Pierwsze informacje przedstawiały następującą wersję wydarzeń: Therese Johaug dostała maść od lekarza, który przez własne niedbalstwo przeoczył, że trofedermin zawiera zakazany środek. W kolejnych dniach raz po raz otrzymujemy jednak nowe wiadomości, które nie uwiarygadniają przedstawionej historii. Najpierw wyszło na jaw, że lekarz Fredrik Bendiksen pracował w koncernie produkującym trofodermin, więc mógł znać jego składniki, a następnie okazało się, że nie tylko on, ale i sama Norweżka miała w rękach pudełko z maścią, na którym było wyraźne ostrzeżenie o środku dopingowym.
Skandynawskie media poinformowały właśnie o kolejnym zadziwiającym przeoczeniu. Jak się okazuje, informacja o clostebolu znalazła się nie tylko na opakowaniu trofoderminu, ale także na załączonej ulotce. Informacja zatytułowana "Dla sportowców profesjonalnych" została nawet podkreślona i zawierała adnotację, że użycie maści może zakończyć się pozytywnym wynikiem testu dopingowego.
Mimo to Bendiksen i Johaug nie zauważyli ani ostrzeżenia na pudełku ani na ulotce. O ile tłumaczenie zawodniczki o pełni zaufaniu do lekarza może się jeszcze bronić, o tyle indolencja medyka, który mimo swojego doświadczenia i wieloletniej pracy w zawodzie miał przeoczyć aż dwa ostrzeżenia, jest czymś niespotykanym.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?