Z naszych informacji wynika, że PZM i GKSŻ poważnie myślą o tym, by kluby mogły przedłużać kontrakty ze swoimi zawodnikami w dowolnym momencie, bez czekania na otwarcie się okienka transferowego. Dla wielu działaczy byłoby to dużym ułatwieniem. Co jakiś czas słyszymy przecież o historiach, że zawodnik był po słowie z prezesem, a później nagle zmienił zdanie i wybrał innego pracodawcę. Dobrym przykładem jest Wadim Tarasienko, który zaakceptował warunki Abramczyk Polonii Bydgoszcz, a następnie zdecydował się na przeprowadzkę do Grudziądza. Gdyby regulamin pozwalał na podpisanie kontraktu tuż po wypracowaniu porozumienia, to Jerzy Kanclerz zapewne miałby u siebie Rosjanina i nie musiałby aż tak mocno przebudowywać drużyny.
Jeśli chodzi o podpisywanie kontraktów z zawodnikami, którzy zmieniają barwy klubowe, to pod tym względem raczej nie należy spodziewać się zmian. PZM i GKSŻ chcą, żeby nadal było to możliwe tylko podczas okienek transferowych. Oczywiście, nie dotyczy to wypożyczeń, bo w tym przypadku można zmienić barwy klubowe w dowolnym momencie.
Bardzo prawdopodobne jest również urealnienie stawek kontraktowych w niższych ligach. Od pewnego czasu głośno jest o tym, że najlepsi zawodnicy na zapleczu PGE Ekstraligi mogą zarobić w przyszłym roku nawet 400 tysięcy złotych za podpis i 4 tysiące złotych za punkt. Tymczasem limity wynoszą 60 tysięcy złotych za przygotowanie do sezonu i 1500 zł z punkt, a więc kompletnie nie przystają do realiów. W drugiej lidze mamy natomiast 20 tysięcy za podpis i 800 zł z punkt, co również ma się nijak do rzeczywistości.
Oczywiście, PZM i GKSŻ w kwestiach kontraktowych muszą osiągnąć porozumienie z PGE Ekstraligą. Przepisy dotyczące przedłużania umów ze swoimi zawodnikami mogą wejść w życie przed sezonem 2023, ale muszą być jednolite we wszystkich ligach.
Zobacz także:
Nowe informacje na temat Mateusza Jabłońskiego
Junior otarł się w finale o komplet punktów
ZOBACZ WIDEO Żużel. Jak wybierany jest wyścig sezonu? Tomasz Dryła wyjaśnia