W tym artykule dowiesz się o:
Tegoroczny Tour de Ski rozpoczął się na dobrą sprawę jeszcze przed pierwszym etapem, gdy pojawiła się informacja o wycofaniu się Marit Bjoergen. Pod nieobecność Norweżki Justyna Kowalczyk stała się zdecydowaną faworytką. Rywalizacja rozpoczęła się w niemieckim Oberhofie, gdzie w prologu Polka zajęła trzecie miejsce. Przed rokiem była tam wprawdzie najlepsza, jednak i tak pierwszy wynik dał jej powody do zadowolenia.
Drugi dzień rywalizacji pozwolił Polce objąć prowadzenie w klasyfikacji generalnej Tour de Ski! Nasza biegaczka wygrała zdecydowanie bieg na 10 kilometrów na dochodzenie stylem klasycznym w niemieckim Oberhofie. Kowalczyk błysnęła szczególnie w drugiej części dystansu, gdzie różnica między nią a rywalkami rosła niemalże w oczach.
Nowy Rok biegaczki przywitały w Val Muestair, rodzinnej miejscowości Dario Cologni. Sprint stylem dowolnym rozegrano na niełatwej trasie, pełnej zarówno podbiegów, jak i następujących po nich zjazdów. Justyna Kowalczyk odpadła w półfinale i zajęła siódme miejsce, najsłabsze w tej edycji Tour de Ski. Etapowe zwycięstwo w Szwajcarii odniosła tymczasem Kikkan Randall - biegnąca w charakterystycznym czarnym kombinezonie Amerykanka nie dała nikomu najmniejszych szans.
Przed rozpoczęciem Tour de Ski Kowalczyk najbardziej obawiała się czwartego etapu, czyli biegu na 15 kilometrów stylem dowolnym na dochodzenie w Toblach. Na starcie jej przewaga nad rywalkami była co prawda wyraźna, jednak wspólna praca Charlotte Kalli, Therese Johaug i Kristin Stoermer Steiry pozwoliła tej trójce znacząco zbliżyć się do Polki. Na mecie etapu Kowalczyk była szybsza od Szwedki już tylko o niespełna dwadzieścia sekund.
W ekipie Polki mimo to nikt nie panikował. Wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że czekają ją jeszcze dwa etapy w stylu klasycznym, które na powrót powinny dać jej znacznie większą przewagę. I rzeczywiście - już na krótkim dystansie 3,3 km w Toblach Kowalczyk pokazała na co ją naprawdę stać. Zdecydowane zwycięstwo w połączeniu z otrzymanymi sekundami bonifikaty pozwoliło ponownie umocnić się na prowadzeniu.
Decydujące etapy Tour de Ski jak zwykle odbyły się we włoskim Val di Fiemme. W sobotę rozegrano szósty bieg, którym była rywalizacja na 10 kilometrów stylem klasycznym ze startu wspólnego. Niespodzianki nie było - z przewagą przeszło pół minuty triumfowała Justyna Kowalczyk, która po raz kolejny potwierdziła, że w tej konkurencji nie ma nią mocnych. Zwycięstwo naszej biegaczki oklaskiwali jej kibice, którzy prosto z Polski licznie przyjechali obejrzeć końcówkę Tour de Ski.
Tour de Ski tradycyjnie zakończyła wyczerpująca wspinaczka pod Alpe Cermis. Therese Johaug robiła co mogła, zdołała odrobić przeszło półtorej minuty, jednak wypracowana wcześniej przewaga Justyny Kowalczyk była dla Norweżki zbyt duża. Polka kontrolując sytuację jako pierwsza minęła linię mety. Czwarte w karierze zwycięstwo w Tour de Ski stało się faktem!