Żużel. Niemożliwe nie istnieje. Kilka dni po sporej kompromitacji sprawili jeszcze większą niespodziankę!

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mecz KSM - Lubawa Litex. Kenneth Hansen na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Mecz KSM - Lubawa Litex. Kenneth Hansen na prowadzeniu

Są mecze z drużynami, w których kibice mogą być pewni o emocje. W Krośnie, odkąd w latach 80. reaktywowano żużel, często do takich spotkań należały domowe potyczki z zespołem z Ostrowa. Zwłaszcza ta z 2011 roku dała się zapamiętać.

Nie był to szczęśliwy okres dla wilków. Ówczesny klub z Krosna, KSM, lizał rany po wcześniejszym sezonie, który mocno go pogrążył finansowo. Drużyna nie należała do najmocniejszych i przeważnie przegrywała. Szczególnie jedna porażka odbiła się głośnym echem. 19 czerwca Lubawa Litex Ostrów zdemolowała na swoim torze KSM aż 74:16. To jedna z najwyższych porażek w historii tego ośrodka ("słynne" 75:14 z 1995 roku w Lesznie trudno będzie przebić).

- Kompromitacja i tyle - komentował wyraźnie podłamany trener Ireneusz Kwieciński. - Nawet w najczarniejszym scenariuszu nie zakładałem, że będzie trzeba stosować rezerwę taktyczną, tylko po to, by uzbierać trochę więcej niż 15 punktów. Cóż więcej powiedzieć o takim meczu?

Planowany tydzień później rewanż w Krośnie miał być formalnością ze strony ostrowian. Trudno zresztą było oczekiwać zwycięstwa KSM-u wobec różnych problemów, z którymi klub zmagał się. Lubawa Litex natomiast z powodzeniem walczyła o awans i była liderem drugoligowej tabeli.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Przedpełski: Jest to frustrujące, kiedy ktoś na starcie spisuje cię na stratę. Myślę, że Apator ma fajny skład

KSM chciał jednak rewanżu za pogrom. - Musimy i zrobimy wszystko, aby ten mecz wygrać. Wiem co mówię - zapowiadał wiceprezes Wojciech Zych. Te słowa nie były brane na poważnie. Internauci w komentarzach zwykle gratulowali działaczowi bujnej wyobraźni i sugerowali, że dla krośnian wygraną może być zdobycie 30 punktów.

Tymczasem KSM sprawił faworytowi psikusa. Krośnianie sensacyjnie zwyciężyli 47:43, w dodatku tracąc kilka punktów przez defekty (w tym dwa na prowadzeniu). Strzałem w dziesiątkę okazało się zakontraktowanie w roli "gościa" Artura Czai. 17-latek z Włókniarza Częstochowa zdobył 11 punktów i wydatnie pomógł wygrać gospodarzom. Ci wykorzystali też fakt, że Lubawa Litex przyjechała do Krosna bez odbywającego karę meczu Adriana Gomólskiego. Z drugiej strony miejscowi nie mogli korzystać z będącego w świetnej formie u progu sezonu Patricka Noergaarda i Josefa Franca, więc trudno było zwalać winę za porażkę na osłabienie.

- Nie wiem jak to nazwać. Tydzień temu pokonujemy drużynę krośnieńską do 16, jesteśmy liderem, mierzymy wysoko, a dzisiaj przegrywamy. Mimo że byliśmy osłabieni brakiem Gomólskiego, to nie powinniśmy tego spotkania przegrać - mówił poddenerwowany trener gości Jan Grabowski.

- Tak to ma właśnie wyglądać - cieszył się z kolei Wojciech Zych. - Nigdy nie wolno się poddawać. Trzeba wierzyć w sukces i walczyć. Cieszę się, że zmazaliśmy plamę z Ostrowa. Drużyna była zmobilizowana i zdeterminowana. To dało efekt - dodawał.

Świetnie w zespole z Krosna pojechał Kenneth Hansen. Duńczyk był bliski zdobycia czystego kompletu 15 punktów. Przeszkodziło mu w tym jednak niefortunne zdarzenie w jednym z wyścigów, w wyniku którego prowadzący Aleksiej Charczenko upadł, atakujący go Hansen mocno wyhamował, a Mariusz Staszewski błyskawicznie przeszedł z trzeciego miejsca na pierwsze. U przejezdnych rewelacyjnie prezentował się Władimir Borodulin. 19-latek z Rosji był piekielnie szybki i to dzięki niemu goście do ostatniego wyścigu mieli szansę na zdobycie punktów.

W trudnym dla krośnieńskiego ośrodka czasie, kiedy powodów do satysfakcji było mało, to zwycięstwo smakowało szczególnie. Ostrowian natomiast porażka w Krośnie mogła kosztować brak awansu. Ze względu jednak na planowane powiększenie Ekstraligi Żużlowej, do 1. ligi awansowały aż trzy drużyny. Lubawa Litex uczyniła to z trzeciego miejsca, choć do Stokłosa Polonii Piła straciła tylko dwa punkty, a do Lubelskiego Węgla KMŻ jeden. Gdyby nie porażka w Krośnie - ostrowianie byliby pierwsi.

Lubawa Litex Ostrów - 43: Mariusz Węgrzyk - 2 (1,1,d,0), Emil Idziorek - 0 (0,0,-,-), Tobias Kroner - 7 (1,3,d4,4,0), Aleksiej Charczenko - 8+2 (3,2*,2,u1,1*), Mariusz Staszewski - 11 (3,2,1,3,2), Łukasz Sówka - 1 (1,0,0,-), Władimir Borodulin - 14+1 (3,2,3,2*,2,2).

KSM Krosno - 47: Kenneth Hansen - 14 (3,3,3,2,3), Damian Celmer - 4+1 (2*,1,1,d1), Jan Jaros - 3+1 (d1,2*,0,1), Martin Malek - 8 (2,3,2,1,0), Borys Miturski - 6+1 (1*,d/st,3,1,1), Artur Czaja (gość) - 11 (2,2,-,1,3,3), Michael Hadek - 1 (0,1).

Zobacz także:
Quiz. Pamiętasz Top Secret, Moneymakesmoney.pl albo Dark Dog? Dopasuj sponsora tytularnego do drużyny!
Apator w zeszłym roku stracił aż 60-70 proc. wpływów! Termiński mówi, co uratowało klub

Komentarze (3)
avatar
xab
22.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Faktycznie mecze z Ostrowem miały swój klimat. Pamiętam taki chyba z 95 roku, gdzie przegrywaliśmy przez całe zawody a Bodi i Głogowski po ciężkim boju wygrali 5:1 ostatni bieg i cały mecz 46:4 Czytaj całość
avatar
Bombardier.
22.01.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dokładnie reaktywacja miała miejsce w 1986r meczem z GKM GRUDZIĄDZ.