Do zakładu pomiędzy Piotrem Kuczerą a Maciejem Kołodziejczykiem (wiceprezes PGG ROW-u Rybnik) doszło na początku roku. Sternik miasta był zniesmaczony postępowaniem Grigorija Łaguty, który mimo wcześniejszych ustaleń wystawił rybnicki klub do wiatru i podpisał kontrakt ze Speed Car Motorem Lublin.
- Bez Łaguty nie ma szans na awans - stwierdził Kuczera w jednym z wywiadów, a na te słowa zareagował Kołodziejczyk. Wiceprezes PGG ROW-u był w stanie przepracować jeden dzień w rybnickich służbach komunalnych w przypadku niewywalczenia przez "Rekiny" awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Gdyby cel udało się osiągnąć, to prezydent Rybnika miał pojawić się w klubowym warsztacie.
Czytaj także: Milik nie otrzymał telefonu z Rybnika
Ponieważ PGG ROW wygrał rozgrywki Nice 1.LŻ i w przyszłym roku zobaczymy klub w żużlowej elicie, to prezydent Kuczera musiał zakasać rękawy. Korzystając z urlopu, we wtorek przybył do siedziby klubu przy ul. Gliwickiej, gdzie mieści się też jego warsztat.
Specjalne zadanie Kuczerze przygotował klubowy mechanik Eugeniusz Skupień. Na prezydenta czekał żużlowy motocykl, a zadaniem włodarza miasta było wykręcenie z niego silnika. Po kilku minutach pracy maszyna była już rozebrana na części. Padła nawet propozycja, by Kuczera zatrudnił się w roli mechanika. Na to PGG ROW będzie musiał jednak poczekać, bo jego kadencja wygaśnie dopiero w 2023 roku.
Czytaj także: Ostrovia może pojechać w barażach juniorami
Przy pracach warsztatowych Kuczerze pomogła pasja z dzieciństwa, bo miał on do czynienia z małymi motocyklami, zwanymi potoczenie "motorynkami".
ZOBACZ WIDEO: Kibice Get Well opluli wychowanka. On sam mówi, że popełnił błąd