W minionym sezonie Tai Woffinden zdobył trzeci tytuł Indywidualnego Mistrza Świata w karierze. Brytyjczyk nie zamierza jednak na tym poprzestać. 28-latek ma motywację, by sięgać po kolejne sukcesy.
- Chcę być najlepszym żużlowcem wszech czasów. Dwóch zawodników w historii zdobyło po sześć tytułów. Dlatego ja muszę być lepszy od nich. Mam dopiero 28 lat. Jeśli pozostanę entuzjastycznie nastawiony do startów, czeka mnie kolejnych 15 lat w tym sporcie - zapowiedział brytyjski żużlowiec.
Zobacz też: Niesłabnąca motywacja Grega Hancocka
Woffinden słynie ze słabości do tatuaży. Jego ciało w większości pokryte jest różnymi grafikami. Na plecach żużlowca widnieje chociażby napis "ból jest słabością opuszczającą moje ciało". Jednak żaden z tatuaży nie odnosi się do jego sukcesów na torze.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia
- Brat mojej żony zajmuje się tatuażami. Jestem na takim etapie, że jak widzę jakąś wolną przestrzeń na moim cele, to muszę ją zapełnić jakimś malunkiem. Mam wolne miejsce na nadgarstku i już myślę, co tam umieścić. Jednak nie mogę tam napisać "trzykrotny mistrz świata", bo jak będę mieć siedem tytułów, to będzie nieaktualny. Dlatego poczekam z takim tatuażem na koniec kariery. Nie mam też żadnego na nogach. Zostało zatem sporo miejsca - dodał.
Brytyjski zawodnik odebrał w ostatnich dniach nagrodę Trophy Royal Automobile Club, a w trakcie ceremonii musiał opowiadać ze szczegółami czym jest żużel. Nie wszyscy mieli bowiem świadomość, że motocykle żużlowe przyspieszają równie szybko jak samochód Formuły 1.
- To ekscytujący sport, ale jest też klasyfikowany jako zaściankowy. Idziesz trybunami i widzisz głównie ludzi starszych, nie ma młodszych. Jednak to młodsze pokolenie właśnie jeździ na motocyklach. Dlaczego żużel jest nieatrakcyjny dla 20-latków? Bo go nie znają - stwierdził Woffinden.
Aktualny mistrz świata nie ściga się obecnie w ojczyźnie, większą uwagę zwraca na jazdę w barwach Betard Sparty Wrocław w polskiej PGE Ekstralidze. Chociaż zdarzają mu się sytuacje, że jest rozpoznawany na ulicy w Wielkiej Brytanii, to nie istnieje w świadomości przeciętnego kibica sportu. Widać to we wszelakich plebiscytach. Ostatnio nie zdobył nawet nominacji do nagrody BBC na "Sportową Osobowość Roku".
- Może gdy będę siedmiokrotnym mistrzem świata, gdy będę największym żużlowcem w historii, to zaczną mnie dostrzegać - ocenił.
Zobacz też: We Wrocławiu zawarczały motocykle
Woffinden jest nie tylko związany z Wielką Brytanią, ale też Australią. Tam spędził znaczną część swojego życia i chętnie wraca w te rejony w okresie zimowym.
- Australijczycy nazywają mnie swoim przyszywanym mistrzem świata, a kibice na Wyspach znów nazywają mnie brytyjskim mistrzem świata. Są też tacy, którzy w ojczyźnie nazywają mnie "australijskim idiotą" i mówią, że powinienem reprezentować barwy Australii, bo bardziej kocham ten kraj. Jednak koniec końców, moi rodzice są Brytyjczykami, urodziłem się tutaj i dlatego startuję dla tego kraju - podsumował Woffinden.