Najbardziej utytułowani w Grand Prix 2018. Mistrzów jest pięciu, medale ma ponad połowa

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tuż po ogłoszeniu uczestników tegorocznego Grand Prix, stało się jasne, że w na światowych torach zobaczymy w tym roku największą liczbę indywidualnych mistrzów świata w historii cyklu. Kto to taki i jak prezentuje się ich dorobek?

1
/ 7

Czeka nas wyjątkowy sezon

Swego czasu informowaliśmy, że rozpoczynająca się 12 maja 24. edycja Grand Prix w historii, będzie wyjątkowa z uwagi na fakt, że nigdy wcześniej na starcie cyklu nie było tak wielu indywidualnych mistrzów świata i tylu złotych medali w ich dorobku. Aż 16 razy zdarzało się, że na liście widniały cztery nazwiska zawodników, którzy cieszyli się wcześniej ze zdobycia żużlowego Mount Everestu, siedmiokrotnie było ich trzech.

Nigdy jednak nie było sezonu, w którym do rywalizacji o kolejne medale przystąpiłoby aż pięciu jeźdźców mających w kolekcji złoto Indywidualnych Mistrzostw Świata. Sumaryczny wynik wszystkich zdobytych krążków nie jest jednak najwyższy, odkąd najlepszych na świecie wyłania się w formule Grand Prix (od 1995). W 2012 na starcie mieliśmy łącznie aż 30 medali.

Na kolejnych stronach prezentujemy dorobek i ciekawostki na temat mistrzów globu, którzy do walki o kolejny tytuł staną po raz pierwszy już w najbliższą sobotę podczas Boll Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland na PGE Narodowym. Wcześniej ukazani zostali też ci, którzy kończyli mistrzostwa na podium, lecz po tytuł nie sięgnęli. W tym roku stałych uczestników, którzy mają na koncie medal, jest bowiem więcej niż połowę - dokładnie ośmiu.

2
/ 7

Patryk Dudek (Polska) - 1 srebrny, Emil Sajfutdinow (Rosja) - 1 brązowy, Bartosz Zmarzlik (Polska) - 1 brązowy

Zanim o mistrzach, kilka słów należy się trójce, która poznała smak szampana na końcowym podium, ale zwycięzców miała jednak obok siebie, na nieco wyższym stopniu. Pełnoprawnych zawodników mających już przynajmniej jeden medal w dorobku, ale nie złoty, jest trzech, w tym dwójka Polaków. Obaj kończyli zmagania w ścisłym topie w dwóch ostatnich latach.

Najpierw w 2016 był to Zmarzlik, który w decydujących zawodach w Melbourne musiał toczyć twardy bój z koalicją Anglosasów spod znaku Monstera. Nasz reprezentant zakończył mistrzostwa z brązem na szyi. Nieco lepiej spisał się Dudek. Zielonogórzanin wyróżniał się przed rokiem niesamowitą regularnością. Odkąd kalendarz GP składa się z więcej niż sześciu rund (od 2002) żaden inny zawodnik, który debiutował jako stały uczestnik, nie awansował w jednym sezonie do finałów tak często, jak Dudek, który czynił to aż siedem razy. Wygrać udało się za szóstym podejściem (runda w Toruniu).

W tym roku minie już dziewięć lat od historycznego wyczynu Sajfutdinowa. Rosjanin podobnie jak wspomniani wyżej Polacy zdobył swój jedyny medal w premierowym dla siebie sezonie w roli pełnoprawnego zawodnika. Szybsze były od niego jedynie tuzy w osobach Jasona Crumpa i Tomasza Golloba. To, czym Sajfutdinow zapisał się w annałach to fakt, że stał się najmłodszym medalistą w historii GP. Miał wtedy 19 lat i 356 dni. Od początku IMŚ młodszym zdobywcą krążka był jedynie Tommy Knudsen w 1981 roku (miał 19 lat i 300 dni).

ZOBACZ WIDEO Nasi żużlowcy odpowiadali na pytania o Warszawę

3
/ 7

Jason Doyle (Australia) - 1 złoty

Droga, którą przebył, idąc na szczyt, jest iście hollywoodzka. Po przybyciu na Stary Kontynent w 2005 roku wiele lat ścigał się głównie na Wyspach Brytyjskich i to nie zawsze w tamtejszej elicie. Długo nie potrafił przebić się w Polsce. Był jednym z wielu "rzemieślników". Stopniowy przełom zaczął następować od 2012 roku, gdy podbijał już Elite League, po roku trafił do kadry, a po dwóch latach przerósł polską pierwszą ligę i wygrał eliminacje do GP. I to nie mając na koncie meczu w PGE Ekstralidze.

