Żużel. Kolega z toru wspomina Zenona Plecha: On był dniem, a ja nocą

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Zenon Plech
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Zenon Plech

Smutne wieści obiegły w środę świat żużlowy. Zmarł Zenon Plech, jeden z najlepszych polskich zawodników w historii. - Zawsze był otwarty na rozmowę i nigdy nikogo nie zbywał - wspomina legendę Jan Krzystyniak.

- O śmierci Zenka Plecha dowiedziałem się w południe. Musiałem usiąść, zmartwiło mnie to ogromnie. To przedwczesna śmierć, bardzo duża strata. To był jeszcze młody człowiek, ledwie pięć lat starszy ode mnie - rozpoczął swoje wspomnienia o Zenonie Plechu w rozmowie z naszym serwisem Jan Krzystyniak.

Obaj znali się z toru. Plech, jak przypomniał Krzystyniak, był od niego pięć lat starszy, a co za tym idzie, bardziej doświadczony i przy tym utytułowany. - Spotykaliśmy się na zawodach, jeździliśmy razem. Bywaliśmy wspólnie na obozach narodowej kadry. Pamiętam go jako wspaniałego człowieka. Mówiąc wprost: to był równy facet. Zwyczajny, prosty. U niego nie było widać gwiazdrostwa. To był człowiek, który rozmawiał o życiu. Nigdy nie podejmował tematu sportu żużlowego i podobało mi się to w nim. Umiał rozmawiać o zwyczajnych sprawach i nie robił z siebie gwiazdy - opowiada Krzystyniak.

A przecież Zenon Plech miał się czym pochwalić. Po pierwszy medal IMŚ sięgnął w 1973 roku w wieku zaledwie 20 lat. Wtedy w Chorzowie był trzeci. W 1979 roku, także w "Kotle Czarownic", zajął drugie miejsce. Ponadto pięciokrotnie celebrował tytuł IMP. Lista jego sukcesów jest bardzo długa. W polskiej lidze był wybitnym zawodnikiem najpierw Stali Gorzów, a później Wybrzeża Gdańsk.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: jak przygotować sprzęgło

- Przypominam, że jeździł w czasach, kiedy to nam Polakom trudno było coś osiągnąć. Tymczasem był jednym z pierwszych naszych rodaków, który stanął na podium mistrzostw świata. Chciałbym jednak mówić o nim od tej człowieczej strony. On nigdy nie odmówił rozmowy. Jeśli podjęło się z nim temat, a najczęściej to ja zaczynałem nasze dyskusje, nigdy mnie nie zbywał. Gdy chciało się go o coś poprosić, czegoś dowiedzieć, dopytać - zawsze był otwarty. Potem jeszcze nawet dopytywał czy coś jeszcze wytłumaczyć lub pomóc - mówi Jan Krzystyniak.

- Dużo się od niego nauczyłem. Na pewno był lepszym zawodnikiem ode mnie. Dlatego to ja szedłem do niego o poradę. Jak już powiedziałem, nigdy nie odmówił - kontynuuje były zawodnik i trener.

Plech w trakcie swojej kariery otrzymał przydomek "Super-Zenon". Jak przekonuje Krzystyniak, pasował on do niego nie tylko ze względu na umiejętności i osiągnięcia: - Gdyby ktoś z nim rozmawiał nie wiedząc, że on jeździ na żużlu to nie domyśliłby się tego. Taki był skromny. Ilekroć się spotykaliśmy, to nie kończyło się na samym "cześć, cześć", tylko nasze rozmowy trwały, bo z nim się dobrze spędzało czas. Przy okazji można było się dużo dowiedzieć. Sposób startowania, regulowania sprzęgła - takie niuanse mi wiele w karierze pomogły i do jej końca wykorzystywałem tę wiedzę, jaką przekazał mi Zenek.

- To potworna strata, żal człowieka. Przeraziło mnie to tym bardziej, że byliśmy prawie rówieśnikami. Za to jako zawodnicy, to byliśmy jak dzień i noc. On był dniem, a ja nocą. Dumny byłem z tego, że chciał ze mną rozmawiać. Szanowałem to i byłem mu bardzo wdzięczny. Do teraz jestem - zakończył Jan Krzystyniak.

Zenon Plech zmarł w wieku 67 lat po długiej chorobie.

Czytaj również:
-> Świat żużla żegna Zenona Plecha
-> Zenon Plech nie żyje. Był ostatnim medalistą pamiętnego finału na Stadionie Śląskim

Źródło artykułu: