Żużel. Były zawodnik Włókniarza komentuje porażkę na inaugurację. Mówi o Lindgrenie i ostrzega przed Falubazem [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren w czerwonym kasku
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren w czerwonym kasku

Fogo Unia Leszno, mimo słabego początku, odwróciła losy meczu w Częstochowie i wygrała z Eltrox Włókniarzem 49:41. - Chyba pojawiło się za dużo kombinowania i poszło to w złą stronę - komentuje postawę Lwów Rafał Osumek.

Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Prognozował pan wyrównane spotkanie pomiędzy Włókniarzem a Unią. Początek był dla częstochowian obiecujący, ale im dalej w las, tym było gorzej. Co pana zdaniem stało się z drużyną?

Rafał Osumek, wychowanek Włókniarza, mistrz Polski z 1996 roku: Początek rzeczywiście był dobry, ale później goście lepiej dopasowali się do toru. Tymczasem zawodnicy Włókniarza musieli się pogubić, bo to widać po jeździe i punktacji. Leszczynianie zaczęli wygrywać starty, a gdy było trzeba to i wyprzedzali na dystansie. Druga część zawodów należała do nich. Wyciągnęli wnioski i trafili z przełożeniami. Jeśli chodzi o drużynę Włókniarza to może u zawodników pojawiło się za dużo kombinowania i zamiast polepszyć stan rzeczy, to go pogorszyli.

Jak pan przyjmuje tłumaczenie gospodarzy, że mieli problem z odczytaniem toru? Przecież byli u siebie, sporo trenowali i powinni wiedzieć lepiej, jak nawierzchnia się zachowa. Jak pan to widzi z perspektywy własnych doświadczeń?

No właśnie, takiego czegoś nie powinno być. Włókniarz miał dużo czasu by potrenować, a goście przyjechali, zrobili próbę i pojechali z marszu. Pamiętam jednak ze swoich czasów, że nie raz właśnie jak pojechało się z marszu to lepiej to wychodziło, niż jak się trenowało przez kilka dni. Wówczas w głowie kłębi się mnóstwo myśli, jest dużo kalkulacji. Za to zdarzało się, że gdy brakowało czasu by potrenować, to potem zawody lepiej wychodziły niż po kilku jednostkach treningowych. Wiadomo, że to początek sezonu i każdy chce jak najlepiej wypaść. Sprawdza się różne silniki, motocykle, aż natrafi na to, co pasuje. Pamiętajmy, że Unia w pierwszej kolejce też przegrała u siebie. Czytałem, że Piotr Baron wziął winę na siebie za złe przygotowanie toru. Włókniarzowi dałbym czas na złapanie odpowiedniego rytmu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Magazyn PGE Ekstraligi. Chomski, Krakowiak, Świderski i Kuźbicki gośćmi Musiała

Jest pan zaskoczony tym, jak zaprezentował się Bartosz Smektała? Jego słaba postawa jest o tyle dziwna, że zawsze na torze w Częstochowie radził sobie dobrze. 

Też z jego strony oczekiwałem większej zdobyczy punktowej. Oceniałem, że jest w stanie zrobić 8-10 punktów, tymczasem wypadł słabo. Zastanawiam się czy znaczenia nie miało to, że przyjechała jego była drużyna i jemu strasznie zależało, aby się dobrze pokazać. Wówczas wiemy, jak najczęściej bywa. Gdy za bardzo się chce, to wychodzi w drugą stronę. Może się chłopak spalił. Skutecznie jeździć przecież potrafi.

Jego, jak i Kacpra Worynę można jeszcze jakoś wytłumaczyć, bo debiutowali we Włókniarzu i poznają tor. Co natomiast pana zdaniem dzieje się z Fredrikiem Lindgrenem? Przedsezonowe obawy okazały się nie być przesadzone. Tym bardziej, że już w zeszłym roku Szwed w lidze miał problemy.

Trudno go usprawiedliwiać, bo to zawodnik doświadczony, startujący we Włókniarzu kolejny rok z kolei, żużlowiec, który jeździ w cyklu Grand Prix i zajmuje czołowe lokaty. Wytłumaczyć można go początkiem sezonu, a co za tym idzie, niedopasowaniem sprzętu. Tylko, że tak jak pan wspomniał, już w zeszłym sezonie niespecjalnie mu szło. Jeśli problem leży w nim, to pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że w najbliższym czasie doprowadzi do tego, że wróci do dobrej dyspozycji, bo gdyby pojechał na swoim wysokim poziomie, to w niedzielę wynik pewnie mielibyśmy w drugą stronę.

Przeczytałem opinię, że w życiu Lindgrena ostatnio za dużo się dzieje. Narodziny córki, wcześniej ślub, budowa domu w Częstochowie, umowa z firmą Monster i wynikające z niej zobowiązania marketingowe, a że w tym wszystkim brakuje czasu dla żużla.

Nie jest to wykluczone. Faktycznie dużo spraw pozasportowych się u niego nawarstwiło. Jego życie prywatne się zmieniło, jednak to jest zawodowiec i powinien sobie z tym dać radę. Jak już wspomniałem, kibicom Włókniarza pozostaje mieć nadzieję, że to tylko jedynie falstart na wejściu w sezon w jego wykonaniu.

Ciekawie zaprezentował się Jonas Jeppesen, który obok Leona Madsena był bardzo waleczny. Dostał jednak tylko trzy szanse. Czy pana zdaniem to był błąd Piotra Świderskiego, że więcej nie skorzystał z młodego Duńczyka?

Nie jestem zwolennikiem zmieniania zawodnika po jednym słabszym biegu i odstawiania go na bok. Przed sezonem mówiło się, że to waleczny chłopak i potwierdził to w niedzielę. My możemy jednak tylko spekulować, co było przyczyną takich decyzji, bo nie jesteśmy w środku drużyny. Na razie nie wiemy, czy może pojawiły się jakieś kłopoty zdrowotne czy sprzętowe.

Jaka prognoza dla Włókniarza na najbliższy czas? Kolejny mecz już w piątek z Falubazem, więc czasu na przygotowania nie jest za wiele.

Tak jak mówiłem jeszcze przed meczem. Mamy dopiero początek sezonu. Unia przegrała u siebie ze Stalą i może to ich dodatkowo zmobilizowało. Popracowali nad sprzętem i do Częstochowy przyjechali wygrać, co zresztą uczynili. W połowie zawodów rozpracowali tor. Uważam, że każdy mecz w PGE Ekstralidze będzie trudny. Nie kupuję tego, że ktoś jest skazywany na przegraną. Wszystkie zespoły w Ekstralidze są mocne i nie można czuć się wygranym jeszcze przed meczem. Falubaz przecież w zeszłym roku wygrał u nas zawody.

Włókniarz musi więc na Falubaz uważać. 

Zgadza się. Wbrew pozorom drużyna z Zielonej Góry ma dobry team. Są w nim klasowi zawodnicy, którzy w Częstochowie potrafią jeździć. Nasz tor im pasuje. Trzeba się pilnować zwłaszcza u progu sezonu, gdy nie każdy jest rozjeżdżony lub ma problemy ze sprzętem. Jeszcze różne rzeczy mogą się dziać.

Czytaj również:
-> Bez juniorów też można! Seniorzy dali koncert i Fogo Unia wygrała w Częstochowie!
-> Piotr Baron o przemianie Fogo Unii

Źródło artykułu: