Praktycznie przez całe zmagania Speedway of Nations reprezentacja Szwecji musiała radzić sobie bez Jacoba Thorssella oraz Pontusa Aspgrena. Menedżer Morgan Andersson nie powołał nikogo na ostatnią chwilę (wcześniej z jazdy zrezygnował Fredrik Lindgren). W tej sytuacji honoru Szwedów bronił tylko Philip Hellstroem-Baengs.
Młody Szwed większość wyścigów kończył za plecami rywali, ale pokazał się z bardzo dobrej strony. Kibicom, którzy znajdowali się na trybunach, jego jazda bardzo przypadła do gustu. 18-latek bojowo i widowiskowo rywalizował z bardziej doświadczonymi i utytułowanymi rywalami.
Chwilę przed rozpoczęciem zawodów drugiego dnia Hellstroem-Baengs wyszedł na tor, po czym otrzymał gromkie brawa. Po każdym jego występie ludzie na stadionie szaleli. Jazdę młodego zawodnika i reakcję trybun łatwo wychwycił m.in. Tai Woffinden. Szwedzki żużlowiec był bardzo zaskoczony tym, co zgotowali mu fani.
- O matko! Naprawdę nie wiedziałem, co się tutaj dzieje. To wszystko, to jakieś szaleństwo. Ci ludzie to wariaci, naprawdę. Oczywiście, w pozytywnym sensie. To było wspaniałe uczucie jeździć przy takich trybunach - mówi Philip Hellstroem Bangs w rozmowie z WP SportoweFakty.
Osamotniony w rywalizacji zawodnik widzi wiele plusów tego weekendu, choć nie wszystko szło po jego myśli. Najbardziej docenia zebrane doświadczenie. - Odbyłem tutaj świetny trening, do tego miałem możliwość sprawdzić się z zawodnikami bardziej rutynowanymi. Czuję się rewelacyjnie. Pierwszy dzień nie był najlepszy, miałem problem z ustawieniami. Drugiego dnia było znacznie lepiej, ale każdy wyścig to była bardzo trudna walka i nikt mi nie odpuszczał. Na początku było dość mokro, ale z każdym biegiem tor stawał się coraz lepszy do ścigania. Wciąż widać, że jeszcze wiele lat nauki przede mną - ocenia.
Hellstroem-Baengs przyznaje, że chce jeszcze mocniej poświęcić się polskiej lidze. W sezonie 2021 wystąpił w pięciu meczach, mając na koncie tylko dziesięć wyścigów. - Oczywiście chcę jeździć w polskiej lidze, ale na PGE Ekstraligę przyjdzie czas. Teraz podpisałem kontrakt w Gnieźnie, tam stworzymy zespół z Antonio Lindbaeckiem. Dlaczego on? Mieszkamy w tym samym miejscu. Jeździmy w tych samych zespołach w Szwecji i Danii, znamy się dobrze, chcemy spróbować tego samego w Polsce. Chcę się poprawić i wejść na wyższy poziom i mieć jak najwięcej medali w przyszłym roku. Liczę, że w przyszłym roku będę dużo jeździł w Gnieźnie - mówi.
Zobacz także:
- Jego nazwisko działa na zawodników jak magnes
- Antonio Lindbaeck wraca do ligi polskiej! Szwed znalazł klub na sezon 2022
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni