Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Znów to zrobiła, znów zachwycając kibiców. Tym razem nie kilka tysięcy osób na trybunach hali Arena Nord poza Paryżem, ale w jego samym centrum. Otóż organizatorzy zaplanowali półfinały i finały bokserskiego turnieju na kortach im. Rolanda Garrosa.
Według trenera Tomasza Dylaka, taka sceneria miała znakomicie wpłynąć na Julię Szeremetę. I miał rację - nasza młoda pięściarka znów wygrała prezentując efektowny styl i awansowała do finału olimpijskiego kosztem Nesthy Petecio z Filipin.
Po jej pojedynku przed dziennikarzami stanął trener naszej kadry kobiet Tomasz Dylak i cierpliwie odpowiadał na pytania. Jedno z nich nawiązywało do przemiany u 20-latki, do której miało dojść kilkanaście miesięcy temu.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Stanęła w obronie polskich siatkarek. "Trudno było oczekiwać"
To właśnie pogrożenie palcem Szeremecie ze strony jej szkoleniowca miało sprawić, że młoda zawodniczka zaczęła poważniej podchodzić do obowiązków.
- Jak wygląda jej dieta? Kiedyś okropnie, jadła to co chce. Teraz pilnuje wszystkiego, dieta oparta na warzywach, owocach, orzechach. Wszystko planujemy, jaki napój pije pierwszy, jaki drugi. Profesjonalnie od 1,5 roku, wcześniej tak nie było - opowiadał.
Zapytany o przełomowy moment w ich współpracy, opowiedział:
- Nie było może takiego. Ale pamiętam mistrzostwa Europy U-22 w Chorwacji. Tam po przegranej walce powiedziałem jej, że to jej ostatnia szansa i jeśli nie weźmie się do pracy, to nie będę jej dalej powoływał i z nią pracował. Usłyszała, że jeśli się nie zmieni, to ta współpraca nie ma sensu.
Ujawnił też reakcję Szeremety na jej słowa. - Pamiętam, że była okropnie zła i smutna, długo dochodziła do siebie. Ale to był proces, z dnia na dzień nie zaczęła ciężko pracować. Im bliżej było igrzysk, tym było profesjonalnej. Ostatnio chodziłem za nią jak cień, ale naprawdę się pilnowała - powiedział.
Według szkoleniowca, nasza medalistka olimpijska długo traktowała boks tylko jako przygodę, nie mając przekonania, że to będzie jej droga życiowa.
- Nie chcę za dużo mówić, bo się znowu na mnie obrazi. Ale nie było dobrze, traktowała boks jako formę zabawy, czyli jak wyjdzie to wyjdzie, jak nie to nie. Czym dalej w las, było już bardziej serio. Chyba widziała, jak nam zależy i na końcu to już jej tak mocno zaczęło zależeć. Zrobiła tytuł na mistrzostwach Europy w 2022 roku i chyba stwierdziła, że coś się tu rodzi. Kwalifikacja olimpijska też ją napędziła. Sukces musi przyjść w pewnym momencie, który utwierdzi zawodnika w przekonaniu, że to co robi ma sens.
Finał olimpijski z udziałem Julii Szeremety odbędzie się w sobotę o godz. 21:30.
To ma być profesjonalne?
Z drugiej strony ten boks kobiecy jest Czytaj całość