Mateusz Makuch, WP SportoweFakty: Trochę sobie pluję w brodę, bo miałem cię w składzie w Eliga Manager, a w ostatniej chwili wymieniłem na Wiktora Trofimowa. Gratulacje za poniedziałkowy występ. Pewnie takich pochwał usłyszałeś po meczu wiele?
Mateusz Świdnicki, zawodnik Eltrox Włókniarza Częstochowa: To prawda, otrzymałem dużo miłych słów z gratulacjami. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, bo to również dzięki nim doszedłem do takiego miejsca, że byłem w stanie rywalizować z zawodnikami ekstraligowymi. Wiadomo, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale będę dalej ciężko pracować. Mam nadzieję, że wszystko będzie się układać po mojej myśli i będę unikać błędów.
Pierwotnie umieściłem cię w swoim składzie, bo od osób postronnych słyszałem, że ten Mateusz Świdnicki świetnie radzi sobie na treningach. To prawda, że klub dosyć mocno wsparł cię sprzętowo? Słyszałem o czterech nowych silnikach.
Otrzymałem olbrzymie wsparcie ze strony klubu. Zakupiono mi konkretnie dwa nowe silniki od Flemminga Graversena, a ponadto dysponuję jeszcze dwiema jednostkami z poprzednich sezonów. Wielkie podziękowania dla mechanika Radka Jeża, który na bieżąco zajmuje się moimi motocyklami i dzięki niemu zawsze mam perfekcyjnie przygotowany sprzęt do zawodów. Poza tym obecność w teamie pana Sławka Drabika jest dla mnie czymś wyjątkowym. Wiedza, jaką posiada pan Sławek, jest bezcenna. Myślę, że wykorzystałem ją w tym pierwszym meczu i bez niej nie byłbym w stanie zdobyć tych punktów.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Dominik Kubera: Jesteśmy zadowoleni z kapitana Pawlickiego. Powinien nim nadal być
Wiedza to jedno, ale twój styl jazdy też go przypomina. Sławomir Drabik miał wpływ na twoją technikę prowadzenia motocykla?
Podpatrywałem pana Sławka, jak i też innych zawodników, ale moje ułożenie na motocyklu wyszło naturalnie. Pan Sławek mówi, że jest dobrze, a i mnie się podoba to, że moja sylwetka w jakimś stopniu go przypomina. To jest mój idol, zawsze go podpatrywałem, oglądałem mecze z jego udziałem. Słyszeć porównanie do takiego kogoś jest dla mnie bardzo miłe.
Nawet komentatorzy w Eleven Sports przy oglądaniu ciebie mówili, że można odnieść wrażenie, że to jedzie Sławomir Drabik.
Niesamowicie fajnie jest coś takiego usłyszeć. Wiem, ile pracowałem na to, aby móc rywalizację w Ekstralidze nawiązać, ile wylałem potu na treningach. Nie raz się nie chciało, ale nie było zmiłuj się i trzeba było trenować. Myślę, że jakiś efekt tego jest widoczny. I tak jak wspomniałem już wcześniej, w dalszym ciągu będę dawać z siebie wszystko, a nawet będę trenować jeszcze ciężej, bo takie zawody, jak te w poniedziałek, dały mi potężnego motywacyjnego kopa. Dalej będę też słuchać rad pana Sławka i myślę, że dzięki temu z czasem stanę się lepszym zawodnikiem, będę lepiej rozumieć sprzęt i takich błędów, jak w biegu młodzieżowym, już więcej nie popełnię.
No właśnie, co się stało w tym wyścigu? Bo paradoksalnie on ci wyszedł najsłabiej, a lepiej poradziłeś sobie z rutynowanymi, ekstraligowymi zawodnikami.
Powiem krótko: poszliśmy w złą stronę z ustawieniami z mojej winy, bo źle zinterpretowałem tor. Czułem się w tym wyścigu nieźle jeśli chodzi o jazdę, ale brakowało prędkości w motocyklu.
A co czułeś mijając linię mety jako pierwszy w 8. biegu?
Było to wspaniałe uczucie, bo nie spodziewałem się tego, że jestem w stanie w ogóle rywalizować z takimi zawodnikami, a co dopiero z nimi wygrać. Podszedłem do tego spotkania z chłodną głową. Marzyło mi się zdobycie jednego punktu w biegu młodzieżowym, co mi się udało. Potem byłem zaskoczony sam sobą. Gdyby ktoś mi przed meczem powiedział, że zrobię 6 punktów w trzech biegach i objadę seniorów, to bym w to nie uwierzył.
Byłeś też blisko pokonania Kennetha Bjerre już w 4. biegu. Jechaliście tam obaj twardo, on cię wypychał na szeroką, a mimo to nie odpuszczałeś. Wyprzedził cię dopiero na wejściu w ostatni wiraż. Czego zabrakło, aby pokonać Duńczyka?
Tak jak na antenie Eleven Sports powiedział trener Rafał Dobrucki, brakło po prostu cwaniactwa żużlowego. Nie zawężałem Kennethowi toru jazdy, on to wykorzystał, troszkę mnie wywiózł i zostałem w tyle.
Nie obawiasz się tego, że po tym dobrym występie pojawią się większa presja czy oczekiwania? Sam wspomniałeś, że do meczu z GKM-em podszedłeś z chłodną głową, no bo jak się uda, to fajnie, a jak nie, to nic się nie stanie. To po Jakubie Miśkowiaku oczekuje się, że będzie liderem formacji młodzieżowej.
Myślę, że nie będzie na mnie nakładana presja i z tego miejsca proszę też kibiców, żeby to uszanowali, bo to nie będzie nic dobrego. Jadąc do Zielonej Góry, u siebie w Częstochowie czy w każdym innym meczu, dam z siebie wszystko. Wiadomo, że doświadczenia jeszcze mi brakuje, ale mogę zapewnić, że będę się starał. Mogę zagwarantować, że zostawię serce na torze, a czy przełoży się to na wynik? Różnie może być. Na pewno woli walki mi nie zabraknie.
Wspomniałeś o meczu w Zielonej Górze, który już w niedzielę. Jak tobie się jeździ na torze przy Wrocławskiej?
Jest to tor krótki i ogólnie wolę takie tory. Jeździło mi się tam dobrze, nie narzekałem. Zobaczymy, jak będzie w niedzielę, oczywiście jeśli znajdę się w składzie.
Czytaj również:
Łaguta nie dał się złapać, ale to junior Lwów skradł kolejkę!
Ocena marzeń dla rosyjskiej rakiety