[b][tag=62126]
Jarosław Galewski[/tag], WP SportoweFakty: Co takiego stało się przez tydzień, że drużyna, która przegrała na własnym torze w pierwszej kolejce, była w stanie wygrać w drugiej rundzie na wyjeździe w Częstochowie?[/b]
Piotr Pawlicki, zawodnik Fogo Unii Leszno: Zacznę od tego, że moim zdaniem mamy za mało materiału, by przeprowadzać dogłębne analizy. Za nami tylko dwa mecze. Ciągle jesteśmy na początku drogi. Każdy z nas miał mało jazdy, bo wirus się rozhulał i wszyscy zmagamy się przez to z wieloma ograniczeniami. Nie było dużej liczby sparingów, a przez to zawodnicy nie mają pełnej wiedzy o swoim sprzęcie.
A co do zmiany, która zaszła po pierwszym meczu, to mogę powiedzieć, że wykonaliśmy naprawdę dużo pracy. Już na pierwszym treningu po inauguracji w Lesznie zażartowałem sobie, że teraz trzeba odpokutować za swoje błędy. Trenowałem przez trzy dni. Nawet w deszczu i podczas opadów śniegu. Przyjemnie nie było, ale uważam, że to sporo dało. Poza tym teraz nie jest łatwo znaleźć optymalne ustawienia, bo sporo zamieszanie wprowadzają niskie temperatury. Silniki pracują zupełnie inaczej. Jeszcze raz chce jednak powtórzyć, że na analizy i wnioski zbyt wcześnie, choć oczywiście nie da się ukryć, że w Częstochowie byliśmy silniejsi niż w rywalizacji ze Stalą.
ZOBACZ WIDEO Historia Bartosza Zmarzlika - żużlowe złote dziecko
Może problemem był domowy tor? Trener Piotr Baron po inauguracji mówił, że źle go przygotował. Wziął winę na siebie.
Wiem, że trener tak powiedział, ale ja jako kapitan czuję to zupełnie inaczej.
Czyli jak?
Moim zdaniem trener nie powinien brać winy na siebie. Ja nie widzę żadnego błędu po jego stronie. Jesteśmy zawodnikami, którzy od wielu lat ścigają się w PGE Ekstralidze i zwyczajnie nie powinniśmy tłumaczyć się torem. Tym bardziej po meczu u siebie.
Może trener wziął winę na siebie, bo chciał zdjąć krytykę z zawodników?
Nie mam pojęcia, czemu to zrobił. Oczywiście, jeśli trener tak czuje, to ma prawo głośno mówić, co leży mu na sercu. Jako kapitan uważam jednak, że tor nie może być wytłumaczeniem. Moje zdanie jest takie, że drużyna popełniła błędy, nie potrafiła się odnaleźć i dlatego przegraliśmy. Tylko Jason Doyle i Emil Sajfutdinow pojechali w tym spotkaniu tak, jak powinni. Poza tym, kiedy wróciłem już do domu, to doszedłem do wniosku, że lepiej było przegrać na inaugurację niż później. Mamy czas to odrobić i po części udało się już w Częstochowie.
Rozumiem, że nie chcesz tłumaczyć się torem, ale jakie są wnioski? Czy na kolejne domowe mecze powinien być przygotowany inaczej?
Myślę, że nie ma mowy o żadnej rewolucji i przewracaniu wszystkiego do góry nogami. Drużyna za bardzo się nie zmieniła, wiemy co lubimy, więc gwałtownych ruchów nie będzie. Z Gorzowem pewnie nie było tego, co leży nam najbardziej. Trudno to porównać do ubiegłorocznych półfinałów czy finałów. Postaramy się do tego wrócić, ale jeszcze raz powtarzam, że nie należy robić z tego problemu wielkiej rangi, bo w pierwszej kolejce większość z nas popełniła błędy, które nie powinny mieć miejsca.
Po pierwszej serii meczu w Częstochowie powiedziałeś, że dobrze wyjeżdżasz ze startu, ale nie jesteś zadowolony z jazdy na dystansie. Czy po zakończeniu spotkania czułeś już, że znalazłeś to, czego szukałeś?
Do ideału daleka droga, bo mam za mało indywidualnych zwycięstw i za dużo wpadek. Na dziś nie jestem z siebie zadowolony, ale cieszę się z sukcesu drużyny, która wróciła z wyjazdu z wygraną. Ze swoim problemem walczę już od zeszłego roku.
Dlaczego tak długo to trwa?
