Przygoda Jerzego Kukuczki z górami rozpoczęła się w Tatrach, później wyjeżdżał w Dolomity czy Alpy. Jego kolejne wyprawy były coraz dalsze. Towarzyszący mu alpiniści często w niego wątpili, mówili wręcz, że "nic z niego nie będzie". Na potwierdzenie tych słów przywoływali sytuację z 1974 roku, kiedy Kukuczka był na Alasce.
Tam miał ledwo dotrzeć na szczyt i doznać poważnych odmrożeń. Opinia, że Kukuczka nie nadaje się w góry utrzymywała się jeszcze przez jakiś czas, tym bardziej, że proces aklimatyzacji w jego przypadku trwał dłużej niż u innych alpinistów. Ogromna determinacja w dążeniu do wyznaczonych celów sprawiły, że niedługo później zaczął dokonywać wielkich rzeczy.
Czytaj także: Kacper Tekieli nie próżnuje. Partner Justyny Kowalczyk pokonał samotnie drogę Laupera
Lhotse 1979
Swój pierwszy ośmiotysięcznik zdobył pod koniec lat 70. XX wieku. Wraz z Andrzejem Czokiem, Andrzejem Heinrichem i Januszem Skorkiem zdobyli Lhotse - czwarty co do wielkości szczyt na ziemi (8516 m n.p.m.).
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #9: Artur Mikołajczewski. Powrót z zaświatów
Nie była to jego pierwsza wyprawa w Himalaje. Dwa lata wcześniej Jerzy Kukuczka podjął próbę wejścia południowo-wschodnią ścianą na Nanga Parbat (8126 m n.p.m.). Źródła podają, że dotarł do wysokości niespełna 8000 metrów, ale na szczycie się nie pojawił.
19 maja 1980 zdobył Mount Everest (8848 m n.p.m.), czyli najwyższą górę na świecie. Warto podkreślić, że osiągnął to wytyczając nową drogę - to w kolejnych latach miało stać się niemalże regułą w jego wykonaniu.
Dhaulagiri i Czo Oju 1985
Każdego roku Jerzy Kukuczka wracał w Himalaje, aby osiągać kolejne szczyty. Zdobył kolejno Makalu (1981), Broad Peak (1982), Gaszerbrum II i I (1983) i ponownie Broad Peak (1984), tym razem w stylu alpejskim, bez wspomagania tlenem.
Do historii przeszło jego osiągnięcie z początku 1985 roku, kiedy w ciągu zaledwie trzech tygodni zdobył Dhaulagiri (8167 m n.p.m.) i Czo Oju (8201 m n.p.m.). Nikt wcześniej nie był w stanie dokonać dwóch zimowych wejść w tak krótkim czasie.
Jeszcze w tym samym roku, w lipcu, nową drogą zdobył Nanga Parbat. Osiągnął to, czego nie udało mu się zrobić osiem lat wcześniej. Mówiło się już wtedy o jego wyścigu o Koronę Himalajów i Karakorum z Reinholdem Messnerem, on sam wielokrotnie podkreślał, że z nikim się nie ściga i to nie korona jest jego celem.
Czytaj także: Tylko nieliczni są w stanie tego dokonać. Zdobycie Korony Himalajów wielkim wyczynem
Sziszapangma 1987
Kolejne cele na drodze do Korony Himalajów osiągał w szalonym tempie. Zaczęto mówić, że jest niemalże niczym sprinter. W 1986 roku zdobył Kanczendzongę, K2 oraz Manaslu i do korony pozostały mu już tylko dwie góry.
18 września 1987 roku stanął na szczycie Sziszapangmy, po czym przeszedł do historii - jako pierwszy Polak z Koroną Himalajów i Karakorum oraz rekordzista pod względem czasu jej zdobycia. Kukuczce zajęło to raptem osiem lat, co uznawano za szalony wynik. Dość powiedzieć, że Messner potrzebował szesnastu lat.
Niedługo później z ust Włocha padły legendarne już słowa "nie jesteś drugi, jesteś wielki" - jako uznanie ogromnego osiągnięcia, którego dokonał Kukuczka.
Zaledwie kilkanaście lat po tym, jak pod dużą wątpliwość poddawano jego umiejętności, w wielkim stylu udowodnił niedowiarkom, że bardzo się pomylili. Zdobycie korony nie sprawiło, że porzucił góry. Wracał w Himalaje jeszcze kilkukrotnie.
24 października 1989 wspinał się na południową ścianę Lhotse - góry, od której rozpoczęła się jego walka o Koronę Himalajów. Podczas schodzenia pękła mu lina... Kukuczka spadł w przepaść, wskutek czego poniósł śmierć. Jego ciała nigdy nie odnaleziono. Pozostało na zawsze w jego ukochanych górach. Choć żył krótko, bo zaledwie 41 lat, zdążył zostać jednym z najwybitniejszych alpinistów w historii, a sporo jego osiągnięć nie zostało nigdy powtórzone.