Gdybym miał wskazać, co będzie najważniejsze w roku 2021, to bez wątpienia wskazałbym na próbę obrony tytułu mistrzowskiego przez Bartosza Zmarzlika. I to z co najmniej kilku powodów. Ten najważniejszy jest taki, że po raz ostatni żużlowiec zdobył trzy czempionaty z rzędu w latach 1968-1970 i był to legendarny Ivan Mauger.
W erze Speedway Grand Prix taka sztuka nie udała się jeszcze nikomu, a przecież cykl mistrzowski też miał swoich dominatorów - jak choćby Tony'ego Rickardssona czy Grega Hancocka. To wszystko sprawia, że przed Polakiem zadanie być może z tych "impossible". Może się jednak okazać, że polski żużlowiec ma coś z Toma Cruise'a - i nie tylko chodzi o podobny wzrost.
Bartosz Zmarzlik w roku 2021 zmierzy się z presją, jakiej nie widział żaden polski żużlowiec, bo i przecież wobec Tomasza Golloba nie było takich oczekiwań. Mentor gorzowianina zdobył "tylko" jeden tytuł mistrzowski, a sezon 2011 ułożył się w taki sposób, że dość szybko jasne było, że bydgoszczanin nie obroni mistrzostwa świata.
ZOBACZ WIDEO: Zmiana pokoleniowa w polskim sporcie? "Świątek, Zmarzlik i Błachowicz przerośli swoich mistrzów"
"Bij mistrza" - o tej starej zasadzie Zmarzlikowi będą próbowali przypomnieć rywale w roku 2021. Przecież miniony sezon pokazał, że rozpędzony Tai Woffinden potrafi być groźny do ostatniej rundy, że Fredrik Lindgren jest mocno zdeterminowany w walce o upragnione mistrzostwo, a przecież jeszcze są Emil Sajfutdinow, Leon Madsen czy Jason Doyle.
Pamiętam jak Woffinden po sukcesie w roku 2018 mówił, że chce zostać najlepszym żużlowcem w historii, że marzy mu się siedem tytułów mistrza świata, że wchodzi w najlepszy okres dla swojej kariery. Biłem mu brawa za te słowa, bo emanowała z nich ambicja sportowca, który jest świadom swojego naturalnego talentu i możliwości. Los jednak brutalnie skarcił Brytyjczyka - kolejny sezon przyniósł przecież Woffindenowi fatalną kontuzję kręgosłupa, a i przed nią żużlowiec nie brylował formą.
Zmarzlik podobnych słów jak Woffinden nie wypowie, bo jest innym typem człowieka, ale za to powtarzają je inni. Cenieni w środowisku eksperci nie mają wątpliwości, że gorzowianin może naznaczyć dekadę. Na motocyklu wyczynia rzeczy niebywałe, charakteryzuje go pełen luz, a przecież dopiero wkrótce skończy 26 lat. Pod tym względem można go zestawiać z Woffindenem - ten też miał 25 lat, gdy sięgał po drugi czempionat w karierze.
Im wyżej fruwać będzie Zmarzlik, tym większa będzie motywacja jego rywali, by wreszcie zrzucić gorzowianina z tronu. W końcu któremuś z nich się to uda. W końcu nic nie może trwać wiecznie, ale czy już w 2021 roku? Czy Zmarzlik w oczach kibiców wciąż tylko "może" obronić tytuł, czy już "musi" to zrobić?
I nie musimy daleko szukać, przywoływać przykładów Woffindena czy innych zagranicznych żużlowców. Mamy w kraju plejadę utytułowanych żużlowców - choćby Maciej Janowski ma prawo marzyć o tytule mistrza świata. Miał przecież swoje chwile chwały przed kilkoma miesiącami, gdy wygrał turniej Grand Prix we Wrocławiu i liderował cyklowi mistrzowskiemu. W roku 2021 wrocławianin zrobi wszystko, by tym razem dopiąć swego.
Dlatego rok 2021 widzę jako wyzwanie dla Zmarzlika - będzie się mierzyć z całą armią rywali, którzy spróbują go zrzucić z tronu. Gorzowianin mówił, że już w zeszłym sezonie presja związana z obroną tytułu dała mu się we znaki. Teraz będzie jeszcze większa. Obserwowanie tego, jak 25-latek sobie z nią poradzi, będzie ciekawym zjawiskiem.
Czytaj także:
Zmarzlik kontra Lewandowski. Powtórka sukcesu może być niemożliwa
Zmarzlik walczy o tytuł sportowca roku. Zbigniew Boniek komentuje