Speedway w Nowej Zelandii od wielu lat jest prawdziwymi peryferiami i tak naprawdę czystą amatorką. Choć kraj ten jest szalenie bogaty w sukcesy w tej dyscyplinie, popadł w marazm i nie widać żadnych oznak, żeby mógł zacząć się z niego wygrzebywać. Barry Briggs, Ivan Mauger czy Ronnie Moore byli wielokrotnymi indywidualnymi mistrzami świata, ale po nich każde kolejne pokolenie odgrywało coraz mniej znaczące role.
Obecnie poza Bradleyem Wilsonem-Deanem próżno szukać kogoś, kto jakkolwiek zaznaczałby się na mapie żużla w Europie. Najlepszy obecnie Nowozelandczyk nie tylko jeździ na arenach brytyjskich, ale ma też za sobą epizod w Polsce w barwach klubu z Gdańska (w 2019 roku) i aktualnie ma zawarty kontrakt z rawickim. W tym roku sił na Wyspach spróbuje jeszcze jego rodak - George Congreve. Pozostali jeżdżą w lewo typowo hobbystycznie.
W 2004 roku do Nowej Zelandii przyjechał 25-letni Brytyjczyk. Jason Bunyan nie był nieznanym zawodnikiem. Ba, w jego dossier widniała jazda w takich ekipach jak: Poole Pirates, Oxford Cheetahs, Ipswich Witches czy Coventry Bees, którego był wtedy zawodnikiem. Sukcesów z tego tytułu nie miał, ale swojego szczęścia w całkiem silnej jeszcze wtedy lidze próbował.
ZOBACZ WIDEO Sankcje mogą mu zatrzymać karierę. "Zrozumcie, że od 15. roku życia nie mieszkam w Rosji"
Po przyjeździe Bunyan od razu wygrał w Wellington indywidualne mistrzostwa, pokonując m.in. Włocha Simone Terenzaniego i miejscowych matadorów. Od tamtej pory jazda w kraju kiwi tak mu się spodobała, że do 2016 roku brał udział w tych turniejach regularnie. Tytuł zdobył aż dziesięć razy, dołożył do tego po jednym drugim i trzecim miejscu na podium. Stał się hegemonem, bijąc rekord dziewięciu złotych medali należący do Larry'ego Rossa.
Zawodnikowi z Europy nie przeszkadzało, że zawody odbywają się w stolicy, Gisborne, Auckland, Invercargill, Palmerston North czy Christchurch. Najczęściej pewnie sięgał po najwyższy laur i zadowolony wracał potem do Wielkiej Brytanii, by tam ścigać się już tylko na poziomie Premier League (dzisiejsza Championship), gdzie najdłużej zdobywał punkty dla Isle Of Wight Islanders. To tam spotkał się m.in. z Krzysztofem Stojanowskim i Chrisem Holderem.
Co więcej, z Australijczykiem w 2007 roku sięgnęli po mistrzostwo par na zapleczu najwyższego szczebla na Wyspach. Partner Bunyana był wtedy jednym z najbardziej utalentowanych żużlowców na świecie, startującym już nawet w polskiej Ekstralidze. Kariera Holdera rozwijała się szybko i przy tym harmonijnie. Po pięciu latach sięgnął po indywidualne mistrzostwo świata.
W tym wszystkim smaczkiem jest to, że Australijczyk ruszał po ten gigantyczny sukces w nowozelandzkim Auckland, gdzie inaugurowany był cykl Grand Prix 2012. Co więcej, w tamtym turnieju brał udział także dobry znajomy Bunyan, który startował z "dziką kartą". Na Western Springs Stadium obaj nie odegrali większych ról, bo o ile starszy z nich zderzył się z wysokim poziomem rywali, o tyle drugi myślami był na sali porodowej. Tego dnia rodził mu się syn.
Bunyan z Holderem rywalizowali w GP Nowej Zelandii także w dwóch kolejnych latach, bo też Brytyjczyk wciąż nie oddawał solowego tytułu w tym kraju i w nagrodę otrzymywał możliwość startu w Auckland. Łącznie w trzech turniejach zdobył 4 punkty, unikając zakończenia każdego z nich z zerowym dorobkiem. Pokonywał Kennetha Bjerre (2012), Martina Vaculika (2013), Chrisa Harrisa i... Grega Hancocka (2014). Plamy nie było, a marzenie o starcie w IMŚ spełnił.
Po raz ostatni żużlowiec z miasta Milton Keynes ścigał się na drugim końcu świata przed sześcioma laty, sięgając wówczas po swoje ostatnie mistrzostwo w karierze. W środę 9 marca zakochany w nowozelandzkich klimatach Jason Bunyan kończy 43 lata.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Znany mechanik zerwał współpracę z Rosjaninem!
Żużel w tym kraju musiał umrzeć, aby znaleźć nowych pasjonatów i ruszyć od zera