W pierwszym roku zajął piąte miejsce, w drugim w drugiej części sezonu wyrósł na jednego z kandydatów do mistrzostwa. Złapał niesamowity rytm, triumfując w trzech kolejnych turniejach i awansując na fotel lidera. Pech chciał, że koszmarna kraksa w przedostatniej rundzie w Toruniu odebrała mu szansę na tytuł. Doyle nie poddał się jednak i wrócił jeszcze silniejszy. W 2017 roku był do bólu wyrachowany i skuteczny, awansował do 10 finałów. Do końca nie odgonił złych demonów, bo pół sezonu jeździł z kontuzjowaną stopą. Mimo to okazał się zdecydowanie najlepszy.

Czy wiesz, że? Aktualny mistrz jest zwycięzcą jubileuszowego, 200. turnieju w formule GP. Australijczyk w sezonie 2016 triumfował na Bergring Arena w Teterow w Grand Prix Niemiec. Co ciekawe, wcześniejszy okrągły jubileusz cyklu także miał miejsce w Niemczech. W 2007 roku w Gelsenkirchen najlepszy był Andreas Jonsson.

4
/ 7

Chris Holder (Australia) - 1 złoty

Jego kariera rozwijała się harmonijnie, choć osiągnięcie bardzo wysokiej dyspozycji w 2012 roku mogło być dla wielu dość zaskakujące. Do światowej elity trafił po udanych dla niego eliminacjach w 2009. Następnie dwukrotnie ósmy na koniec, aż w końcu przyszedł wspomniany złoty sezon. Holder prezentował się znakomicie, wtedy gdy było trzeba, wrzucał szósty bieg i uruchamiał zabójczy instynkt. Wytrzymał próbę nerwów w decydującym momencie, pokonując w Toruniu Nickiego Pedersena.

Mając u stóp żużlowy świat, brutalny los zachwiał jego karierą. Doznał kontuzji krótko po zdobyciu tytułu, a potem uległ ciężkiemu upadkowi w Coventry w 2013 roku, doznając kilku poważnych złamań. Po powrocie nie mógł się odnaleźć, trapiły go inne urazy, stać go było tylko na pojedyncze przebłyski. Przeżył też tragedię bliskiego mu Darcy'ego Warda. W 2016 zdołał powrócić do ścisłej czołówki. Holder znów brylował, choć nie był tak mocny, jak cztery lata wcześniej. Do końca jednak walczył o podium (był czwarty). Rok temu znów zawodził i w efekcie musiał liczyć na przychylność organizatorów. Dostał stałą "dziką kartę", choć wzbudziło to wśród kibiców sporo wątpliwości.

Czy wiesz, że? Miniona edycja GP była dla zawodnika z Sydney najsłabszą w historii jazdy w elicie pod względem zajmowania miejsc na podium. Holderowi ta sztuka nie udała się ani razu, co wcześniej nigdy się nie zdarzało. Australijczyk tylko raz awansował do finału. W Teterowie przyjechał jednak do mety na końcu stawki.

5
/ 7

[b][tag=8067]

Tai Woffinden[/tag] (Wielka Brytania) - 2 złote, 1 srebrny, 1 brązowy[/b]

Kolejny przykład metamorfozy w żużlowym światku. Gdy miał 20 lat, firma BSI dała mu szansę startu w całym sezonie GP, lecz młodzian, będąc dodatkowo po śmierci ojca Roba, zapłacił frycowe. Powrócił po trzech latach, nikt nie dawał mu większy szans nawet na pierwszą ósemkę, ale tym razem wszystkich zaskoczył. Brytyjczyk rozkręcał się dość powoli, nie do końca poważnie traktowano jego dobre wyniki, ale w pewnym momencie wyrósł obok Emila Sajfutdinowa na faworyta do mistrzostwa. Kontuzja Rosjanina sprawiła, że Woffinden wykorzystał swoją szansę i zdobył tytuł.

Nie było to dziełem przypadku, bo w kolejnych latach miłośnik tatuaży nie wypadł ani razu poza pierwszą czwórkę, nie zdobywając medalu tylko w 2014. Rok później z powrotem był już na szczycie, bardzo pewnie wywalczając drugi złoty krążek, który odbierał w drugiej ojczyźnie - Australii. Wychowany na plażach australijskiego Perth przy Oceanie Indyjskim Woffinden zdobył potem jeszcze srebro i brąz. W minionym roku miewał sporo problemów z regularnością, ale udana końcówka pozwoliła mu nadrobić straty punktowe i w efekcie zajął miejsce medalowe kosztem kolegi z wrocławskiej Sparty, Macieja Janowskiego.

Czy wiesz, że? Woffinden wysunął się w ubiegłym sezonie na czoło dwóch klasyfikacji. Stał się najbardziej utytułowanym żużlowcem z Wielkiej Brytanii w historii IMŚ (lepszy o jedno srebro od Petera Collinsa), a także wyprzedził Marka Lorama i został najskuteczniejszym pod względem punktowym Brytyjczykiem w GP.

