Wciąż nie milkną echa igrzysk olimpijskich 2024, które odbyły się w Paryżu. Wszystko z uwagi na bokserki Lin Yu-Ting i Imane Khelif. Zarówno Tajwanka, jak i Algierka były oskarżane o bycie mężczyznami.
W zeszłym roku obie zawodniczki z tego powodu zostały wyrzucone z mistrzostw świata przez federację IBA. Tyle tylko, że organizowała je właśnie rosyjska Międzynarodowa Organizacja Boksu, która później została pozbawiona statusu światowej federacji zarządzającej przez MKOl, a ten wydał kilka oświadczeń, w których zaprzeczył zarzutom wobec pięściarek.
W ostatnim czasie zrobiło się głośno na temat tzw. testu płci, które miały rzekomo przejść obie zawodniczki. Mówiła o tym między innymi sama Julia Szeremeta, która przegrała właśnie z Yu-Ting.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Teraz oficjalny komunikat w tej sprawie wystosowała Światowa Organizacja Boksu (WBO), lecz odniosła się tylko i wyłącznie do sytuacji Khelif. Tym samym zrobiła to, by zamknąć wszystkie dyskusje dotyczące ewentualnego wykluczenia Algierki.
W oświadczeniu radca prawny WBO Gustavo Olivieri stwierdził, że "nie były robione żadne testy i nie doszło do zakazu wobec Khelif, a wszelkie doniesienia twierdzące inaczej są fałszywe i mają złe intencje". Dodał także, że z ich strony nie było nawet konwersacji z Algierką.
Tym samym zamyka to dyskusje dotyczące problemów ze strony Khelif. 25-latka może być pewna, że nie straci medalu zdobytego w Paryżu, a także będzie mogła liczyć na kolejne sukcesy, o ile boks jednak znajdzie się w programie kolejnych igrzysk olimpijskich.