Menedżer Speed Car Motoru: Nie robiłem zmian, bo miałem umowę z zawodnikami. Liczę, że unikniemy barażu (wywiad)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski w rozmowie z Łukaszem Benzem
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Jacek Ziółkowski w rozmowie z Łukaszem Benzem

- Mamy drużynę pierwszoligową wzmocnioną Michelsenem, który doszedł z pierwszej ligi. Od szóstej kolejki dołączył Łaguta, który półtora roku nie jeździł na żużlu. Ten skład i tak spisuje się nieźle w stosunku do oczekiwań - mówi Jacek Ziółkowski.

Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Po przegranej z Falubazem, zawodnicy Motoru narzekali na tor, a pan mówił, że to słabe, że tor nie mówi, więc nie odpowie. Podtrzymuje pan swoje zdanie?

Jacek Ziółkowski, menedżer Speed Car Motoru Lublin: Ogólnie nie przyjmuję do wiadomości tłumaczenia słabszej jazdy torem. Tak się może tłumaczyć chłopak, co jeździ na motocyklu rok. Kacper Gosik może powiedzieć, że przeszkadzał mu tor.

Rozmawiałem z kimś bardziej doświadczonym od Gosika i on tylko powiedział, że tor nie był przyjazny, że był wymagający, trudny do jazdy. Wcześniej taki nie był. Najlepszy miał być w meczu inauguracyjnym, potem miał się zmieniać na niekorzyść.

Cztery wcześniejsze mecze były zagrożone, więc za każdym razem tor był ubijany. Na pewno dzięki temu był on bardziej powtarzalny. Teraz było inaczej ze względu na wysoką temperaturę. Było bardzo ciepło, w słońcu nawet 40 stopni. Żeby tor utrzymać w dobrym stanie, trzeba go było stale polewać. Taka była różnica, bo nic innego w ciągu ostatnich tygodni się nie zmieniło. Nie robiliśmy żadnych zmian, nie dosypywaliśmy świeżego materiału.

Czytaj także: Deklaracja Holdera. Nie zostawi Get Well po spadku

A jak to było z tą skalą trudności, gdy idzie o jazdę?

W piątek na treningu był trudniejszy niż w niedzielę, bardziej wymagający. Pod koniec niedzielnych zawodów porobiły się koleinki, ale to naturalne. Na pewno jednak nie było jakoś ekstremalnie trudno. Szczerze, to wolałbym, żeby zawodnicy, którym nie poszło, przyszli i powiedzieli "sorry, nie miałem dnia". Wiadomo, że człowiek nie maszyna i ma prawo do słabszego dnia. Kiedyś, gdy pracowałem w Stali Rzeszów, mówiłem do zmartwionego Scotta Nichollsa, że dziś było źle, ale jutro nowy dzień, nowe zawody, więc może będzie lepiej.

ZOBACZ WIDEO: Krzystyniak ostro o Frątczaku: Nie nadaje się

Nie zmienia to faktu, że Motor nie potrafi wygrywać na własnym torze.

Falubaz jest jednak silny. Mają w składzie mistrza świata, wicemistrza i lidera klasyfikacji Grand Prix. Do tego dochodzi Martin Vaculik, mój pupilek z czasów rzeszowskich, ale i też świetny zawodnik. To jest potencjał, z którym trudno się mierzyć.

A nie mógł pan bardziej pomóc drużynie? Dwóch zawodników nadawało się do wymiany po jednym biegu.

Cofnijmy się do meczu w Toruniu. Przed nim ustaliliśmy, że Robert Lambert jedzie dwa pierwsze biegi za Dawida Lamparta. W meczu z Falubazem miało być na odwrót. Zresztą tak naprawdę nie mogłem rozegrać tego inaczej. Wystarczy prześledzić pierwszą i drugą serię. Dwóch do wymiany? W porządku, ale kogo miałem wstawić w zamian, jak do połowy meczu prawie nikt nie jechał.

Jechał Wiktor Lampart. Był Lambert. Można było to jakoś spróbować ogarnąć.

Nie chciałem juniora nadmiernie eksploatować, ani też naruszać pewnych wewnętrznych ustaleń. Jeśli Dawid usłyszał w Toruniu, że teraz zacznie kolega, a on będzie miał ten przywilej w kolejnym meczu, to chciałem dotrzymać słowa.

Każdy z nas ma jednak czasami tak, że po fakcie pewne rzeczy rozegrałby inaczej.

Mogłem puścić Lamberta za Andreasa Jonssona na początku trzeciej serii, ale bardziej pasowała mi zmiana w 10. biegu. I ta roszada wyszła, bo Lambert z Łagutą wygrali 5:1. Poszedłbym za ciosem, dałbym Łagutę do następnego wyścigu, ale podwójną wygraną zniwelowaliśmy sześciopunktową stratę i nie mogłem zrobić zmiany.

Czytaj także: 10 drużyn w PGE Ekstralidze? Możliwe, ale od 2022 roku

A nie przeszło panu przez myśl, żeby 10. bieg wygrać 4:2? Wtedy utrzymałby pan sześciopunktową stratę i mógłby pan zrobić rezerwę taktyczną.

O pewnych rzeczach fajnie mówi się po meczu. Nie, nie miałem takiej myśli. Bardziej liczyłem na 12. bieg, że tam będzie 4:2, albo lepiej. I gdyby Wiktor Trofimow delikatnie poszerzył tor, to mogli z Griszą uciec Jensenowi. Nie mam jednak pretensji do dwudziestolatka. Tak wyszło.

A jak to się dzieje, że Motor potrafi pojechać piękny mecz w Toruniu bądź we Wrocławiu, a chwilę później jest sprowadzany na ziemię na domowym torze.

Pamiętajmy, że mamy drużynę pierwszoligową wzmocnioną Michelsenem, który jednak też doszedł z klubu pierwszej ligi. Od szóstej kolejki dołączył Łaguta, który półtora roku nie jeździł na żużlu. Ten skład i tak spisuje się nieźle w stosunku do oczekiwań. Na wyjazdach nie przegrywamy do 28, czy nawet 30. Rywale są lepsi, mocniejsi, czasami brakuje nam sportowych argumentów. Wciąż jednak mam nadzieję, że na początku października pojadę na Grand Prix do Torunia, a nie na mecz barażowy. Bezpośredni spadek już nam raczej nie grozi.

Źródło artykułu: