Sezon żużlowy w Europie trwa od marca do października. Niektórzy zaczynają nawet wcześniej, bo już w lutym szukają miejsca na południu Europy, w którym można by się rozjeździć po zimie i sprawdzić nowy sprzęt. Dlatego żużlowiec może zapomnieć o tradycyjnych wakacjach w lipcu czy sierpniu.
W ostatnich tygodniach zawodnicy spakowali jednak walizki i zaczęli ładować baterie po trudach sezonu. Jako jeden z pierwszych zrobił to Leon Madsen, który odpoczywał w blasku słońca w Miami. I to właśnie Stany Zjednoczone są dość popularnym kierunkiem zimowych wypraw.
Czytaj także: Reprezentacja Polski szuka nowego kapitana
W tej chwili w Stanach Zjednoczonych przebywa chociażby Maciej Janowski, który postawił na słoneczną Kalifornię i miał okazję odwiedzić chociażby Grega Hancocka.
ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie
Były mistrz świata chwalił się w social mediach tym, że Polak sprezentował jego synowi... czapkę z napisem "Magic".
Swój "american dream" przeżywa Mikkel Michelsen. Duńczyk po tym jak zdobył tytuł mistrza Europy i był jednym z odkryć PGE Ekstraligi, wybrał się do USA. Można go spotkać w okolicach Houston.
Również Amerykę Północną, ale rejony Meksyku, wybrał Patryk Dudek. Zawodnik Stelmet Falubazu Zielona Góra postawił na Cancun, gdzie może spędzać godziny na pływaniu, nurkowaniu i wylegiwaniu się na plaży.
Na zupełnie inny kierunek postawił nowo kreowany mistrz świata. Bartosz Zmarzlik do niedawna wypoczywał na Malediwach. Gorzowianin zdążył już wrócić z wakacji i przeżył szok termiczny, bo nagle musiał dostosować się do życia w znacznie niższej temperaturze.
Kierunek azjatycki jest jednak bardzo popularny wśród żużlowców. Do Tajlandii wybrał się Andrzej Lebiediew. Łotysz najwidoczniej ma słabość do tego rejonu świata, bo już w zeszłym roku odpoczywał w okolicach Phuket.
Bardzo modna wśród żużlowców jest też Australia. Zwłaszcza że dla części zawodników oznacza to po prostu powrót w rodzinne strony. Tak jest chociażby w przypadku Taia Woffindena, który choć reprezentuje Wielką Brytanię, to jednak dzieciństwo spędził na Antypodach.
Czytaj także: Skreślenie buntowników szansą dla innych tylko w teorii
W ojczyźnie jest też Max Fricke. Australijczyk nie zapomina jednak o treningach, co najlepiej widać na załączonym obrazku.
W przypadku Daniela Bewleya pobyt w Australii jest też okazją, by nieco pojeździć na motocyklu. Młody Brytyjczyk najwidoczniej lubi połączyć przyjemne z pożytecznym.