- We wtorek jak zwykle mieliśmy trening. W feralnym wyścigu jechałem tuż za Marcinem Armatysem, jednym z naszych adeptów szkółki. W pewnym momencie Marcina tak postawiło, że niefortunnie wyrzucił motocykl wprost na mnie - opisuje przebieg wydarzeń wychowanek Mariana Wardzały.
Jak się później okazało pierwsze prognozy nie są zbyt optymistyczne. - Mam jedno z poważniejszych i bardziej skomplikowanych złamań nadgarstka. Dwie kości są pęknięte, a do tego dochodzi złamanie kości łódeczkowej. Jest to lewa ręka i lekarze orzekli, że czeka mnie od trzech do nawet sześciu miesięcy przerwy - mówi Mazur. - Całym szczęściem w nieszczęściu jest to, że mamy połowę września i do końca sezonu jest już bliżej niż dalej więc pozostaje mi liczyć, że na początek sezonu 2010 będę już w pełni sprawny - dodaje z nadzieją.