PGE Ekstraliga: fatalna forma Maxa Fricke. Australijczyk zrobił dwa kroki w tył

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Max Fricke
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Max Fricke

- Fricke jest uparty i niechętny na zmiany - uważa Rafał Dobrucki, były menedżer Betard Sparty Wrocław. Australijczyk notuje kolejny kiepski sezon i może pozbawić drużynę z Dolnego Śląska szans na medal w PGE Ekstralidze.

Przed rokiem Max Fricke przychodził do Wrocławia z ogromnymi nadziejami. Był bohaterem głośnego transferu i długo walczył o uwolnienie się z Rybnika. Po spadku "Rekinów" z PGE Ekstraligi, nie chciał bowiem słyszeć o jeździe na niższym szczeblu rozgrywek.

Tyle że sezon 2018 okazał się rozczarowujący w jego wykonaniu. Australijczyk miał być jednym z liderów Betard Sparty Wrocław, a skończyło się ledwie średnią biegową na poziomie 1,568. W tym roku jest jeszcze gorzej. Po czterech spotkaniach PGE Ekstraligi średnia Fricke wynosi 1,333.

Czytaj także: Pustki na stadionie w Gorzowie 

Po fatalnym występie w Gorzowie, gdzie Fricke zdobył tylko punkt, bardzo krytycznie jego postawę ocenił Rafał Dobrucki. Były menedżer Betard Sparty miał okazję współpracować z Australijczykiem w minionym sezonie.

ZOBACZ WIDEO Inżynier z F1 pracuje nad sprzęgłem dla Łaguty. Niedługo zacznie nad silnikiem

- Jego jazda mnie zastanawia. Ma wszystko, by osiągnąć sukces. Sprzęt z najwyższej półki, bo korzysta z silników Johnsa, który wraca na światowy poziom. Do tego posiada też sprzęt Kugelmana. W boksie może liczyć na pomoc swojego mentora, czyli Courtneya, a tyle się mówiło w zeszłym roku, że jego nieobecność źle wpływa na Fricke - analizuje były menedżer Betard Sparty.

Skoro sprzęt jest odpowiedni, to w czym może tkwić problem? Dobrucki jasno wskazuje na samego zawodnika. - On zrobił dwa kroki w tył względem startów w Rybniku. Ma olbrzymie możliwości i bardzo go cenię. Jednak jest bardzo uparty i niechętny na zmiany - dodaje trener.

Nierozwiązanym problemem Fricke w PGE Ekstralidze pozostają wyjścia spod taśmy. Australijczyk stara się walczyć na dystansie, ale ostatnimi czasy niewiele z tego wychodzi.

Czytaj także: Ciekawa propozycja dla Jasona Crumpa

- Ma wyraźny problem ze startem, a w PGE Ekstralidze to potęguje kolejne, bo ciężko się wyprzedza na dystansie. Można wyprzedzić jednego zawodnika, ale sytuacje, gdy w jednym biegu mija się dwóch, trzech rywali są rzadkością. W przypadku Fricke trudno mówić, aby to była wina sprzętu. Bo Liszka na takim samym sprzęcie Kugelmana pokazał w Gorzowie jak można jeździć - stwierdza Dobrucki.

Biorąc pod uwagę obecny skład Betard Sparty i możliwości taktyczne obecnego menedżera Dariusza Śledzia, jeśli Fricke nie wróci do formy prezentowanej w Rybniku, to wrocławianie ponownie obejdą się smakiem i finał PGE Ekstraligi obejrzą w telewizji.

Źródło artykułu: