Stanisław Wrona, WP SportoweFakty: Pomimo wcześniejszego spadku Unii udało się wygrać spotkanie z Orłem i to aż 54:36. Trzy punkty zostały w Tarnowie i uniknięto tym samym niechlubnego końca rozgrywek z zerowym dorobkiem. Co można powiedzieć po tak udanym meczu w tak słabym jednak sezonie?
Paweł Baran, trener Unii Tarnów: Po raz pierwszy w tym roku w końcu można było uśmiechnąć się po meczu i być zadowolonym. Tak naprawdę w tym spotkaniu wszystko nam wyszło - liderzy robili swoje, druga linia dorzucała ważne punkty, a przede wszystkim młodzi zawodnicy pojechali najlepsze spotkanie w tym sezonie. To wszystko skumulowało się na taki wynik, jaki mieliśmy, czyli 54 punkty dla drużyny. Można chyba powiedzieć, że gdy wszystko się ułożyło, zgrało w jedną całość i wychodziło, to był to mocny zespół. Niestety przez cały sezon borykaliśmy się z potężnymi problemami - zdrowotnymi i nie ma co ukrywać, finansowymi. To się kumulowało. Cieszę się jednak z tego, że udało się zebrać chłopaków i wystawić najmocniejszy skład. Tutaj też ukłon w stronę osób, które stanęły na wysokości zadania i dzięki którym mogliśmy pojechać w ostatnim meczu u siebie w optymalnym zestawieniu. Chociaż teraz, na "otarcie łez" jeden mecz wygraliśmy i to od razu za trzy punkty.
Czy biorąc pod uwagę ostatnie występy, przed meczem ktoś zakładał tak optymistyczny scenariusz i zdobycie kompletu punktów?
Gdy już wiedzieliśmy, jakim składem będziemy jechać, to bardzo zależało nam na tym, żeby wygrać ten mecz. Nie zachodziliśmy jednak w głowę, aby jechać o bonus, bo po prostu chcieliśmy zwyciężyć w tym spotkaniu. Okoliczności sprawiły jednak, że w połowie zawodów pojawiła się bardzo duża szansa na wygraną za trzy punkty. Wtedy już chcieliśmy "zagarnąć" całą pulę i to nam się udało.
Przed samym meczem podano informację o braku Oskara Bobera w składzie. Dlaczego w pojedynku z Orłem zabrakło tego zawodnika?
Tego, jak pojechałby Oskar, już się nie dowiemy. Tę decyzję też nie było łatwo podjąć, ale zdecydowaliśmy się na taki ruch i cieszymy się z tego, bo to się obroniło i Piotrek Świercz odjechał fajny mecz. Oskara nie było na piątkowym treningu, a biorąc po uwagę ostatnie wyniki naszych juniorów, to jak fajnie jeździli na naszym torze w DMPJ i co potwierdzało się na treningu, podjęliśmy decyzję, że pojedziemy swoimi chłopakami, z Piotrkiem w składzie.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Niezrozumiałe decyzje sędziów. Krzysztof Cegielski komentuje
W meczu z Abramczyk Polonią Bydgoszcz zabrakło wprawdzie Rohana Tungate'a, ale w spotkaniu z Orłem Łódź cała drużyna pojechała diametralnie inaczej. Co się zmieniło w ciągu dwóch tygodni, że oblicze tego zespołu, było tak różne?
Był to tak naprawdę mecz o nic, jeśli chodzi o układ w tabeli i ligowy "byt". Wszystko zostało przesądzone, ale u nas naprawdę mobilizacja była i każdemu zależało, żeby wygrać to spotkanie. Przede wszystkim był to ostatni mecz u siebie. Można tylko powiedzieć: "szkoda, że tak późno". Z takimi problemami, jakimi się borykaliśmy, przez cały sezon jechało się ciężko. Gdzieś z tyłu głowy całkiem spadło ciśnienie i pojechaliśmy fajne zawody.
Nie było obawy o postawę Nielsa-Kristiana Iversena? Wrócił po bardzo ciężkiej kontuzji, choć oczywiście wcześniej w Szwecji pojechał dwa dobre mecze.
Brawa dla Nielsa za to, że wrócił cały i zdrowy. Ściga się i nadal ma do tego chęci. Czy były obawy? Tak naprawdę niczego nie traciliśmy, bo inna jest sytuacja, gdy ma się sześciu seniorów i trzeba zastanawiać się, którego powołać. Nie mieliśmy nic do stracenia. Akurat Niels pojechał fajny mecz i z pewnością pomógł nam go wygrać.