6
/ 7

Nicki Pedersen (Dania) - 3 złote, 1 srebrny, 3 brązowe

Walczak z krwi i kości. Nigdy nie odpuszcza, a ostra, nierzadko bezpardonowa jazda stała się jego znakiem rozpoznawczym. Duńczyk nie szuka w żużlu przyjaźni, interesują go tylko zwycięstwa. W GP startuje na pełnych prawach nieprzerwanie od początku XXI wieku. Pierwsze mistrzostwo zdobył wtedy, gdy mało kto na niego stawiał. W 2003 roku skutecznie wmieszał się w zażartą rywalizację Crumpa, Tony'ego Rickardssona i Leigh Adamsa. Po nerwowej, ale szczęśliwej dla niego ostatecznej rozgrywce w norweskim Hamar sięgnął po złoto. Dania po ośmiu latach od triumfu Hansa Nielsena znów miała mistrza świata.

W 2006 zdobył brąz. Na szczyt powrócił z przytupem w kolejnej edycji. Przez dwa sezony wyjątkowo wygodnie rozsiadał się na tronie. W latach 2007-2008 dominował bezsprzecznie. Wyżyłowany do granic możliwość sprzęt, perfekcyjnie zorganizowany team zarządzany przez Johna Joergensena. Nie było na niego mocnych. Jest przy tym ostatnim żużlowcem, który obronił tytuł w IMŚ. W kolejnych latach nie był już tak szybki, przeszkadzały mu urazy. O czwarty złoty medal otarł się w 2012 (srebro), był też trzeci w 2014 i 2015. Kolejne dwa lata to pasmo niepowodzeń i ciężkich kontuzji. Ta ubiegłoroczna postawiła znak zapytania co do kontynuowania kariery. Pedersen znów jednak pokazał, że jest twardy jak skała. Wrócił, jest mocny i marzy o złocie.

Czy wiesz, że? Krocząc po tytuły w sezonach 2007-2008 osiągnął kilka rekordów cyklu GP, do dziś niepobitych. W pierwszym wygrał 50 wyścigów (na 74), zdobył najwięcej punktów biegowych (179) i turniejowych (196, tyle samo zainkasował Rickardsson w 2005), miał też najdłuższą serię wygranych biegów (11 w ciągu trzech rund). W drugim sezonie awansował natomiast do dziewięciu finałów z rzędu i w każdym stawał na podium.

7
/ 7

Greg Hancock (USA) - 4 złote, 2 srebrne, 3 brązowe

Śmiało można go określić jako "Mr. Grand Prix". Absolutna legenda, człowiek, który wziął udział we wszystkich edycjach cyklu. Przez 19 lat nie opuścił ani jednego turnieju - imponującą serię (177 rund z rzędu) przerwał dopiero uraz dłoni w 2014. Zdobył dziewięć medali (w erze GP tyle samo, ale jedno złoto więcej, ma Rickardsson), 2553 punkty, odjechał 1186 wyścigów, z czego 437 wygrał. Hancock ani myśli kończyć karierę, choć przecież w czerwcu skończy 48 lat. Gdy brał udział w swoim pierwszym finale IMŚ w życiu (1993), na świecie nie było jeszcze Bartosza Zmarzlika.

Pierwszy tytuł wywalczył 21 lat temu, gdy wespół z Billym Hamillem, tworząc słynny Team Exide, władali światowym speedwayem. Na drugi czekał do 2011 roku. Wtedy dominował podobnie jak 14 lat wcześniej. Kolejne dwa dołożył w 2014 i 2016, bijąc własny rekord bycia najstarszym mistrzem globu w historii dyscypliny. Oprócz czterech mistrzostw zdobył także dwa srebrne (2006, 2015) i trzy brązowe medale (1996, 2004, 2012). Przez wszystkie lata niemal zawsze był w czołówce, tylko trzykrotnie wypadł poza pierwszą szóstkę. Ostatnio nie złamała go najpoważniejsza kontuzja w karierze. Wrócił do pełni zdrowia i jeśli tym razem ominą go wypadki losowe, znów powinien liczyć się w walce o największe laury.

Czy wiesz, że? Kalifornijczyk ma na swoim koncie wiele rekordów, lecz na szczególną uwagę zasługuje jeden z nich. Wygrywał on turnieje w aż 11 państwach: Wielkiej Brytanii, Czechach, Polsce, Danii, Australii, Norwegii, Łotwie, Chorwacji, Nowej Zelandii, Słowenii i Szwecji. Ta sztuka nie udała mu się jedynie w Austrii, Niemczech (w tym roku nadarzy się okazja), Włoszech i Finlandii.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
Maciej Falubaz
8.05.2018
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Monsterki jak zawsze super ☺