Kolejna dziwna zagrywka Nawrockiego wyszła na jaw. Wymyślił głupi powód i nie wpuścił Lamparta na tor w Rzeszowie

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Wiktor Lampart na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Wiktor Lampart na prowadzeniu

- Chciałem w zeszłym sezonie potrenować na torze w Rzeszowie, ale prezes Stali nie wyraził zgody. Do tej pory nie pamiętam nawet powodu takiej decyzji. W każdym razie chodziło o jakąś głupotę - tłumaczy zawiedziony Wiktor Lampart.

Lampart jest wychowankiem Stali Rzeszów. Jego odejście z macierzystego klubu do Speed Car Motoru Lublin zbiegło się wraz ze spadkiem Żurawi do 2. Ligi Żużlowej i przyjściem nowego właściciela Ireneusza Nawrockiego. Sezon 2019 będzie więc jego drugim w barwach beniaminka PGE Ekstraligi. Mimo to junior nadal pamięta o klubie, w którym rozpoczynał swoją karierę. Nie odciął się od lokalnego środowiska i nadal śledzi, co w rzeszowskiej trawie piszczy. Ponadto mieszka niedaleko stolicy Podkarpacia. Tutaj też chodzi do szkoły.

- Od siebie do Rzeszowa mam zaledwie piętnaście kilometrów, ale praktycznie codziennie jestem na miejscu. Budynek mojej szkoły jest usytuowany praktycznie na wprost stadionu Stali. Będąc na zajęciach często słyszałem jak ktoś kręci kółka. Nie ukrywam, że aż mnie nosiło. Sam chciałem wskoczyć na motocykl i się dołączyć - mówi Wiktor.

Młodemu zawodnikowi nie było to dane. Zakaz treningów na torze przy Hetmańskiej wydał 18-latkowi Ireneusz Nawrocki. Młody żużlowiec do tej pory nie za bardzo wie, dlaczego został potraktowany z buta. - Niestety prezes nie pozwolił nam brać udziału w treningach. Ubolewam nad tym, bo bardzo lubię rzeszowski obiekt a poza tym czuję się mocno związany z tym miejscem. Szczerze mówiąc nie pamiętam powodu, ale chyba był jakiś głupi - zaznacza.

Zobacz także: Cztery okrążenia z nietypowym Januszem, czyli jak Stachyra został legendą Stali

Ktoś powie, że do kolejnych, bezsensownych i wychodzących po czasie na jaw zagrywek Nawrockiego powinniśmy się już przyzwyczaić. Prawda, ale akurat to rozporządzenie było o tyle dziwne, że Stal i Motor nie występowały w tych samych ligach więc Wiktor nawet gdyby przekazywał kolegom z Lublina jakieś wskazówki, te do niczego by im się nie przydały. Wygląda na to, że Nawrocki zamierzał po prostu zagrać na nosie młodzieżowcowi, który miał czelność opuścić klub, gdy on go akurat obejmował.

Los jest jednak przewrotny. Lampart szykuje się do debiutu w PGE Ekstralidze, a Stal Nawrockiego nie otrzymała licencji na starty w Nice 1.LŻ. Wyświechtany slogan - karma wraca znów ma swoje odbicie w rzeczywistości. - Szkoda, że Rzeszów nie pojedzie w lidze. Życzę im jak najlepiej. Aby odbudowali się, znów wskoczyli na żużlową mapę, a potem pięli krok po kroku do góry - oznajmia z nadzieją. - W przyszłości nie wykluczam ponownego reprezentowania Stali. Żeby była jasność, na pewno nie na pierwszym i drugim froncie. Moje miejsce jest teraz w PGE Ekstralidze i chciałbym zagrzać tam jak najdłużej - kończy Wiktor Lampart.

Zobacz także: Awantura w Łodzi. Chodzi o prezes honorową Orła

ZOBACZ WIDEO Będzie zz-tka za Joannę Cedrych? Co z Tomaszem Dryłą?

Źródło artykułu: