Żużel. Podsumowanie 20-lecia klubów. W Toruniu i sukcesy, i bolesne chwile. Łaguta najgorszym transferem

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Chris Holder
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Chris Holder

Toruński klub od 2001 roku świętował sporo sukcesów, choć nie zabrakło także bolesnych dla kibiców i działaczy chwil. Oto podsumowanie dwudziestolecia eWinner Apatora Toruń.

Największy sukces: Zdobycie Drużynowego Mistrzostwa Polski w 2008 roku

Torunianie swój ostatni tytuł Drużynowych Mistrzów Polski świętowali w 2008 roku. Niewiele wcześniej klub stał na skraju upadku, wtedy jednak w Grodzie Kopernika zaczęła się "era Unibaxu". Choć wielu fanom czarnego sportu kojarzy się ona z budowaniem "dream-teamu" i kontrowersjami, w tamtym czasie przyniosła sukces, choć skład drużyny na papierze nie wyglądał aż tak imponująco, co nie oznacza oczywiście, że był kiepski.

Nie było w nim największych nazwisk - co pokazuje klasyfikacja indywidualna ekstraligi z tamtego sezonu - wszystko sprowadzało się do wyrównanej, niezwykle solidnej ekipy. W rolę liderów wcieliły się ikony klubu - Ryan Sullivan i Wiesław Jaguś, a na zbliżonym do nich poziomie prezentował się startujący wtedy jeszcze jako junior Chris Holder. Nieźle radzili sobie też Hans Andersen, Adrian Miedziński i Robert Kościecha.

Wszystko to złożyło się na zdobycie złotych medali, co przy okazji było również pięknym pożegnaniem się ze stadionem przy ulicy Broniewskiego 98. Kilka miesięcy później "Anioły" przeniosły się na nowoczesną Motoarenę.
[nextpage]

Największa porażka: Spadek do 1. Ligi w 2019 roku

Ostatnie lata nie należały do najlepszych w historii toruńskiego klubu. Mogło się wręcz wydawać, że wszystko układa się w taki sposób, aby eWinner Apator  wreszcie spadł z najwyższej klasy rozgrywkowej. Koszmar kibiców z Grodu Kopernika urzeczywistnił się w 2019 roku, kiedy drużyna prezentowała się fatalnie, mając spore problemy nawet w spotkaniach przed własną publicznością, przez co ostatecznie zespół nie zdołał utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

[nextpage]

Bohater: Wiesław Jaguś

Wiesław Jaguś przez całą karierę reprezentował barwy Apatora, będąc przy tym naprawdę niezwykle solidnym zawodnikiem, którego w swoich szeregach chciałoby mieć wiele zespołów. Ikona toruńskiego żużla była jednak wierna swojemu klubowi, a oprócz dobrych wyników indywidualnych, w latach 2001-2010, Jaguś wraz z drużyną dwukrotnie świętował wygranie ligi, łącznie zdobywając z nią 6 krążków. Z pewnością zapracował na status niezapomnianego zawodnika.
[nextpage]

Najlepszy trener: Jan Ząbik

Wybór nie mógł być inny. Jan Ząbik jest uwielbiany przez toruńskich kibiców, od lat przekazując swoją wiedzę szczególnie młodym zawodnikom. Wiele sukcesów klubu w ciągu ostatnich 20 lat, to także efekt jego pracy.
[nextpage]

Niezapomniany mecz: Spotkanie o złoto w 2001 roku

W 2001 roku coraz więcej wskazywało na to, że torunianie po wygraniu rundy zasadniczej ostatecznie będą musieli obejść się smakiem i zakończą rozgrywki na 2. miejscu. Wszystko potoczyło się jednak tak, że do decydującego starcia doszło 7 października 2001 roku, kiedy do Torunia przyjechała drużyna z Wrocławia, mająca w tabeli punkt przewagi.

Spotkanie było niezwykle wyrównane i emocjonujące, a o wszystkim decydował ostatni bieg. Apator miał dwa punkty przewagi, a w 15. gonitwie para Tony Rickardsson - Wiesław Jaguś wygrała podwójnie wprawiając w euforię tysiące kibiców obecnych na stadionie, którzy tłumnie wbiegli na tor, świętując zdobycie trzeciego w historii tytułu DMP.
[nextpage]

Najlepszy transfer: Ryan Sullivan

Australijczyk już wcześniej dwukrotnie reprezentował barwy Apatora, jednak to przyjście w 2007 roku sprawiło, że stał się ulubieńcem trybun, pamiętanym i dobrze wspominanym do dziś. Ostatecznie spędził w klubie z Torunia ostatnie lata swojej kariery, notując bardzo dobre rezultaty indywidualne i drużynowe, walnie przyczyniając się m.in. do zdobycia przez zespół Drużynowego Mistrzostwa Polski w 2008 roku.
[nextpage]

Najgorszy transfer: Grigorij Łaguta

Uczciwie trzeba powiedzieć, że sprowadzenie Rosjanina w 2015 roku było po prostu niepotrzebne. Kibice byli niezadowoleni ze względu na krążące po internecie filmiki, na których Grigorij Łaguta skacze, śpiewając z fanami Włókniarza Częstochowa obraźliwą dla torunian przyśpiewkę. Sportowo transfer ten również się nie wybronił, bowiem rosyjski żużlowiec spisywał się po prostu przeciętnie, nie spełniając pokładanych w nim nadziei. Ostatecznie pożegnał się z klubem po zaledwie roku współpracy.

Zobacz także: Żużel. PGE Ekstraliga za chwilę nie będzie musiała oglądać się na samorządy. Będzie mogła postawić prezesów pod ścianą

Zobacz także: Żużel. Amerykanie chcą przylecieć na tournee po Polsce. Ich ostatnia wizyta zakończyła się... ślubem

Źródło artykułu: