MŚ Seefeld 2019. Koronny dystans Justyny Kowalczyk. Złamana stopa, ból, krytyka i wielkie zwycięstwo

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk, igrzyska olimpijskie Soczi 2014
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk, igrzyska olimpijskie Soczi 2014

We wtorek na MŚ w narciarstwie klasycznym w Seefeld biegaczki powalczą na 10 km klasykiem. Przed laty ten dystans był koronną konkurencją Justyny Kowalczyk. Polka na 10 km zachwyciła zwłaszcza na IO w Soczi, gdy wygrała złoto mimo złamanej stopy.

Start indywidualny, 10 km, klasyk. Gdy tylko widzieliśmy, że taka konkurencja jest w programie mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich, od razu wśród głównych faworytek tej rywalizacji wymienialiśmy Justynę Kowalczyk.

Nie mogło być jednak inaczej. Polka na 10 km klasykiem radziła sobie znakomicie. Był to dystans praktycznie stworzony dla niej. Już w 2006 roku późniejsza dwukrotna mistrzyni olimpijska, na 10 km zdobyła złoty medal na mistrzostwach świata młodzieżowców. Trzy lata później cieszyła się już z brązowego krążka na tym dystansie, ale w mistrzostwach świata seniorek. Wówczas lepsze od naszej reprezentantki okazały się tylko zwyciężczyni Finka Aino-Kaisa Saarinen oraz Włoszka Marianna Longa.

W 2011 roku na mistrzostwach świata w Oslo ponownie rozegrano bieg indywidualny na 10 km klasykiem. Na własnym terenie w znakomitej formie były Marit Bjoergen i Therese Johaug, największe rywalki Justyny Kowalczyk. Polka zdołała jednak przedzielić Norweżki i wywalczyć srebrny medal. Złoto zdobyła Bjoergen, a brąz Johaug.

ZOBACZ WIDEO Jaka będzie przyszłość Horngachera? "Trener już zdecydował"

W Pucharze Świata biegaczka z Kasiny Wielkiej ośmiokrotnie wygrała bieg na 10 km klasykiem ze startu indywidualnego, często osiągając sporą przewagę nad rywalkami na tym dystansie. Najlepiej Justyna Kowalczyk na 10 km czuła się w Otepää. W Estonii Polka aż cztery razy wygrała ten dystans. Pierwszy raz w 2007, a ostatni w 2012 roku.

Największe zwycięstwo Justyny Kowalczyk na 10 km oglądaliśmy jednak podczas igrzysk olimpijski w Soczi. Polka rozpoczęła sezon 2013/2014 najlepiej jak mogła. Wygrała sprint na inaugurację PŚ, a dzień później była najlepsza w biegu na 5 km klasykiem. Nad Wisłą zapanowała euforia. Skoro polska biegaczka tak świetnie zaczyna sezon, to aż trudno było sobie wyobrazić jak spisze się na igrzyskach w Soczi.

Czytaj także: Justyna Kowalczyk niezadowolona z koncentracji biegaczek i biegaczy

Jednakże jeszcze przed startem w Rosji Justyna Kowalczyk doznała kontuzji. Wtedy kibice i dziennikarze nie zdawali sobie jednak sprawy, jak poważny jest to uraz. Sama Polka i jej sztab szkoleniowy nie chcieli mówić zbyt wiele o kontuzji i nie wykonywali szczegółowych badań, żeby nie osłabić stanu psychicznego zawodniczki przed igrzyskami.

Gdy jednak w biegu łączonym w Rosji Justyna Kowalczyk zajęła 6. miejsce i została za ten rezultat skrytykowana, nie wytrzymała. Wykonała szczegółowe badanie i ich wyniki ujawniła na swoim profilu na Facebooku.

"Prześwietlenie mojej stopy. Wielowarstwowe złamanie. Z pozdrowieniem dla wszystkich "ekspertów". Spokojnie, biegam dalej" - napisała Kowalczyk i opublikowała zdjęcie z prześwietlenia swojej stopy. Do ujawnienia jak z poważnym urazem zmaga się, Polkę skłoniły między innymi wypowiedzi prezesa PZN Apoloniusza Tajnera po biegu łączonym, który miał stwierdzić, że Justyna Kowalczyk biega "ociężale".

Zrzut ekranu z posta na Facebooku Justyny Kowalczyk w 2014 roku podczas IO w Soczi
Zrzut ekranu z posta na Facebooku Justyny Kowalczyk w 2014 roku podczas IO w Soczi

Gdy Polka ujawniła swoją kontuzję, nad Wisłą były obawy czy będzie w stanie z Rosji przywieźć medal. Wszystkie siły dwukrotna mistrzyni świata rzuciła na jej koronną konkurencję, czyli 10 km klasykiem. Zacisnęła zęby, stanęła na starcie i udowodniła wszystkim niedowiarkom jak znakomitą jest zawodniczką. Mimo bólu stopy pobiegła fenomenalnie.

Objęła prowadzenie na pierwszym punkcie pomiaru czasu i nie oddała go do samej mety. Gdy minęła finiszową kreskę uniosła tylko na chwilę prawą dłoń z radości i upadła na śnieg ze zmęczenia. - Fantastyczny bieg - krzyczeli do mikrofonów komentatorzy Telewizji Polskiej. Mimo że na trasie były jeszcze Marit Bjoergen i Therese Johaug Przemysław Babiarz oraz Marek Jóźwik już wtedy wiedzieli, że to Polka zostanie mistrzynią olimpijską.

Chwilę później Norweżki minęły linię mety. Nie wyprzedziły Polki i stało się jasne, że to Justyna Kowalczyk wygrała 10 km klasykiem. Na jej twarzy pojawiły się łzy szczęścia. - To niesamowita historia. Wytrwałość, dzielność tej dziewczyny. Wytrzymała presję i wygrała ze złamaną stopą. Niebywałe - mówił na antenie TVP Marek Jóźwik.

Czytaj także: Monika Skinder zaszczycona wspólnymi startami z Justyną Kowalczyk

Już po igrzyskach olimpijskich Justyna Kowalczyk w rozmowie z dziennikarzem Tomaszem Lisem ujawniła, że kontuzji stopy doznała podczas swoich urodzin, gdy uderzyła się w nogę od stołu. Nie chciała jednak mówić o tym wcześniej, ponieważ obawiała się komentarzy środowiska, że zbyt hucznie świętowała swoje urodziny.

Po pięciu latach od tamtego sukcesu wydawało się, że Justyna Kowalczyk - mimo że zakończyła już karierę i pełni rolę drugiego trenera w reprezentacji Polski biegaczek narciarskich - znów wystartuje na MŚ na 10 km klasykiem. Ostatecznie dwukrotna mistrzyni olimpijska nie zdecydowała się na ten start i w Seefeld pomaga swoim młodym podopiecznym tylko w startach drużynowych (sprint i sztafeta).

Źródło artykułu: