Spróbowała i zadziałało. Nietypowy trening da medal?

Instagram / Na zdjęciu: Julia Szeremeta
Instagram / Na zdjęciu: Julia Szeremeta

Polska reprezentacja bokserska ma ochotę na olimpijski medal. Na razie kwalifikację olimpijską zdobyły trzy zawodniczki. Najmłodszą z nich jest 20-letnia Julia Szeremeta, która przygotowania do igrzysk zaczęła od treningów... pole dance'u.

Poza 20-letnią Szeremetą w Paryżu zobaczymy Elżbietę Wójcik i Anetę Rygielską. Reprezentacja mężczyzn za kilka tygodni stanie przed ostatnią szansą na olimpijską kwalifikację, ale w tym przypadku nikt o medalowych ambicjach nie mówi tak otwarcie, jak w przypadku naszych pań. 
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że trafiła pani do boksu?

Julia Szeremeta, reprezentantka Polski w boksie: Zanim trafiłam na salę bokserską, przez siedem lat uprawiałam karate. Szło mi całkiem dobrze i zdobyłam nawet zielony pas. Z czasem zaczęło mi się jednak nudzić. Mój kolega ze szkoły trenował boks i postanowiłam spróbować czegoś nowego. Początkowo chodziło tylko o urozmaicenie i potrenowanie mocniejszych ciosów. Spodobało mi się na tyle, że postanowiłam zostać.

Karate od razu poszło w odstawkę?

Przez rok łączyłam jeszcze karate i boks. Pewnie nie byłoby mnie w sportach walki, gdyby nie zaangażowanie mojej mamy. To ona zaprowadziła mnie na pierwszy trening karate, a dziś bardzo mocno zaangażowała się w boks. Ogląda walki moich rywalek, śledzi wszystkie wydarzenia. Nawet ja nie wiem tyle, co ona.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To nie jest fake. Szalona parada bramkarza

Kwalifikacja na igrzyska jest wielkim wydarzeniem dla polskiego boksu. W tym momencie mamy zaledwie trzech reprezentantów Polski na igrzyska w Paryżu. Była pani w szoku, że znalazła się w tym elitarnym gronie?

Sam awans na igrzyska nie był dla mnie szokiem. Postawiłam sobie taki cel już jakiś czas temu i dążyłam do tego. Na turniej kwalifikacyjny jechałam przekonana, że mi się to uda. Byłam bardzo szczęśliwa, bo mało 20-latek ma okazję pojechać na igrzyska. A ja dodatkowo chcę walczyć o medal.

Nie wszyscy wiedzą, że znacznie łatwiej byłoby pani robić karierę w jeździectwie. Treningi zaczęła pani jeszcze przed pierwszymi zajęciami karate.

Mój tata prowadzi stadninę koni, więc ja siłą rzeczy od dziecka przy nich pomagałam. Pierwszy raz wsiadłam na konia, gdy miałam pięć lat. Potem robiłam to regularnie i mogę powiedzieć, że faktycznie dobrze sobie radzę. Teraz jednak nie mam czasu, bo cały czas jestem w rozjazdach i kolejnych obozach. Do jazdy konnej chcę jednak wrócić po igrzyskach.

Dlaczego w takim razie nie wybrała pani jeździectwa?

W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Miałam własnego konia, stadninę pod ręką i dobrych nauczycieli. Potrafię skakać przez przeszkody, ale nigdy nie było to tak dużą pasją, jak sporty walki. Odkąd poszłam na pierwsze zajęcia karate, pokochałam to i tak już zostało. Jazdę konno traktuję tylko jako rozrywkę. Nigdy nawet nie startowałam w żadnych zawodach. Zdarzało mi się udzielać lekcji jazdy konnej znajomym.

Jeździectwo da się porównać pod względem emocji z boksem?

Na pewno skoki na koniu to ekstremalna rozrywka, ale nie aż taka, jak boks. Wejście do ringu być może dałoby się porównać z jazdą na kucykach. Niech nikogo jednak nie zmyli wielkość tych koni, bo one są znacznie bardziej niebezpieczne. Zdarzyło mi się, że przeskoczyłam przeszkodę, a chwilę później wylądowałam za ogrodzeniem. Kucyki to straszne zadziory, a paradoksalnie przejście na większe konie oznacza większy spokój.

Większy stres towarzyszy pani wchodząc do ringu, czy jednak podczas skoków przez przeszkody na koniu?

Trudno powiedzieć, bo przed wejściem do ringu staram się nie stresować. Nie pokazuję emocji przed walkami i staram się podchodzić do tego na chłodno.

Ma pani doświadczenie nie tylko w boksie, ale także w karate. Czy mimo to wiąże pani swoją przyszłość właśnie z boksem olimpijskim?

Na razie skupiam się na boksie, a co będzie potem, to się okaże. Trochę brakuje mi kopania, więc pewnie będę jeszcze chciała wrócić do karate. Na roztrenowaniu chodziłam także na MMA i też mi się podobało. Dla mnie jest ważne, że można pokopać. Kiedyś sprawdziłam się także w K1 i podczas zawodów miałam okazję walczyć z chłopakiem.

I jak się zakończył ten pojedynek?

Wygrałam.

Jest pani bardzo aktywną osobą także podczas roztrenowania. Czy to prawda, że jako sposób na przygotowanie do igrzysk wybrał pani taniec na rurze?

To prawda. Trener uznał, że w czasie luźniejszych treningów pora wzmocnić całe ciało. Wybór padł na akrobatykę i pole dance. Bardzo mi się to podobało, bardzo chciałabym kiedyś zrobić salto w ringu, oczywiście tylko po wygranej walce. Roztrenowanie rozpoczęliśmy tuż po niedawnym zdobyciu kwalifikacji olimpijskiej, więc ktoś faktycznie może uznać, że w ten sposób przygotowuję się do igrzysk. Nie ma jednak tak łatwo i najbliższe trzy miesiące będę się skupiała już tylko na boksie.

Pole dance nie za bardzo pasuje do wizerunku, jaki mają zawodniczki uprawiające boks.

Coś w tym jest, bo nie jest pan pierwszą osobą, która się dziwi. Na co dzień biję się po twarzy, a teraz wybrałam taniec na rurce. Tak naprawdę ten sport rozwija wiele partii mięśni, a mi potrzeba nieco usztywnienia, by mieć jeszcze mocniejsze ciosy. Spodobało mi się na tyle, że na pewno będę chodziła także po igrzyskach. Najpierw chcę jednak wrócić z Paryża z medalem.

Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty