To miał być wielki powrót Daniela Bewleya do polskiej ligi. Prezes Krzysztof Mrozek zapowiadał, że młodego Brytyjczyka zobaczymy w ubiegłą niedzielę w składzie PGG ROW-u Rybnik na pojedynek z Orłem Łódź. 20-latek był jedynie w zestawieniu awizowanym, w dniu meczowym zastąpił go Siergiej Łogaczow. To zrodziło szereg pytań.
Bewley w ubiegły weekend był w Rybniku. Pytany o to trener Piotr Żyto chciał na tym "zakończyć temat". Jedni twierdzili, że doszło do burzliwej dyskusji z Bewleyem. Inni, że Brytyjczyk po prostu przegrał walkę o skład z Łogaczowem, bo jego forma po kontuzji nadal nie jest optymalna. To miało się nie spodobać się zawodnikowi z Wysp.
Czytaj także: Piotr Żyto nie przejął się krytyką
Znaków zapytania przy zachowaniu Bewleya jest jednak więcej. Jeszcze w zeszłym roku Brytyjczyk był wielkim objawieniem Nice 1.LŻ, kolejną perełką znalezioną przez prezesa Mrozka. Nie dziwiło, że po zawodnika rękę wyciągały kluby z PGE Ekstraligi. Aż do koszmarnej kontuzji, która mogła przekreślić dalszą karierę Bewleya i uczynić z niego kalekę. Młody zawodnik miał bowiem doszczętnie połamaną kość udową.
ZOBACZ WIDEO Świetny Tai Woffinden. Zobacz skrót meczu Betard Sparta Wrocław - Stelmet Falubaz Zielona Góra
Wtedy rękę do niego wyciągnął Mrozek, który załatwił mu leczenie i rehabilitację w jednej z klinik na Śląsku. To przyspieszyło proces powrotu Bewleya na tor. Śmiało można stwierdzić, że gdyby nie prezes PGG ROW-u, to w tej chwili żużlowiec oglądałby mecze co najwyżej z poziomu kanapy.
Mrozek miał oczywiście interes w tym, by Bewley jak najszybciej wrócił na tor, bo potrzebował żużlowca w formie, aby Rekiny walczyły o PGE Ekstraligę. Talentem Brytyjczyk przewyższa przecież Siergieja Łogaczowa czy Nicka Morrisa, którzy znajdują się w szerokiej kadrze PGG ROW-u. W tej chwili nie wiadomo jednak, czy Brytyjczyk będzie miał okazję odpłacić się za otrzymaną pomoc.
Gdy PGG ROW rywalizował na otwarcie Nice 1. LŻ w Gnieźnie, Bewley był we Wrocławiu i pomagał przy sprzęcie Maxa Fricke'a w starciu ze Stelmet Falubazem Zielona Góra. Ktoś powie, że wybrał się do Polski z przyjacielem i nic w tym dziwnego. Tyle że ten sam Bewley potrafił w zeszłym roku przylecieć na mecze barażowe do Rybnika i wspierać kolegów z parku maszyn.
W ubiegły weekend, gdy dowiedział się, że nie jedzie przeciwko łódzkiemu Orłowi, też nie pozostał w Rybniku. Wybrał jak najszybszy lot powrotny na Wyspy. Gdy Rekiny odjeżdżały kolejne biegi, znajdował się na pokładzie samolotu. Jeszcze w niedzielny wieczór wrzucał do mediów społecznościowych zdjęcia i filmy z treningu na amatorskim torze w Wielkiej Brytanii. Gdyby nie było problemu na linii Bewley-klub, logicznym byłoby pozostanie w niedzielę w Rybniku i wspieranie kolegów z parku maszyn.
Najdziwniejsze w całej historii z Bewleyem jest łączenie go z Betard Spartą Wrocław. Brytyjczyk budził zainteresowanie klubu z Dolnego Śląska przed kontuzją, bo idealnie wpisywał się w jego politykę kadrową. Młody, ambitny, z perspektywami na świetnego żużlowca. Tyle że to było przed kontuzją. Pojawianie się u boku Fricke'a na kolejnych treningach i meczach we Wrocławiu powoduje, że plotki nie umilkną.
W obecnej sytuacji Betard Sparta nie potrzebuje jednak Bewleya. Na pozycji rezerwowego ma Gleba Czugunowa. W podstawowym składzie znajdują się Max Fricke czy Vaclav Milik, którzy mimo kiepskiej formy dają klubowi większe gwarancje, niż wracający po kontuzji Brytyjczyk. Transfer do Wrocławia byłby dla Bewleya strzałem w kolano.
Czytaj także: Żużlowcy PGG ROW-u nie spełnili woli prezesa
Tak naprawdę obecnie Bewley potrzebuje PGG ROW-u, a rybniczanie jego. Brytyjczyk po kontuzji musi startować jak najwięcej, a szansę ku temu ma właśnie w Nice 1. LŻ. Z kolei Rekiny, jeśli myślą o awansie do PGE Ekstraligi, nie mogą sobie pozwolić na kolejne straty kadrowe. Względem okresu zimowego klub i tak jest już na minusie po "odejściu" Grigorija Łaguty.
Dlatego fanom na Śląsku zostaje mieć nadzieję, że sprawy pomiędzy PGG ROW-em a Bewleyem zostaną załatwione jak najszybciej. Pierwszą okazją ku temu będzie mecz z Unią Tarnów, który zaplanowano na 28 kwietnia. Rywal nie jest z najwyższej półki. Sam w raz na przełamanie się dla powracającego do zdrowia żużlowca.