W tym artykule dowiesz się o:
Drużyna dekady
Ostatnie dziesięć lat w Betard Sparcie Wrocław miało gorzko-słodki smak. Początek tej dekady jawił się bowiem jako walka o uratowanie żużla w stolicy Dolnego Śląska. Klub rozgrywał swoje mecze na zaniedbanym stadionie, nie należał do ekstraligowych potentatów i kilkukrotnie walczył o utrzymanie w lidze.
To wszystko się zmieniło na przestrzeni ostatnich pięciu lat. Wrocławianie wręcz regularnie meldują się w play-offach, zdobywają medale DMP. Oto, kto naszym zdaniem zasłużył na wyróżnienie i znalazł się w drużynie dekady Betard Sparty.
Zadebiutował w barwach wrocławskiego klubu jeszcze w poprzedniej dekadzie - w roku 2007. Szybko potwierdził, że ma olbrzymi talent. Już w pierwszym pełnym sezonie startów (2008) wykręcił średnią biegową 1,413.
Pojawienie się Janowskiego na "juniorce" sprawiło, że klub mógł odetchnąć z ulgą w związku z zaostrzeniem przepisów i zakazem startów obcokrajowców na pozycjach młodzieżowych. Janowski był podporą tej formacji aż do końca 2011 roku. Na ostatni sezon startów w gronie młodzieżowców przeniósł się bowiem do Tarnowa, co na Dolnym Śląsku mocno odczuli.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle'a
Sprowadzony z Częstochowy, po tym jak tamtejszy klub popadł w tarapaty finansowe. Drabik sprawił, że po wielu latach przerwy Betard Sparta w końcu miała juniora z prawdziwego zdarzenia. Tak szybkiej eksplozji jego talentu w klubie nikt nie zakładał.
To wraz z transferem Drabika nadeszły lepsze czasy dla Betard Sparty, bo ten z pozycji rezerwowego zaczął łatać dziury w składzie zespołu.
Szymon Woźniak Zawodnik, za którym we Wrocławiu tęsknią po dzisiaj, nawet jeśli nie zagrzał w klubie zbyt długo miejsca. Trafiał do Betard Sparty w ramach jasnej strategii - rozwijania młodych talentów. W sezonie 2016 miał bowiem ledwie 23 lata.
Jego przygoda z Betard Spartą trwała tylko dwa lata, bo Woźniak nie był zadowolony ze swojej roli w drużynie. Nie miał szansy zostać prowadzącym parę, kilkukrotnie też musiał oglądać mecze z parku maszyn, bo powoływania do składu otrzymywali inni.
Mimo to, w tym okresie Woźniak zdobył dość niespodziewanie tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Stanowił też mocny punkt drużyny jako krajowy senior. W momencie, gdy go zabrakło, wrocławianie mocno to odczuli. W buty Woźniaka nie byli w stanie wejść w ostatnich dwóch latach Damian Dróżdż czy Jakub Jamróg.
Poszedł śladami ojca i wylądował we Wrocławiu. W roku 2015 podpisał kontrakt z Betard Spartą, co dla wielu było zaskoczeniem, bo dla Milika było to pierwsze zetknięcie z PGE Ekstraligą.
Początek przygody Czecha ze stolicą Dolnego Śląska był bardzo udany. Jako zawodnik drugiej linii doskonale wywiązywał się ze swoich obowiązków. Dość powiedzieć, że rok 2018 zakończył ze średnią biegową 1,987. Ostatnie dwa sezony były jednak już znacznie gorsze, co przesądziło o jego losie we Wrocławiu.
Czytaj także: Koronawirus. Kibice Fogo Unii chcą pomóc
Legenda wrocławskiego klubu. Chociaż żużlowego rzemiosła uczył się w Ostrowie Wielkopolskim, to jednak najdłużej startował we Wrocławiu, tutaj przez wiele lat był kapitanem. Przeżył na Dolnym Śląsku lepsze i gorsze chwile.
Gdy po roku 2017 zrezygnowano z jego usług, podpisał kontrakt w II-ligowej Stali Rzeszów. Niestety, był to jego ostatni klub w karierze. 14 sierpnia 2018 roku Jędrzejak popełnił samobójstwo.
Kolejny z zawodników, który spaja gorsze i lepsze czasy Betard Sparty. Na Dolny Śląsk trafił bowiem w roku 2012, gdy jego kariera znajdowała się na ogromnym zakręcie, po tym jak stracił ojca.
Działacze z Wrocławia pomogli mu wyjść na prostą, za co ten odpłacił się świetnymi występami w PGE Ekstralidze. Sam Woffinden niejednokrotnie podkreślał, że gdyby nie Krystyna Kloc i Andrzej Rusko, to nigdy nie zostałby trzykrotnym mistrzem świata.
Chociaż Woffinden skończy w tym roku dopiero 30 lat, to niektórzy już teraz uważają go za najlepszego obcokrajowca w historii wrocławskiego klubu. Należy przy tym pamiętać, że dla Sparty punktowały takie legendy jak Tommy Knudsen czy Jason Crump. Woffinden zdobył szacunek kibiców tym, że już kilkukrotnie odrzucał bardziej lukratywne oferty z innych klubów.
Maciej Janowski
Nasze zestawienie kończymy Janowskim, bo ten na przestrzeni ostatniej dekady z świetnego juniora przeistoczył się w jednego z lepszych zawodników PGE Ekstraligi, prawdziwego kapitana Betard Sparty.
Janowski, po dwóch latach spędzonych w Tarnowie, wrócił do rodzinnego miasta w sezonie 2014. Od tego momentu nie zwykł zawodzić fanów wrocławskiej drużyny. Dość powiedzieć, że zaczął startować z numerem 71, czyli… kierunkowym do Wrocławia.