"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
Może się wydawać, że wynik meczu w Rybniku nie jest dla mnie żadną niespodzianką. W końcu przewidywałam skromne zwycięstwo ROW-u. Nie ukrywam, że cieszy mnie sukces drużyny, sztabu szkoleniowego i prezesa Krzysztofa Mrozka. Zawsze kibicuję beniaminkom, bo wiem, że oni po wejściu do danej ligi mają podwójnie ciężko. Na dodatek po łomotach na początku sezonu trochę się szefowi klubu oberwało od kibiców.
Mrozek jest pasjonatem, on żyje dla żużla, zawody z Moje Bermudy Stalą Gorzów stały pod hasłem: teraz albo nigdy. Spotkanie do ostatniego biegu trzymało w napięciu. Gdyby rybniczanie przegrali byłby żal, stypa. Możliwe, że ROW już by się nie podniósł aż do finiszu rozgrywek. Byłoby dogorywanie.
ZOBACZ WIDEO Świetne ściganie w Rybniku i kapitalny wyścig Madsena. Zobacz kronikę 3. kolejki PGE Ekstraligi
Nie było lepszego momentu, żeby dobrać się do Stali. Gorzowianie podobnie jak ROW fatalnie weszli w rozgrywki. Jechali z nożem na gardle, byli zbici, a pierwsze biegi przy Gliwickiej pokazały, że są jeszcze zestresowani i spięci. W teorii udawali się na najłatwiejszy grunt, ale presja spętała im nogi i na swoje nieszczęście trafili na wyjątkowo zmobilizowany ROW, który nie położył się przed nimi już w parku maszyn.
Kwintesencją i symbolicznym gwoździem do trumny przyjezdnych był wyścig, w którym, po wcześniejszych niepowodzeniach, osamotniony Kamil Nowacki ograł parę Stali. Gorzowianie byli roztrzęsieni i stało się jasne, że ROW tego nie wypuści. Ironią losu jest, że cichym bohaterem beniaminka został młodzieżowiec, wychowanek wypożyczony z kadry rywala.
Dla Gorzowa zaczynają się schody. Na stadion im. Edwarda Jancarza przyjeżdża rozpędzony Włókniarz. Przy ewentualnej, kolejnej wtopie trzeba będzie weryfikować czwórkowe plany. Jeśli zawodnicy szybko nie wezmą się w garść, zrobi się tam naprawdę ciepło. I nie piszę o temperaturze na zewnątrz.
Z drugiej strony pośpiech i nerwy są złym doradcą. Nie wiem, czy drastyczne kroki i np. zwolnienie trenera Stanisława Chomskiego będzie lekarstwem na problemy Stali. Chyba nie tędy droga. Szkoleniowiec jest świetnym fachowcem, ale nie wsiądzie za zawodników na motocykl.
Wydaje mi się, że Stal zrobiła się zbyt zależna od Bartka Zmarzlika. Wszystko jest na barkach mistrza świata, a on sam zawodów nie wygra. Walczy Anders Thomsen i to w zasadzie tyle. Reszcie brakuje werwy, ikry, drużyna jest apatyczna, znużona, ociężała, jakby wyszła prosto z plaży. Nie widzę w niej chęci gryzienia toru, walki o każdy metr. ROW to wszystko miał w niedzielę z naddatkiem.
Od dawna mówi się, że w Stali następuje powolny rozkład, zmęczenie materiału. Większość żużlowców jest przez zasiedzenie, kiszą się we własnym sosie, brakuje świeżości i potrzebne jest nowe rozdanie. Sęk w tym, że Fogo Unia Leszno przeczy temu stereotypowi. Tam jadą dobrze znanym zestawieniem, panowie świetnie się czują w swoim towarzystwie, od trzech lat odprawiają z kwitkiem przeciwników i ciągle im mało. Kwestia umiejętnego poukładania klocków.
CZYTAJ TAKŻE: Legenda Stali broni trenera Chomskiego. Zwolnienie nic nie da
CZYTAJ TAKŻE: Mrozek: Popeliny już nie będzie. Taczek dla siebie też nie widziałem