Na żużlowych torach spędził ponad 25 lat. Najpierw w klasie 80cc, a później kreując swoją profesjonalną karierę na pięćsetkach. Wraz z zakończeniem sezonu 2021 Bjarne Pedersen powiedział definitywne "pas" i odwiesił kevlar na kołek.
Długo sportową emeryturą się nie nacieszył. Od 2022 roku będzie współpracował z Martinem Vaculikiem, z którym chciałby zrealizować wysokie i ambitne cele. Duńczyk w rozmowie z WP SportoweFakty wspomniał również swoje starty w Polsce.
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Co u pana słychać? Jak na sportowej emeryturze?
Bjarne Pedersen, były żużlowiec, nowy członek teamu Martina Vaculika: W porządku, dziękuję. Dopinam wszelkie sprawy posezonowe, sprzedałem trochę sprzętu, który już ode mnie zniknął, więc miałem trochę zajęć.
ZOBACZ WIDEO Legendarni zawodnicy komplementują Tomasza Lorka!
Nie myślał pan o tym, aby przedłużyć karierę jeszcze o rok?
Nie, nic z tych rzeczy.
A nie brakuje panu teraz tego corocznego zgiełku z podpisywaniem kontraktów, budowaniem zaplecza sprzętowego, treningów?
Niezbyt (uśmiech). Fajnie jest w końcu odpocząć i się zrelaksować, bez żadnych zawirowań i nadążaniem za całą tą sezonową otoczką.
Czy pod koniec kariery myślał pan o tym, co dalej i czy być dalej obecnym w żużlu?
Wiesz co... gdybyś zapytał mnie dwa miesiące temu o to, to bym ci odpowiedział, ze nie miałem żadnych planów, co robić, gdy zjadę z toru. Skupiałem się wyłącznie na tym, żeby jeździć, notować dobre wyniki.
To skąd nagle wziął się pan w teamie Martina Vaculika?
To nie jest do końca tak, że nagle. Z Martinem rozmawialiśmy już na początku ubiegłego sezonu, ale był to taki rok storpedowany przez pandemię koronawirusa, więc ja sam zdecydowałem się jeździć jeszcze jeden sezon, a rozmowy z Martinem przełożyć o kilka miesięcy.
Będzie pan jeździł ze Słowakiem na wszystkie zawody z jego kalendarza?
Na razie nie jestem ci w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Na pewno będę z nim na wszystkich rundach Grand Prix, a do tego dojdzie wiele innych wydarzeń.
Myślicie o jakiejś długofalowej współpracy, czy na razie dajecie sobie ten sezon 2022 na to, aby zobaczyć, jak to będzie w ogóle wyglądało?
Najpierw musimy zacząć obecną współpracę, zobaczyć, jak nam się będzie pracowało. Zawarliśmy umowę na sezon 2022, ale mam przeczucie, że nasza współpraca będzie układała się naprawdę dobrze. Zdajemy sobie sprawę, że trochę czasu minie, zanim pojawią się wspólne wyniki, ale jesteśmy gotowi, aby to wszystko działało według planu.
Jakiego?
Moim zdaniem Martin ma wszystko, aby pewnego dnia zostać mistrzem świata! Od teraz robimy krok w tym kierunku i naciskamy tak bardzo, jak możemy, aby tak się stało. To się jednak nie stanie w przeciągu tygodnia. W tej chwili skupimy się na tym, aby wszystko wokół Martina było idealne. To jest pierwszy krok.
Ambitne plany, więc czy to właśnie złota pozostaje wam życzyć w nowym roku?
Na pewno będziemy dążyć do tego, aby wygrać możliwie największą liczbę wyścigów, a jednocześnie cały czas mieć uśmiech na twarzy. Taki jest cel numer jeden teamu na sezon 2022.
Dużo miał pan ofert współpracy?
Miałem to szczęście, że tak.
O nazwiska nie pytam, bo zapewne i tak pan nie zdradził, ale nie było gdzieś pomysłu, aby ten nowy etap życia rozpocząć od roli mentora np. u któregoś duńskiego juniora?
Nie było żadnego planu tak naprawdę. Najpierw skupiałem się na tym, aby skończyć swój ostatni sezon w roli żużlowca, a później wybrałem ofertę z tych, które gdzieś do mnie napłynęły. I tyle.
Z tego ostatniego sezonu na żużlowych torach nie może być pan niezadowolony.
Absolutnie! Miałem dobry sezon w barwach Plymouth Gladiators, a wygranie ligi z Peterborough Panthers, to idealne zwieńczenie kariery.
"Dad's Army", to chyba ekipa, która zyskała sporą rzeszę fanów w Wielkiej Brytanii?
Myślę, e tak. Mieliśmy wielu fanów, którzy wspierali nas przez cały sezon. "Armia tatusiów" będzie żyła bardzo długo!
Pana miejsce w Peterborough zajmie Benjamin Basso. To słuszny wybór?
Nie znam Bena, aż tak bardzo. Życzę mu jak najlepiej.
Bjarne, chciałem poruszyć jeszcze wątek pana startów w Polsce. Jak zapamiętasz jazdę w kraju nad Wisłą?
Mam wiele wspaniałych wspomnień. Zawsze lubiłem ścigać się w Polsce, a atmosfera była wyjątkowa. Ta otoczka, te pełne stadiony i presja, która płynęła od kibiców, niezależnie czy jechałeś w domu, czy na wyjeździe. Miałem to szczęście, że byłem w dobrych klubach i miałem świetnych kolegów.
W którymś klubie czuł się pan wyjątkowo dobrze?
Na pewno będę miło wspominał czas w Gdańsku, Tarnowie oraz w Lublinie. To fantastyczne kluby!
A jakaś sytuacja szczególnie mocno utknęła panu w pamięci?
Przez te wszystkie lata było wiele różnych momentów. Chciałbym podziękować klubom, które mi ufały i kibicom, którzy mnie wspierali przez te wszystkie lata.
Na koniec chciałem zapytać o sytuację finansową. Zjeżdża pan z torów, będąc na zero z polskimi klubami?
Tak, na zero. Jednak gdyby zdarzyło się, że ktoś posiadałby moje pieniądze, które zarobiłem, to na pewno bym o nie walczył. Zasługujemy na to, aby egzekwować to, co było uzgodnione w kontraktach.
Czytaj także:
Rozbrajający wesołek o posturze zapaśnika. Trzy kwestie zniszczyły mu życie
Oszukali go na wartość dwóch domów