W jedenastym wyścigu meczu PGE Ekstraligi pomiędzy Motorem Lublin a Moje Bermudy Stalą Gorzów zrobiło się gorąco na wejściu w drugi łuk. Grigorij Łaguta znajdował się z tyłu stawki i jego motocykl nagle nabrał prędkości, co doprowadziło do uderzenia Szymona Woźniaka w tylne koło. Po chwili Woźniak i Łaguta spadli z maszyn.
O ile Woźniak, który sam niedawno leczył złamaną rękę, zanotował niegroźny uślizg, o tyle upadek Łaguty wyglądał koszmarnie. Należy pamiętać, że doszło do niego na końcu prostej, gdzie zawodnicy dysponują największą prędkością.
Zawodnik Motoru spadł z motocykla i poleciał głową prosto w kierunku band. Na dodatek Rosjanin wpadł pod dmuchane segmenty, więc istniało ryzyko uszkodzenia kręgosłupa. Kibice na stadionie w Lublinie widząc to wszystko, zamarli na dłuższą chwilę.
ZOBACZ WIDEO Żużel. W Lesznie jest problem z kibicami. Tomasz Dryła wyjaśnia dlaczego
Na szczęście, jak przekazano podczas transmisji telewizyjnej w nSport+, Łaguta jest przytomny. Rosyjski żużlowiec otrzymał pomoc medyczną na torze, po czym wsiadł do karetki. Założono mu kołnierz ortopedyczny.
- Nawet nie wiedziałem, co się stało. Na wejściu poczułem, że coś pcha mój motocykl w prawo i robiłem wszystko, by pojechać w lewo. Upadek nie pomaga przy mojej sytuacji z ręką, ale dołożyliśmy kolejny opatrunek i wszystko powinno być w porządku - powiedział Woźniak w nSport+.
Sędzia Krzysztof Meyze wykluczył Łagutę z powtórki wyścigu, jako sprawcę jego przerwania.
Czytaj także:
Artiom Łaguta nie ma żadnych tajemnic
Marek Cieślak dawno nie przeżywał takiego meczu