W Polskim Związku Badmintona trwa walka o władzę. Zamieszanie zaczęło się 1 grudnia, kiedy to odbył się zjazd delegatów, który wybrał nowe władze federacji. Prezesem został Marek Krajewski, a w zarządzie znalazł się m.in. europoseł PiS, Tomasz Poręba. Poprzedni zarząd z Markiem Zawadką na czele nie miał wątpliwości, że wybory odbyły się nielegalnie, a zjazd przeprowadzono niezgodnie ze statutem związku. Do tego oficjalnie został on odwołany.
Dwa dni po wyborach, nowe władze złożyły pismo o zmianę danych w KRS. Jak informuje portal badmintontv.pl, sąd oddalił wniosek Krajewskiego i jego współpracowników o zmianę w KRS danych dotyczących PZBad, gdyż stwierdził, że uchwały z dnia 1 grudnia 2018 roku podjęte zostały w sposób wadliwy i nie wywołują skutków prawnych.
"Nadzwyczajny Zjazd Delegatów Polskiego Związku Badmintona z dnia 1 grudnia 2018 roku odbył się z naruszeniem postanowień statutu. Zarząd PZBad uchylił bowiem uchwałę w sprawie zwołania zjazdu na dzień 1 grudnia, a obrady zostały otwarte przez Lecha Szargieja, prezesa Podlaskiego Związku Badmintona. Uchybienie powyżej wskazanym wymaganiom statutu stanowi o braku możliwości uznania walnego zjazdu delegatów za ważny. Uchwały nie wywołują skutków prawnych" - czytamy w uzasadnieniu sądu.
ZOBACZ WIDEO Kubica o swoim powrocie do F1: Czuje się, jakbym debiutował raz jeszcze
Portal badmintontv.pl przekazał, że zgromadzeni na zjeździe członkowie PZBad zostali wprowadzeni przez organizatorów w błąd i odwołali prezesa Zawadkę i pozostałych członków zarządu oraz komisji rewizyjnej. Do tego zgodnie ze statutem, nadzwyczajny zjazd delegatów powinien otworzyć prezes lub osoba przez niego do tego upoważniona. Ten punkt nie został spełniony.
Decyzja sądu jeszcze bardziej komplikuje sytuację w PZBad. Dodajmy, że związek w zarządzie Polskiego Komitetu Olimpijskiego reprezentuje właśnie Poręba, co podważa jego wybór na to stanowisko. Przez dwa miesiące wszystkie decyzje podejmował zarząd z Markiem Krajewskim na czele, który nie ma jednak zastrzeżeń, że zmiana dobrze wpłynęła na polski badminton. Za odrzucenie wniosku obwinia poprzednika.
"Poprzedni zarząd, z prezesem Markiem Zawadką na czele, nie uznając woli przytłaczającej większości delegatów, złożył do KRS swoją uchwałę o zwołaniu zjazdu oraz o odwołaniu tej uchwały, wraz z negatywną opinią prawników. Ponadto, zaraz po zjeździe odwołany Zarząd wysłał pismo do Kancelarii Premiera, w którym próbował udowodnić nielegalność zjazdu! Oczywiście kancelaria Premiera, jako nieodpowiedni adresat przekazała pismo do MSiT, które uznało je za bezzasadne. Działania te są celowe i mają za zadanie wprowadzenie ponownie zamieszania, niejasności i chaosu, jak również wydłużenie czynności związanych z wpisem do KRS" czytamy w komunikacie władz PZBad.
W trakcie kadencji nowego zarządu było m.in. zatrudnienie trenera Kim Young Mana, który w przeszłości odnosił sukcesy z polskimi badmintonistami. Wprowadzono też nowy system szkoleń. "Te działania uspokoiły nastroje wśród zawodników, trenerów i rodziców młodych badmintonistów, niestety nie na długo. Pojawiły się niepokojące plotki w związku z odmową wpisu do KRS, wskutek zabiegów byłego zarządu i odwołanego prezesa. Pragniemy wyjaśnić, że KRS faktycznie odmówił wpisu zmian, aczkolwiek podkreślenia wymaga fakt, że zadaniem organu jest aktualizacja zmian stanu faktycznego, a nie legalizacja wyborów. Aktualny stan postępowania nie wpływa na legalność działania obecnego zarządu" - dodano w oświadczeniu.
Zawadka ma inne zdanie. Były prezes uważa, że obecne władze zostały wybrane nielegalnie. - Ministerstwo nam nie dawało pieniędzy, a nowej władzy już da. Takie przejęcie związku za złotówkę - mówił. Za jego kadencji udało się unormować sytuację ekonomiczną, a nie było to łatwe. Gdy obejmował stanowisko, związkowe konta były zablokowane. Ministerstwo nadal wspierało dyscyplinę, ale poprzez Podlaski Związek Badmintona. Dzięki działalności Zawadki udało się zawrzeć ugodę z ZUS-em i zaczęto spłacać zadłużenie.
To zatem nie koniec przepychanek między działaczami Polskiego Związku Badmintona. Obóz Zawadki obecne władze nazywa "samozwańczymi". Z kolei działacze współpracujący z Krajewskim liczą na to, że po przekazaniu sądowi szczegółowych informacji i stanowiska ministerstwa sportu, dane o zmianach we władzach PZBad zostaną zaktualizowane.