Czy w ostatnim czasie juniorzy zostali "dosprzętowieni"? Przez cały tydzień - od rundy DMPJ w Tarnowie, przez tę w Toruniu, do tego meczu jechali na wyższym poziomie niż w poprzednich. Czy dokonano zatem większych zmian?
Wpływ na to ma na pewno fakt, że mają oni sporo tych jazd. Częstotliwość jest duża, a dodatkowo racjonalne prowadzenie i podejście do wszystkiego na pewno przynosi efekt. Ta ich praca z treningów, z każdych zawodów, przekłada się na kolejne. Jeśli chodzi o sprzęt, to w miarę możliwości wyremontowaliśmy sprzęgła, łańcuchy, rzeczy "jezdne". Trzeba podkreślić, że Jacek Rempała robi te silniki, z czego się da. Zawodnicy później wyciągają z nich to, co jest możliwe i cieszę się, że to tak fajnie wychodzi. Należy też docenić wkład mechanika klubowego Piotrka, który pomaga chłopakom, jak tylko może. Jestem zadowolony z tego, że na tym, czym dysponują nasi młodzi zawodnicy, potrafią oni jeszcze robić takie fajne wyniki.
Czy w dobrej jeździe podczas meczu z Orłem pomógł fakt, że kilka dni wcześniej właśnie na torze w Tarnowie odbyła się półfinałowa runda DMPJ? Czy wygrana w tym turnieju miała również jakiś pozytywny wpływ na postawę młodzieżowców w lidze?
Z pewnością to miało wpływ na ich samopoczucie. Każde udane zawody i pojedyncze biegi budują zawodnika i przede wszystkim jego pewność siebie. W Toruniu juniorzy też fajnie odjechali rundę DMPJ. Zajęli tam trzecie miejsce, a do drugiego zabrakło tylko punktu. Chłopaki naprawdę jadą fajnie, z zębem. Myślą na torze, co chyba można zauważyć i trzeba się z tego tylko cieszyć w tym smutnym i przykrym sezonie. To przynajmniej jest pocieszające, że młodzi się nie poddają i walczą do końca.
Należy chyba też wspomnieć o postawie polskich seniorów. Ernest Koza i Artur Mroczka wprawdzie przegrali po jednym biegu podwójnie, ale obaj zaprezentowali się całkiem nieźle. Widać było, że na ten mecz zmobilizowali się dosyć mocno.
Ernest w zasadzie przez cały sezon jechał w miarę równo. Każdy gdzieś tam jakąś wpadkę zaliczył. To, że przegrali bieg 1:5 w danym meczu, to nie jest nowość, bo na każdym szczeblu rozgrywkowym widzimy, jak zawodnik po dobrych biegach miewa słabsze. Taki jest sport żużlowy i niekiedy ciężko jest nadążyć do każdego wyścigu z ustawieniami. Zawsze można się pomylić, ale zawodnicy szybko wyciągnęli wnioski. Nie było tak, że po udanych biegach na początku, przespaliśmy środek zawodów, tylko po jednej "wpadce" chłopaki się pozbierali.
Czy pamięta pan kiedy Unia wygrała pierwsze cztery biegi w meczu podwójnie?
Nie pamiętam dokładnie. Na pewno dobry początek, ale nie aż tak, mieliśmy w sezonie 2015, w domowym meczu przeciwko drużynie z Torunia (18:6 - przyp. red.).
W takim razie przypomnę. W październiku 2014, w meczu o brązowy medal przeciwko drużynie z Zielonej Góry Unia prowadziła po pięciu biegach 25:5 i początek meczu z Orłem był pierwszym podobnym, od tamtego spotkania.
Czyli można powiedzieć, że historia po czterech biegach się powtórzyła (uśmiech).
Czy Unia, jeśli wystartowałaby w takim składzie, jak w meczu z Orłem i pojechała podobnie, jest w stanie sprawić niespodziankę w ostatnim pojedynku sezonu w Gdańsku?
Oczywiście zwycięstwa w meczu z Orłem nie można nazwać "fuksem". W ten sposób można szczęśliwie wygrać jeden bieg lub dwa. W całym spotkaniu pokazaliśmy, że stać nas było na dobrą jazdę. Wierzę w to, że jeśli podobnym składem pojedziemy do Gdańska, to podejmiemy rękawicę. Myślę, że wówczas możemy być równorzędnym przeciwnikiem dla ostatnich ligowych rywali.
Czytaj także:
GKM gotowy na różne scenariusze. W przypadku degradacji, chcą pójść drogą Apatora Toruń
Półtora okrążenia: Wróżenie z fusów. Włókniarz nie odpuści w Grudziądzu