W przypadku Therese Johaug i Tour de Ski scenariusz do tej pory był zwykle podobny - Norweżka świetnie spisywała się na dystansach, jednak gdy przychodził czas na sprint odpadała już w eliminacjach i ponosiła spore straty. Johaug latem postawiła właśnie na tę konkurencję i starała się znacząco poprawić swoje umiejętności sprinterskie, jednak nadal nie można mówić, żeby na najkrótszym dystansie czuła się mocno. W tej sytuacji nie dziwi fakt, że Norweżkę cieszy program najbliższej edycji Tour de Ski.
Tym razem w kalendarzu jest bowiem zaledwie jeden sprint, który w Nowy Rok odbędzie się w szwajcarskim Münstertal. - Ten Tour de Ski odpowiada mi znacznie bardziej niż poprzednie - cieszy się Johaug. - W programie jest tylko jeden sprint, a dawniej były dwa - jeden w stylu klasycznym i jeden w dowolnym. Bez wątpienia jest to dla mnie najlepszy Tour jeśli chodzi o kalendarz startów. Ćwierćfinał w Münstertal byłby dobrym wynikiem. Najlepiej byłoby jednak dojść aż do półfinału, to byłoby coś świetnego.
W tym sezonie Tour de Ski będzie dla Johaug wyjątkowy także z innego powodu - pod nieobecność Marit Bjoergen będzie liderką reprezentacji Norwegii i poważną kandydatką do zwycięstwa w całych zawodach. - Chciałabym żeby Marit była z nami. Znacznie zabawniej jest startować w zawodach z udziałem wszystkich najlepszych. Jedna z czołowych zawodniczek nie wystartuje. Sytuacja gdy jej tu nie ma jest trochę niecodzienna. Na innych dziewczynach będzie teraz spoczywała większa presja.
24-latka nie chce deklarować na co ją stać w nowej edycji Tour de Ski i jakie ma oczekiwania wobec siebie samej. Johaug zdaje sobie sprawę z tego, że walkę o zwycięstwo stoczy najprawdopodobniej z Justyną Kowalczyk. - Dam z siebie wszystko co tylko mogę. Kowalczyk jest jednak silna. Wygrała Tour de Ski już trzy razy. To twardy orzech do zgryzienia - uważa Johaug.