Żużel. Zawodnicy skarżą się, że klub z licencją nadzorowaną nie płaci. Pieniędzy nie dostają też sędziowie i komisarze

WP SportoweFakty / Ilona Jasica. / Mecz Wandy Kraków w sezonie 2019.
WP SportoweFakty / Ilona Jasica. / Mecz Wandy Kraków w sezonie 2019.

Wanda Kraków jedzie z licencją nadzorowaną, bo ma do spłacenia długi za sezon 2018. Czas na ich uregulowanie klub miał do końca maja. Nie spłacił ich, rosną też bieżące zaległości. Już da się słyszeć, że PZM niepotrzebnie litował się nad Wandą.

Zawodnicy Speedway Wandy Kraków  opowiadają, że prezes Paweł Sadzikowski wpisuje ich do awizowanego składu na spotkanie, obiecując w zamian uregulowanie części zaległości jeszcze przed meczem. Potem jednak wycofuje się z ustaleń, mówiąc, że pieniędzy nie ma. Żużlowcy na 24 godziny przed spotkaniem zostają na lodzie. Kasy nie ma, a z udziału w zawodach boją się rezygnować, żeby przypadkiem prezes nie wlepił im kary.

W PZM wiedzą oczywiście o zaległościach Wandy, ale jak tłumaczą, twardych dowodów nie mają. - W zasadzie to jest temat dla komisji licencyjnej, bo klub ma nadzorowaną - mówi nam Zbigniew Fiałkowski z GKSŻ. - My formalnie nic o zaległościach wobec zawodników nie wiemy, bo choć mogą już zgłaszać pierwsze zaległości za ten sezon, to żaden tego nie zrobił. Wpłynęły do nas pisma od sędziów, komisarzy i osób funkcyjnych, którzy nie dostali od Wandy swoich wynagrodzeń. Wysłaliśmy do klubu wezwania do zapłaty i duża część tych zaległości została uregulowana.

Czytaj także: Ksiądz od Aniołów. Spotkał się z Wardem i Sullivanem

Zawodnik po wystawieniu faktury powinien być rozliczony w ciągu 81 dni. Żużlowcy Wandy wolą jednak nie wystawiać faktur, bo widzą, że prezes nie płaci, więc nie mieliby z czego odprowadzić podatku i VAT-u. Z naszych ustaleń wynika, że Wanda zalega wszystkim swoim zawodnikom. Przykładowo Wojciechowi Lisieckiemu 40, a Sebastianowi Niedźwiedziowi 27 tysięcy złotych. Kasy nie dostali startujący rok temu juniorzy Bartłomiej Kowalski i Patryk Zieliński. Jednemu z zagranicznych klub był winny 70 tysięcy, ale prezes miał ukarać zawodnika za złamanie kilku punktów regulaminu i potrącił mu 50 tysięcy.

ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob krytycznie o kwalifikacjach czasowych w Grand Prix. Nazywa je randką w ciemno

- Zmieniamy regulaminy, tak by wykluczyć możliwość pojawiania się tego typu sytuacji - mówi nam Krzysztof Cegielski, szef stowarzyszenia zawodników. - Mimo zmian przepisów dalej są jednak problemy z klubami, które nie płacą i nie muszą, bo nie grożą im żadne kary. Licencje nadzorowane nie są nadzorowane, skoro żużlowcy nie potrafią odzyskać swoich pieniędzy - dodaje Cegielski.

W PZM upierają się oczywiście, że wszystko jest monitorowane, a odpowiednie wnioski zostaną we właściwym czasie wyciągnięte. A co mówi prezes Wandy? - Klub ma zaległości wobec zawodników z poprzedniego sezonu - pisze nam Sadzikowski. - Nigdy nikt w klubie takiemu stanowi rzeczy nie zaprzeczał. Mała frekwencja i zarazem utrata sponsora tytularnego oraz umowy reklamowe wypłacane w transzach powodują, że pojawiają się przestoje w płatnościach.

Czytaj także: Ostafiński o Grand Prix w wersji lajt i Get Well, gdzie może wrócić stare

- Klub jednak cały czas prowadzi rozmowy ze sponsorami i podpisuje nowe umowy reklamowe, które to pozwalają regulować zaległości w częściach. Zaległości są spłacane i będą spłacane - tymi słowami prezes Wandy podsumowuje przysłanego nam sms-a.

Tak czy inaczej, mamy jakieś błędne koło, a w środowisku już słychać, że PZM niepotrzebnie litował się nad Wandą, bo klub nie tylko nie wywiązał się z obietnic, ale i narobił nowych długów.

Źródło artykułu: