W tej chwili Nicki Pedersen wypoczywa w Abu Zabi, gdzie ładuje baterie po trudach minionego sezonu. Zakończył się on fatalnie dla 42-latka, bo podczas meczu PGE Ekstraligi w Toruniu zanotował upadek, w wyniku którego złamał żebra i palec w jednej z rąk. To zmusiło Duńczyka przedwcześnie zakończyć starty.
Pedersen czuje się już na tyle dobrze, że podczas wakacji regularnie odwiedza siłownię. Doszedł też do porozumienia z działaczami Rospiggarny Hallstavik w szwedzkiej Elitserien. "Od dawna obu stronom było blisko do siebie" - zdradził żużlowiec w social mediach.
Czytaj także: Chomski nie dziwi się Cieślakowi
"W Hallstaviku mamy świetny tor, który mnie pasuje. Będę mógł też się podzielić swoim doświadczeniem ze szwedzkimi obiektami z kolegami z zespołu. Dlatego w tej sytuacji każdy jest zwycięzcą. Z niecierpliwością czekam na owocną współpracę z menedżerem Peterem Janssonem, z którym miałem już okazję pracować. On zawsze ma uśmiech na twarzy i potrafi rozbawić zawodników' - dodał Pedersen.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
Wkrótce powinniśmy też poznać przyszłość klubową Duńczyka w PGE Ekstralidze. Nie jest tajemnicą, że w naszym kraju były mistrz świata też zmieni pracodawcę. Po ledwie roku startów z jego usług zrezygnowali działacze Stelmet Falubazu Zielona Góra. Pedersen ma trafić do MRGARDEN GKM-u Grudziądz.
Kontrakt Pedersena z Rospiggarną to z kolei reakcja na wcześniejszą deklarację Jasona Doyle'a. Australijczyk, który przez wiele lat był liderem drużyny, ogłosił niedawno swoje odejście z klubu.
Czytaj także: Brak DPŚ uderzył w polską kadrę
Natomiast Pedersen w tym roku w szwedzkiej lidze punktował dla Vastervik Speedway. Działacze tego klubu postanowili jednak nie przedłużać umowy z doświadczonym zawodnikiem, bo jego średnia biegowa nie pasowała do koncepcji obranej na sezon 2020.