Nie udało się zrealizować celu postawionego przed rozgrywkami drużynie Eltrox Włókniarza Częstochowa. Zespół dowodzony przez trenera Piotra Świderskiego miał za zadanie wywalczyć awans do fazy play-off. Po poniedziałkowej wygranej Fogo Unii Leszno w Zielonej Górze wiemy już, że częstochowianie nie zajmą miejsca w pierwszej czwórce PGE Ekstraligi.
Z takim obrotem sprawy w Częstochowie byli jednak pogodzeni od jakiegoś czasu. Tylko niepoprawni optymiści wierzyli jeszcze, że przy splocie korzystnych dla Włókniarza wyników spotkań innych drużyn, biało-zieloni rzutem na taśmę zameldują się w play-offach.
Za głównego winnego niepowodzenia w lidze okrzyknięto Fredrika Lindgrena, który miał być obok Leona Madsena drugim filarem zespołu. Szwed nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a niektórzy do teraz prezesowi Michałowi Świącikowi wypominają, że Lindgren został w drużynie kosztem Jasona Doyle'a, który odszedł do leszczyńskiej Unii. Nie jest to do końca prawda, bo Lindgren posiadał (i nadal posiada) ważny kontrakt, ale z drugiej strony nie ma umów, których nie da się rozwiązać.
ZOBACZ WIDEO Wkurza go, kiedy ludzie tak mówią. Wielki mistrz zabrał głos
Najpierw regulamin
Po ostatnim meczu ligowym Lwów we Wrocławiu, gdzie Włókniarz przegrał 42:48 z Betard Spartą pod postem klubu z Częstochowy na Facebooku można było przeczytać komentarze fanów, którzy domagają się zmian i odejścia Lindgrena. W tym miejscu jednak należy zadać sobie pytanie czy częstochowianie będą mieli możliwość przeprowadzenia jakościowej wymiany. Przecież zmiana dla zmiany nie ma żadnego sensu.
- W tym momencie to trudne pytanie. Zarząd na pewno nie zaniedbuje sprawy i rozmawia z potencjalnymi kandydatami do drużyny mając na uwadze to, co w tym roku się działo z niektórymi zawodnikami. Nie pojechali zgodnie z oczekiwaniami, może i nawet zawiedli - zastanawia się Marian Maślanka, były wieloletni prezes Włókniarza, który sięgnął z tym klubem po wiele sukcesów z mistrzostwem Polski na czele.
Zwraca on uwagę na inną kwestię. Póki co nie wiemy, jakie w przyszłym sezonie będą obowiązywać przepisy. - Dużo mówi się o KSM-ie. Jeśli ten przepis wejdzie w życie, to tacy zawodnicy jak Fredrik Lindgren czy Bartosz Smektała z niskim KSM-em będą bardzo atrakcyjni na rynku. Na razie spokojnie bym do tego podchodził, ale oczywiście rozmawiać trzeba, przygotować różne symulacje na każdy wariant, który może być. Trzeba to zrobić z głową, spokojnie i ostrożnie - podkreśla.
Podpytywali Duńczyka
Według naszych informacji, Włókniarz Częstochowa sondował już możliwość pozyskania z Motoru Lublin Mikkela Michelsena, ale ten chce zostać w swoim dotychczasowym klubie i obecnie wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. - To właśnie taki rodzaj działalności w tej chwili, czyli takie wstępne rozmawianie, podpytywanie. Do konkretów przejść nie można, bo nie znamy najważniejszej sprawy, czyli regulaminu, który będzie obowiązywać w przyszłym sezonie - komentuje Maślanka.
I dodaje, że Michelsen to rzeczywiście dobra opcja, jednak zwraca uwagę na jedno "ale": - Jest to zawodnik na fali wznoszącej, rozwija się, jeździ bardzo ambitnie, ostro. Idzie do przodu świadom tego, że ma szanse i talent, by dużo w żużlu osiągnąć. W przyszłym roku pojedzie jednak w Grand Prix i wcale nie jest powiedziane, że to nie odbije się w jakiś sposób na jego jeździe w lidze.
W tej chwili rynek jest tak skostniały, że trudno wskazać nazwisko zawodnika, który mógłby dołączyć do Włókniarza jako drugi lider. W przypadku spadku ZOOleszcz DPV Logistic GKM-u Grudziądz ciekawą opcją mógłby być Nicki Pedersen, którego ostatnio do Marwis.pl Falubazu Zielona Góra polecał Władysław Komarnicki (czytaj całość ->>).
- Punkty na pewno by przywoził, bo to zawsze perfekcyjnie przygotowany zawodnik sprzętowo, mentalnie. Te rzeczy, które się o nim mówi, że ma trudny charakter itd. Pewne zachowania się u niego nie zmienią, ale niektóre się zmieniły i widać po jego jeździe w drużynie z Grudziądza, że to jest już inny zawodnik. Pewien poziom punktowy gwarantuje, ale pozostaje kwestia ile by to kosztowało i jak byłoby to ułożone. Myślę jednak, że warto rozmawiać - mówi Maślanka, który sam zatrudnił w przeszłości Pedersena we Włókniarzu (2008 - 2009).
Polacy bez zmian?
W przypadku Polaków, zmian raczej nie będzie. Chyba, że do PGE Ekstraligi wróci ROW Rybnik, który wtedy na pewno będzie namawiać do powrotu Kacpra Worynę. Z drugiej strony zawodnik podkreśla, że ma bardzo dobre relacje z prezesem Świącikiem, a i u kibiców Włókniarza ma dobrą prasę mimo słabego początku sezonu. Zostać mają też Jakub Miśkowiak i Bartosz Smektała.
W przypadku tego drugiego mówi się o rozczarowaniu. On sam po sobie oczekiwał więcej. Jednak nie same wyniki są największą bolączką. - Niepokojący jest styl jazdy Bartosza Smektały. Widać, że ma sprzęt, a jedzie powiedziałbym, że bojaźliwie. Trudno powiedzieć, z czego się to bierze i moim zdaniem tu jest największy problem, jak go odblokować. Przecież on naprawdę potrafi dobrze jeździć - dostrzega Marian Maślanka.
Kibice Włókniarza raczej na pewno mogą natomiast zapomnieć o Maksymie Drabiku, który mógłby pojawić się w miejsce Jonasa Jeppesena jako zawodnik U-24. Drabik najprawdopodobniej zasili eWinner Apator Toruń. - Wraca do sportu żużlowego Maksym Drabik, jakieś rozmowy zarząd na pewno będzie prowadził, ale myślę, że będzie to bardzo trudne, aby jeździł on w Częstochowie. Jeppesena bym nie skreślał, bo jest waleczny i ambitny. Wygrał parę biegów w mocnym stylu. Dużo pracy go czeka, ale potencjał w nim jest - podsumowuje Maślanka.
Zobacz także:
Wierzą w obietnice prezydenta
Włókniarz nie odpuści w Grudziądzu