W niedzielę ruch na rynku był niewielki, więc wybranie przenosin Nielsa Kristiana Iversena z Apatora Toruń do truly.work Stali Gorzów za najlepszy transfer dnia nie było trudnym zadaniem. Ciężko nie ulec jednak wrażeniu, że jest to powrót z rozsądku. Gdyby nie pewne okoliczności, to najpewniej nie doszłoby do niego w ogóle.
Ten najważniejszy czynnik to spadek torunian z PGE Ekstraligi. Iversen nie jest jeszcze zawodnikiem, który musiałby obierać kurs na Nice 1.LŻ. Nawet jeśli niektórzy mogą wskazywać jako jednego z winowajców słabej jazdy Aniołów w minionym sezonie, to 37-latek nadal ma sporo do zaoferowania w najlepszej lidze świata.
Czytaj także: Greg Hancock ma swój pomysł na Grand Prix
Z kolei gorzowianie w tym roku sparzyli się na innym Duńczyku, Peterze Kildemandzie. Jeśli w kontekście Iversena mówi się o słabym sezonie, to jak nazwać ten w wykonaniu jego młodszego rodaka? Wystarczy zestawić ich średnie biegowe. 1,765 kontra 0,979. Różnica widoczna gołym okiem.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy
Gdyby gorzowianie mieli w tym roku Iversena w swoich szeregach, to najpewniej nie skończyliby na siódmym miejscu w tabeli PGE Ekstraligi i nie musieliby bronić się przed spadkiem w meczach barażowych. Pod tym względem sięgnięcie po dawnego zawodnika jest ewidentnym wzmocnieniem przed przyszłorocznymi rozgrywkami.
Jest też druga strona medalu. Iversen wieku nie oszuka i najlepsze lata ma za sobą. Wystarczy popatrzeć jak pikuje jego średnia. W tym roku wyniosła ona 1,765, w minionych rozgrywkach było to 1,810. Gdy w sezonie 2017 duński zawodnik po raz ostatni reprezentował barwy Stali, był w stanie wykręcić średnią na poziomie 2,060. Chyba że uznamy to za winę toruńskiego powietrza i osoby Przemysława Termińskiego. Takie tłumaczenie spadku formy Iversena byłoby jednak zbyt proste.
Czy powrót na stare śmieci pomoże mu w odzyskaniu tak dobrej dyspozycji? Mocno wątpliwe. I nie należy też zapominać o powodach, dla których Duńczyk odchodził z klubu. Iversen miał dość oczekiwania na pieniądze i sytuacji, w której moment wypłaty części należnych mu kwot przesuwano z miesiąca na miesiąc. W Stali są teraz nowe władze i być może to zjawisko przejdzie do lamusa, ale pewności nie ma.
Czytaj także: Malowanie trawy na zielono w Grand Prix
Trudno jednak nie ulec wrażeniu, że Iversen i Stal to małżeństwo z rozsądku. Duńczyk nie miał zbyt dużego pola manewru, a gorzowianie potrzebowali wzmocnień po marnym sezonie. Nie wiadomo tylko, kto zyska bardziej na tej transakcji. To pokaże przyszły rok.