W czwartek mistrz świata federacji WBA, WBO i IBF przyjechał samochodem do Warszawy wprost z Kijowa, by rozmawiać o szczegółach wydarzenia. Jeszcze przed spotkaniem z dziennikarzami pokazywał nagrane przez siebie filmy, na których było widać jak rakiety systemu Patriot zestrzeliwują bomby lecące w stronę stolicy Ukrainy.
Takie sceny dla mistrza świata to codzienność, bo choć w każdym momencie mógłby opuścić ojczyznę, to zdecydował, że poza Ukrainą spędzać będzie tylko tygodnie bezpośrednio poprzedzające kolejne gale.
Czwartkowa wizyta w Polsce nie była przypadkowa, bo choć Ukrainiec robi wszystko, by najbliższą walkę o mistrzostwo świata zorganizować w naszym kraju. Choć żadnych dokumentów nie podpisano, to sprawa wydaje się jasna. Nie ma się więc co dziwić, że Ołeksandr Usyk wraz ze swoim menedżerem Aleksandrem Krasiukiem tryskali dobrym humorem.
- Chciałbym zawalczyć w Ukrainie, ale wiadomo, że na razie to niemożliwe. Zdecydowałem się więc na Polskę i strasznie się cieszę, że tu jestem. Chcemy dać ludziom pozytywne emocje. Wierzę, że na trybunach we Wrocławiu pojawi się wielu Polaków i Ukraińców. Jesteśmy kimś więcej niż tylko sąsiadami i liczę, że to będzie dobra okazja do zamanifestowania braterstwa między naszymi narodami - przyznał Ołeksandr Usyk, który w kategorii ciężkiej rządzi od 2021 roku, kiedy to pokonał Anthony'ego Joshuę.
ZOBACZ WIDEO: Wielkie wyróżnienie dla "Jurasa". "To dla mnie duża sprawa"
Pięściarzy przyznał także, że wiele wskazuje na to, że przed walką 12 tygodni przygotowań spędzi w jednym z polskich ośrodków. Najwięcej w tym kontekście mówi się o Zakopanem.
Choć Ukrainiec miał lepsze finansowo oferty z innych krajów, to zdecydował, by galę zorganizować właśnie we Wrocławiu. - To pierwszy raz, gdy widzę takie podejście do negocjacji. Na razie tak naprawdę w ogóle nie rozmawiamy o pieniądzach. Chodzi o zorganizowanie kilkudniowego wydarzenia, w którym będą mogli wziąć udział także inni bokserzy z Ukrainy. Jesteśmy w trakcie dopracowywania formuły - mówił promotor Andrzej Wasilewski, który miałby być zaangażowany w organizację wydarzenia.
- Andrzej Wasilewski był pierwszą osobą, która zadzwoniła do mnie w dzień wybuchu wojny. Nie dzwonił jednak spytać, jak się czuję, tylko od razu zaangażował mnie do pracy przy pomocy humanitarnej dla Ukrainy. Poinformował, że za chwilę w stronę Kijowa ruszają pociągi z pomocą. Do dziś mam to w pamięci - dodaje menedżer Usyka, Aleksandr Krasiuk.
- W Polsce chcemy zrobić coś więcej niż walkę, bo interesuje nas festiwal braterstwa. Mieszka tutaj wielu Ukraińców, a wojna pokazała, że łączy nas bardzo wiele. Na świecie nie ma obecnie lepszego miejsca na taką walkę niż właśnie Wrocław - dodaje.
Wyjątkowy charakter wydarzenia potwierdza także to, że strony nie są zainteresowane, by zysków ze sprzedaży ewentualnego pay-per-view szukać w Polsce i Ukrainie. Wedle wstępnie wypracowanego porozumienia wszyscy fani boksu w tych krajach mają obejrzeć walkę w otwartym paśmie. Negocjacje w sprawie walki prowadzone są na najwyższych szczeblach, czego potwierdzeniem jest obecność na spotkaniu z Usykiem, polskiego ministra sportu Kamila Bortniczuka.
Dla najlepszego obecnie boksera wagi ciężkiej będzie to już druga w karierze walka w naszym kraju. W 2016 roku wygrał z Krzysztofem Głowackim walkę, której stawką był pas mistrza świata federacji WBO cruiser.
Wcześniej, bo w 2011 roku, o pas mistrza świata w królewskiej kategorii we Wrocławiu walczył Tomasz Adamek, jego rywalem był wtedy Witalij Kliczko.
Czytaj także:
"Zmienił się, od kiedy zaczął zarabiać większe pieniądze". Mocne słowa o Błachowiczu
Trener Pudzianowskiego mówi wprost o Szpilce. "To jedyne, co ma Artur"