkich walk, w których mogłem się wykazać. To jest dla mnie być albo nie być, bo jeśli wygram to dzień dobry, jeśli polegnę, to do widzenia.
Czego można życzyć "Lucky Lookowi" przed potyczką z 33-letnim mieszkańcem Los Angeles?
- Tego żebym wrócił z pasem i miłego przywitania w Polsce na lotnisku. Niech szampan się leje, niech korki prują powietrze, jak mnie zobaczą ludzie (śmiech). Zwycięstwa. Tego mi życzcie, a ja już się postaram reszty dopełnić w ringu - zakończył.
Źródło: Boxing.pl
Kliknij i obserwuj nas na Facebooku. Miejsce dla fanów pięściarstwa!
od 1 ;00 - studio
o 2 : 00 gala