[b]
PRZESZŁOŚĆ.[/b] Jacek Frątczak to człowiek-orkiestra, mający wiele pasji i talentów. Absolwent i następnie pracownik Politechniki Zielonogórskiej, od dwudziestu lat przedsiębiorca w branży budowlanej, specjalista od marketingu tworzący także wiele projektów na płaszczyźnie informatycznej. Speedwayem oczarowany od najmłodszych lat, niespełniony zawodnik (trenował za to sporty walki), kibic, a po czasie sponsor (m.in. Zbigniewa Sucheckiego), działacz i na końcu kierownik zielonogórskiego zespołu.
W Falubazie współpracował z Piotrem Żyto, Markiem Cieślakiem i Rafałem Dobruckim. Odszedł po sezonie 2015, w którym mocno przeżył tragiczny wypadek Darcy'ego Warda, ciężki uraz Jarosława Hampela i niesubordynację Aleksandra Łoktajewa, co skomplikowało walkę drużyny o pierwszą czwórkę, przysparzając menadżerowi wielu powodów do stresu. Po rezygnacji podreperował zdrowie (miał problemy laryngologiczne), zostając ekspertem telewizyjnym.
Zobacz także: Samozaparcie i tytaniczna praca. Toruń dumny z Wiesława Jagusia
SUKCESY. W pierwszym roku pełnienia funkcji kierownika Falubazu (2009) od razu zdobył złoto, co udało się powtórzyć w latach 2011 i 2013. Do tego doszło srebro w 2010 i czwarte pozycje w 2012 i 2014. W 2015 roku po odejściu Dobruckiego prowadził zespół wspólnie ze Sławomirem Dudkiem, zajmując piąte miejsce. W trakcie sezonu 2017 zastąpił w Toruniu Jacka Gajewskiego, mając za cel utrzymać Get Well w PGE Ekstralidze. To, choć po dużych bólach, udało mu się zrealizować. W minionym roku zajął z Aniołami piąte miejsce, mimo że zakusy były znacznie większe. Szczególnie po rewolucji kadrowej, której był głównym autorem. W pracy samodzielnego menadżera czeka więc na pierwszy udział w fazie play-off.
ZOBACZ WIDEO Show Krzysztofa Piątka! Kapitalne gole Polaka i zwycięstwo Milanu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
TAKTYKA I ROZGRYWANIE MECZU. