Żużel. Patryk Rolnicki krytycznie o swojej jeździe: Gorzej być nie może [WYWIAD]

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Patryk Rolnicki
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Patryk Rolnicki
zdjęcie autora artykułu

Oczekiwania wobec Patryka Rolnickiego były ogromne. Wielu widziało w nim lidera RzTŻ, tymczasem sezon 2020 przyniósł duże rozczarowanie względem jego osoby. Jak sam mówi, wie, co było tego powodem i przekonuje, że nie ma mowy, aby się to powtórzyło.

[b]

[/b]Patryk Rolnicki w sezonie 2020 wystąpił w sześciu spotkaniach Rzeszowskiego Towarzystwa Żużlowego uzyskując średnią biegową 1,500 pkt./bieg, co dało mu 24. pozycję w tabeli najskuteczniejszych zawodników 2. Ligi Żużlowej. *** Bartosz Komsta, WP SportoweFakty: Na początku podsumujmy krótko pana tegoroczny sezon. Nie przesadzę mówiąc, że chyba nikt w środowisku żużlowym nie spodziewał się takiego sezonu w pana wykonaniu. Przejścia młodzieżowców w okres seniorski bywają różne, ale pan chyba również spodziewał się, że będzie lepiej. Jak pan ocenia ten sezon, gdy emocje już opadły?

Patryk Rolnicki, RzTŻ: Generalnie przed sezonem myślałem i wręcz byłem przekonany, że inaczej to będzie wyglądało, ale już początek sezonu zweryfikował te plany, a dalej jak było, to wszyscy wiemy. Sezon pod każdym względem był jak najbardziej na minus i tego nie da się ukryć. W okresie przygotowawczym nastawiałem się na to, że odpadnie mi ten teoretycznie łatwiejszy bieg młodzieżowy, ale liczyłem, że wszystko będzie szło do przodu, tak jak do tej pory, gdy wchodziłem na kolejne etapy mojej kariery. Jak widać, tym razem wyszło inaczej. Mówi się, że przejście z grona juniorów do seniorów bywa trudne. Niektórym to przejście jednak wychodzi płynnie, ale jak widać na moim przykładzie, bywają też problemy. Ja nie do końca sobie z nimi poradziłem.

Wielu przed sezonem widziało w pana osobie potencjalnego lidera tego zespołu. Podczas oficjalnej prezentacji został pan wybrany kapitanem drużyny. To wszystko sukcesywnie zwiększało ciążącą na panu presję, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Czy to nie ona pana sparaliżowała?

Myślę, że to nie miało żadnego wpływu na moje przygotowania, nastawienie i późniejszą dyspozycję. Niektórzy, tak jak pan wspomniał uważają, że dodatkowo mnie to obciążyło i że w tym tkwi główny powód, dlaczego wyszło tak, a nie inaczej, ale zapewniam że nie tu był problem. Analizowałem to wielokrotnie. Wiem, co mam w głowie i co było problemem, ale zostawię to dla siebie.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

Był moment, że miał pan dosyć żużla? Odpuścił pan kilka treningów w trakcie sezonu. Bezradność odbierała chęć walki o skład czy zmęczenie żużlem sprawiało, że chciał pan od niego odpocząć?

Bezradność pojawiła się w pewnym momencie sezonu. Odpuszczanie przeze mnie treningów, to trochę wyolbrzymione, ale prawdą jest, że nie pojawiłem się bodajże na dwóch treningach, gdy składy meczowe były już ustalone, a ja wiedziałem, że nie pojadę w tych meczach. Nie myślałem o zakończeniu kariery, bo wierzyłem, że nadejdą lepsze dni.

Słusznie, bo w drugiej połowie sezonu coś ruszyło do przodu i pańskie wyniki się poprawiły. Co było receptą na powrót skuteczności? Przeorganizował pan zaplecze sprzętowe czy ostudził głowę?

Teraz, po upływie czasu wydaje mi się, że chyba przestałem się nadmiernie spinać, że ja coś muszę. To nie jest przecież tak, że nagle zacząłem trenować i się starać i wszystko się samo magicznie polepszyło. Trenowałem systematycznie cały czas, zimę przepracowałem jak nigdy wcześniej. W temacie przygotowań nie mam sobie nic do zarzucenia. Co roku zresztą jestem przygotowany fizycznie i sprzętowo na 200 proc. W osiąganiu dobrych wyników najbardziej przeszkadza mi moja psychika, którą staram się trenować i kształcić. Od razu zaznaczę i naprostuję tych, którzy mówią "jak się boi, to niech nie jeździ", albo "kontuzja i po zawodniku". Nie boję się, czasem po prostu za bardzo chcę, a wtedy nie wychodzi. Tak to już jest, nie tylko w żużlu.

Ostatecznie został pan w Rzeszowie. Komu bardziej zależało? Panu czy klubowi?

Po meczu z Wolfe Wittstock podszedł do mnie prezes Jan Madej. Zamieniliśmy kilka krótkich zdań na temat mojej przyszłości. Prezes pytał, czy chciałbym zostać w Rzeszowie, ale to była luźna, niezobowiązująca rozmowa. Po ostatnim meczu w Rzeszowie rozmowy już były bardziej konkretne. Generalnie to i klub był dalej za mną, chcąc dać mi kolejną szansę i ja również byłem chętny do pozostania i poprawienia moich wyników.

W kontekście przyszłego roku klub ma wobec pana jasno określony cel, jakim są starty na pozycji u24. Jak pan ocenia wprowadzenie takiego przepisu? Czy to daje panu większą pewność miejsca w składzie? Rywal na tę pozycję w RzTŻ jest tylko jeden.

Myślę, że pewności miejsca w składzie nie ma nikt. Wierzę, że nowy trener zobaczy nas na treningach, porówna, oceni i zadecyduje zgodnie z prezentowaną formą. Nikt mi nie da nic za darmo. Albo pokażę, że zasługuję na jazdę w danym meczu, albo obejrzę go na trybunach lub w telewizji. W tym roku już się trochę naoglądałem, a więc oczywistym jest, że wierzę w pierwszy scenariusz co tydzień.

W składzie RzTŻ doszło do dużych zmian. O jednej z nich właśnie pan wspomniał. Do sztabu szkoleniowego dołączył trener Michał Widera. Miał pan okazję już z nim pracować?

To prawda, trochę się pozmieniało w klubie, ale myślę, że wszystkim to wyjdzie na dobre. Gdy zmieniają się cele sportowe, to zmiany personalne są nieuniknione. Z trenerem Michałem Widerą nie miałem do tej pory większego kontaktu, lecz teraz jesteśmy cały czas na łączach telefonicznych, a za niedługo mam nadzieję, że się spotkamy i porozmawiamy dłużej osobiście. Pierwsze wrażenie sprawia bardzo pozytywne i jestem pewny, że nasza współpraca będzie jak najbardziej udana.

Czy RzTŻ w sezonie 2021 będzie silniejszy? Jak pan ocenia wasz skład?

W temacie przedsezonowych ocen co roku mówię to samo. Takie ocenianie nie ma najmniejszego sensu. Co roku oceniany jest ten i tamten skład, a później tor weryfikuje, kto jest silny a kto słabszy. Na pewno damy z chłopakami z siebie wszystko, żeby zadowolić ludzi w klubie, z prezesem i trenerem na czele oraz oczywiście naszych kibiców.

Dziękuję za rozmowę i życzę pomyślnego sezonu 2021.

Dziękuję. Bardzo chciałbym pozdrowić prawdziwych kibiców, którzy wspierają mnie i nas, jako drużynę. Dziękuję wszystkim tym, którzy byli ze mną w tych trudnych dla mnie chwilach. Mogę tylko dodać, że już teraz ciężko pracuję nad przygotowaniem fizycznym, a ponadto zrobię wszystko, żeby nie sprawiać więcej zawodu moją dyspozycją na torze. Przecież gorzej być nie może, musi być tylko lepiej.

Czytaj także: - Żużel. Przełom w Niemczech. Jest szansa na więcej żużla w ogólnodostępnej telewizji - Żużel. Plebiscyt szansą na sukces. Bartosz Zmarzlik może znów zaskoczyć

Źródło artykułu: