- Niestety, do tych wspomnianych kontuzji doszły jeszcze nieodpowiednie wybory klubów. Brakowało po prostu właściwego wsparcia i moje losy potoczyły się tak, a nie inaczej - mówił nam ostatnio Sebastian Niedźwiedź, podsumowując swoją karierę (więcej TUTAJ).
Wtedy nie rozwijał jednak kwestii złego wyboru klubów. Można było więc zakładać, że był nim okres spędzony w borykającej się z ogromnymi problemami finansowymi Speedway Wandzie Kraków. Tymczasem okazuje się, że były już żużlowiec bardzo źle wspomina lata w Falubazie Zielona Góra.
Do klubu z Winnego Grodu Sebastian Niedźwiedź trafił przed sezonem 2016. Po latach żałuje, że skusił się wtedy na ofertę z Falubazu. - Każdy jest mądry po szkodzie. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałem. Nie jestem zadowolony z tego kroku - mówi Niedźwiedź w rozmowie z Radiem Zielona Góra.
- Wtedy źle postąpiłem, bo miałem podpisać kontrakt w Łodzi i zostać tam na kolejny sezon. Przeszedłem do Zielonej Góry, choć zapewniałem Witolda Skrzydlewskiego, że podpiszę umowę z Orłem. Dzisiaj żałuję tego kroku. Gdybym wiedział, zostałbym w Łodzi, a z Zieloną Górą ani razu nie podpisałbym kontraktu - opisuje Niedźwiedź.
W sumie z Falubazem związany był przez cztery sezony (2016-2019). Z zielonogórskim klubem miał też kontrakt na 2020 rok, ale pod koniec lipca został wypożyczony do OK Bedmet Kolejarza Opole. - Zielona Góra pominęła mnie we wszystkim. Puszczono mnie na wypożyczenie i nie chciano o mnie myśleć - stwierdza Niedźwiedź. Dodaje, że z Falubazu nie otrzymał żadnego wsparcia, by dalej mógł się rozwijać. - Zostałem zepchnięty na boczny tor - komentuje Niedźwiedź.
Zobacz też: Żużel. Marek Hućko ma pracować w Falubazie Zielona Góra. "Chcemy wykorzystać jego potencjał"
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy