Żużel. Szpila tygodnia: Czas na żużlowe orliki. Tak, aby było gdzie trenować [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: motocykl pit bike
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: motocykl pit bike

Od kilku tygodni debatujemy nad tym, na co przeznaczyć środki z nowego kontraktu telewizyjnego z Canal+. Dorzucę jedną propozycję. Żużlowe orliki, czyli małe obiekty, gdzie można by szkolić na pit-bike'ach. Teraz takich torów prawie nie ma.

Nowy kontrakt telewizyjny z Canal+ to ogromna szansa dla żużla, stąd też od kilku tygodni trwa dyskusja nad tym, na co przeznaczyć rekordowe środki. Tak, aby nie zostały one przejedzone - czytaj nie trafiły wyłącznie do kieszeni żużlowców.

Wiemy już, że jeden z pomysłów zakłada utworzenie przez kluby PGE Ekstraligi drużyn rezerw, w których mogliby jeździć młodsi zawodnicy, którzy tym samym mieliby zapewnioną okazję do regularnej jazdy. To w zamyśle ma doprowadzić do zwiększenia bazy żużlowców dostępnych w Polsce, która z roku na rok maleje.

Jednak abyśmy mieli w ogóle tylu chętnych do jazdy w drużynach rezerw, to najpierw trzeba mieć chętnych w szkółkach żużlowych. Z tym jest różnie, chociażby ze względu na koszty. Nieprzypadkowo ostatnio w regulaminie pojawił się zapis o możliwości szkolenia na pit-bike'ach, których wielkim orędownikiem jest trener kadry narodowej - Rafał Dobrucki.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Który z Holderów był większym rozrabiaką? "Pozwalano mu na zbyt wiele"

Pit-bike'i są tańsze niż motocykle do miniżużla, a przy tym bardziej dostępne i łatwiejsze w serwisowaniu. Też pozwalają wyrobić odpowiednie nawyki i sylwetkę na motocyklu. Słowem - same plusy. Jest jednak jeden minus. Brak infrastruktury.

Kluby chcące szkolić na pit-bike'ach mogłyby korzystać z torów do miniżużla, co jednak trochę mija się z celem, bo nikt nie zamierza uśmiercać tej odmiany żużla dla najmłodszych. Alternatywa? Za bardzo jej nie ma. Dziś, posiadając pit-bike'a, rodzic ze swoją pociechą musi ryzykować i trenować na oddalonych od zabudowań nieużytkach i liczyć na to, że nie dostrzeże tego straż miejska albo policja. Bo w innym przypadku może się to zakończyć mandatem.

Dlatego warto pomyśleć nad tym, aby w ramach w odpowiedniego wykorzystania środków z Canal+ PZM, Speedway Ekstraliga albo kluby zaczęły proces budowania "żużlowych orlików". Tak jak przed Euro 2012 masowo powstawały u nas małe obiekty piłkarskie, tak teraz wykorzystajmy boom i koniunkturę na żużel, bo ona może się kiedyś skończyć.

Z pit-bike'ami jest o tyle łatwo, że do nauki tych najmłodszych wystarczy niewielki skrawek ziemi. Biorąc pod uwagę szkolenie pod kątem speedwaya, nawet nie trzeba dużej infrastruktury. To nie jest tor pod wyścigi asfaltowe, co wiązałoby się ze sporymi kosztami. Z niezłym skutkiem pod Wrocławiem funkcjonuje przecież chociażby mały obiekt w Bąkowie, gdzie za kadencji Dobruckiego zwykła pojawiać się Młoda Sparta w celu odbywania treningów.

Paradoksalnie, tworzenie "żużlowych orlików" nie musi być kosztowne dla klubów. Wystarczy nieco kreatywności i chociażby wynajęcie od któregoś ze sponsorów kawałka ziemi z przeznaczeniem na mały tor do treningów. Trzeba tylko chcieć.

Marzy mi się sytuacja, w której w każdym mieście żużlowym, gdzieś na jego obrzeżach, funkcjonuje taka mała przestrzeń dla fanów pit-bike'ów. Miejsce, gdzie osoby ćwiczące jazdę na motocyklu nie muszą się obawiać ewentualnej interwencji straży leśnej, straży miejskiej czy policji, a co za tym idzie - mandatu.

Czy to mrzonki? Nie wiem, ale też przed laty nie marzyło nam się, aby w Polsce funkcjonowało aż tyle obiektów stricte miniżużlowych. Z czasem rozwinęliśmy się jako kraj, zmienił się też sposób szkolenia nowych zawodników, a więc pojawiły się i minitory. Oby podobna "rewolucja" wkrótce rozegrała się na naszych oczach ponownie, tym razem z korzyścią dla tych, którzy chcą trenować na pit-bike'ach.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
Patryk Dudek zakażony koronawirusem
Kluby PGE Ekstraligi będą się bić o gości

Źródło artykułu: