Zawodnik Motoru Lublin i Slangerup Speedway podczas Grand Prix Chorwacji uległ tylko dwóm reprezentantom Polski - Bartoszowi Zmarzlikowi i Maciejowi Janowskiemu. Przez niektórych ekspertów był on przed rozpoczęciem cyklu typowany na "czarnego konia" tegorocznej rywalizacji, a jego występ na Stadionie Milenium w Gorican zdaje się potwierdzać te przewidywania.
27-letni Duńczyk po bardzo dobrym występie na inaugurację cyklu SGP nie daje się jednak ponieść emocjom i przypomina swoje główne założenia na zmagania, które właśnie się rozpoczęły. Dla aktualnego Indywidualnego Mistrza Europy priorytetem jest bowiem pozostanie wśród żużlowej elity.
- Wiem, co potrafię i zdaję sobie sprawę z tego, co jestem w stanie osiągnąć. Moim realnym celem jest oczywiście zakończyć cykl w czołowej szóstce i zakwalifikować się automatycznie do przyszłorocznej rywalizacji. Mówiąc to wiem jednak, że mentalnie przyjeżdżam wygrać każdy pojedynczy wyścig i zwyciężać w turniejach Grand Prix. Takie mam nastawienie i zobaczymy, gdzie ono zaprowadzi mnie na koniec roku. Głównym celem jest jednak pierwsza szóstka - mówi Mikkel Michelsen na łamach fimspeedway.com.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden w sportach walki? "Ogłoszę szczegóły niebawem"
W przeszłości w Chorwacji miewał słabe występy
Pomimo tego, że Duńczyk nie chce zbyt wcześnie podnosić sobie poprzeczki, trudno nie ocenić pozytywnie jego debiutu w tegorocznej serii. Trzecie miejsce na podium, obok utytułowanych polskich rywali to naprawdę bardzo dobry rezultat, który zawodnik z pewnością będzie chciał wkrótce powtórzyć.
- Jestem bardzo zadowolony i cieszę się z mojego trzeciego miejsca w Chorwacji. Gdy jeździsz w finale, oczywiście chciałbyś stanąć na najwyższym stopniu podium, jednak najważniejsze w tym wszystkim są punkty, zwłaszcza w tak długiej serii. W przeszłości na tym torze nie miałem dobrych rezultatów, więc muszę być zadowolony z tej pozycji - dodaje trzeci zawodnik inauguracji cyklu Grand Prix.
Dla Michelsena obecny sezon wśród elity jest drugim w karierze, po tym jak w 2020 roku został powołany dosyć późno, zastępując kontuzjowanego Martina Smolinskiego. Zawodnik, który swoją bazę ma w Rybniku zakończył wówczas rywalizację na odległym, 14. miejscu w klasyfikacji. Zmagał się on wtedy jednak ze sporymi problemami, a wszystkie osiem rund tamtego sezonu zostało rozegranych zaledwie w ciągu pięciu tygodni, co w jego wypadku na pewno nie ułatwiało sprawy.
Do Grand Prix wrócił w bardzo dobrym stylu
Tym razem, kończąc turniej w Chorwacji na trzeciej pozycji, zdobył on już 16 punktów, czyli połowę z wszystkich 32, zgromadzonych w ośmiu rundach przed dwoma laty. Wszystko wskazuje zatem na to, że Duńczyk zanotował spory progres od tamtego czasu, a sam zawodnik przypomina, że tamta okazja nadarzyła się w niewłaściwym dla niego czasie.
- Dwa lata temu miałem ciężki okres w trakcie sezonu i zmagałem się z wieloma problemami, zarówno sprzętowymi, jak i osobistymi. Nie ścigałem się wtedy zbyt dobrze. Otrzymanie powołania do rywalizacji w bardzo ograniczonej z powodu COVID-19 serii, nie było idealnym rozwiązaniem. Oczywiście musiałem się zgodzić i dać z siebie wszystko, ale to nie było czymś dobrym. Dlatego jestem bardzo zadowolony, że w tym sezonie powróciłem, zaczynając od występu w finale i trzeciego miejsca - podkreślił na koniec Mikkel Michelsen.
Czytaj także:
Żużel na świecie. Tydzień powrotów. Wysoka forma niemieckiej trójki
Z rywalami wygrywał z ogromną przewagą. Mówi, że brakuje mu szczęścia