Kiedy Bartosz Zmarzlik pokonał Roberta Lewandowskiego w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" i został sportowcem roku, w mediach społecznościowych ruszyła lawina. Środowisko żużlowe było w ekstazie po sukcesie swojego mistrza. W tym piłkarskim zachowania były różne. Jedni gratulowali, a inni postanowili zaatakować gorzowianina. Wojciech Kowalczyk mówił o zmarzniętym chłopcu i pytał, kto głosuje na żużlowca, który nie potrafi skręcić w prawo. Pojawiły się także porównania żużla do wyścigów wielbłądów w Omanie.
Pierwsza reakcja środowiska żużlowego? Oburzenie. Jednak kiedy niektórzy kibice byli zażenowani, ludzie zajmujący się marketingiem w żużlu zacierali ręce. - Tam, gdzie są emocje, zwykle jest też zainteresowanie - komentuje Przemysław Szymkowiak z PGE Ekstraligi. - Ta cała twitterowa przepychanka naprawdę wiele nam dała. Zmarzlik jeszcze długo był niesiony przez tego słynnego wielbłąda. To w sumie tylko zachęcało do zainteresowania się żużlem - dodaje.
Zobacz także: Dyrektor POLADA: Infuzją dożylną można wypłukać z organizmu wcześniej stosowane substancje zabronione (wywiad)
- Myślę, że nic lepszego niż ten cały hejt nie mogło się nam przydarzyć. Wypada tylko za to podziękować. Wiele osób postanowiło sprawdzić, o co chodzi i kim jest ten Zmarzlik. Stara zasada mówi, żeby o kimś mówić. Dobrze czy źle? To nie ma aż takiego znaczenia. Najważniejsze, żeby nie przekręcali nazwiska Bartka - dodaje z kolei były prezes Włókniarza Częstochowa Marian Maślanka.
ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik typował Roberta Lewandowskiego na sportowca roku w Polsce
Z kolei były żużlowiec Krzysztof Cegielski mówi, że w reklamie, którą zrobiła Zmarzlikowi część środowiska piłkarskiego, najcenniejszy jest jej odbiorca. - Każdą z osób, które zaatakowały Bartka, czyta na co dzień mnóstwo ludzi i to takich, którzy do tej pory nie byli kibicami żużla. A do kogo chcemy dotrzeć? Do sympatyków naszej dyscypliny czy nowego odbiorcy? - pyta retorycznie Cegielski. A Przemysław Szymkowiak z PGE Ekstraligi mówi o konkretach. - W mediach społecznościowych pod tymi dyskusjami pojawiało się wiele komentarzy. Niektórzy podawali swoje miejsce zamieszkanie i pytali, gdzie jest najbliżej na żużel - tłumaczy.
Zobacz także: Za i przeciw Hynka: Los Drabika leży w rękach FIM
Poza tym Zmarzlik przez cały tydzień był wymieniany w jednym zdaniu obok Roberta Lewandowskiego. Żużel miał wielką kampanię reklamową, za którą nie zapłacił nawet złotówki. Niestety, szybko okazało się, że nie może być zbyt pięknie. Sukces dyscypliny szybko został przykryty burzą wokół Maksyma Drabika, który ma kłopoty z Polską Agencją Antydopingową.
- To boli najbardziej, bo benedyktyńska praca wielu ludzi na czele z naszym mistrzem świata została po części zmarnowana. Minęło kilko dni i żużel wpadł w niebezpieczne rewiry. Szliśmy tak mocno w górę, mieliśmy pozytywny PR i jednego dnia wszystko się odwróciło. Każdy mówi teraz tylko o tym przeklętym dopingu - podsumowuje Władysław Komarnicki, prezes honorowy Stali Gorzów.