Nie wiem, ale już w zeszłym roku miałem tak, że bardzo dobrze wyjeżdżałem ze startu, a później brakowało mi prędkości. Były mecze, w których budowałem przewagę, ale także sporo takich, kiedy rywale cały czas siedzieli mi na ogonie. Muszę to poprawić i cały czas nad tym pracuję. W Częstochowie po dwóch pierwszych biegach podjąłem duże ryzyko i to wypaliło. Myślę tez, że nie zdecydowałbym się na tak odważny ruch, gdyby nie te intensywne treningi po inauguracji, o których wcześniej powiedziałem. Bardzo mi to pomogło, bo wiedziałem, co trzeba zmienić.
A może zmobilizowała was krytyka po inauguracji? Niektórzy szybko zaczęli mówić, że Fogo Unia na pierwszą w tym roku wygraną będzie musiała trochę poczekać.
To pytanie do prezesa i trenera, bo oni chyba bardziej zwracają uwagę na to, co się pisze i dostają więcej pytań niż zawodnicy. Mnie takie historie nie dotyczą, bo od lat w trakcie sezonu mało czytam. Nie robię tego prawie w ogóle. Omijam szerokim łukiem wszystkie dyskusje i dzięki temu lepiej się czuję. Stawiam na ciężką pracę z moim teamem, a cała otoczka nie jest dla mnie.
Może nie czytasz, ale zakładam, że dotarły do ciebie komentarze, że Pawlicki czasami celowo się przewraca, bo liczy, że sędzia powtórzy bieg lub wykluczy rywala. Co sobie wtedy myślisz?
Jeśli są ludzie, którzy naprawdę tak uważają, to gratulacje dla nich. Każdemu mogę przybić piątkę, ale w dyskusję z nimi wchodzić nie będę. Jeśli ktoś sądzi, że celowo się przewracam, to ma do tego prawo, a ja przecież nic i tak z tym nie zrobię. Mogę się jedynie pośmiać. Na przykład tak jak robię to teraz po twoim pytaniu.
Powiedziałeś na wstępie, że na razie trudno wyciągać wnioski, kto jest mocny, a kto słaby. To kiedy będzie na to właściwy czas?
Chyba w okolicach połowy maja. Wszystko musi się rozpędzić. Przede wszystkim chodzi o większą liczbę imprez. Kiedy pokaże się Szwecja, to zawodnicy zaczną łapać rytm. Swoje zrobią też indywidualne imprezy. Najważniejsza jest regularna jazda i czucie sprzętu. Kibice muszą pamiętać, że to nie jest normalny sezon, taki jak przed pandemią. Wcześniej byliśmy lepiej najechani, a od zeszłego roku wygląda to inaczej. To dlatego niektórzy mają problemy w pierwszych meczach, a później dochodzą z wszystkim do ładu i są skuteczni.
W Częstochowie juniorzy Fogo Unii zdobyli jeden punkt, ale drużyna i tak wygrała. To imponujące osiągnięcie. Pytanie tylko, czy podczas kolejnych meczów seniorzy będą musieli być niemal bezbłędni czy może widzisz jakieś światełko w tunelu dla waszej młodzieży?
Bardzo dużo z tymi chłopakami pracujemy. Pomagamy im przy motocyklach. Moim zdaniem z nimi wcale nie jest tak źle, jak niektórzy mówią. Kiedy jadą sami na treningach, to jazda wygląda naprawdę fajnie. Fajnie prowadzą motocykle, ich jazda nie jest kurczowa.
To co się dzieje?
Niestety, na razie jest problem, żeby przełożyć to na zawody, bo kiedy przychodzi do meczu, to brakuje luzu. Uważam, że swoje robią oczekiwania. Podam nawet przykład. Rok temu Kacper Pludra zaliczył świetny debiut w PGE Ekstralidze, a wszedł do gry w 14 biegu. Miał zatem ekstremalnie trudne zadanie. No ale wygrał i pokazał, że potrafi. Wtedy wyjechał jednak na tor, kiedy losy rywalizacji były rozstrzygnięte. Miał się tylko przejechać. Nikt od niego niczego nie oczekiwał. Dzięki temu w jego jeździe było widać luz. Uważam, że Kacper i Krzysiek muszą oswoić się z presją. Dajmy im jeszcze trochę czasu. Za chwilę dojdą im młodzieżówki, nabiorą pewności siebie i jestem przekonany, że pojawią się również punkty w lidze. Oni naprawdę ostro zasuwali zimą pod okiem Michała Turyńskiego i Piotra Barona. Są świetnie przygotowani sprzętowo przez klub. Jeszcze będziemy mogli na nich liczyć.
Zobacz także:
Bracia otarli się o śmierć
Bez nerwowych ruchów w GKM-ie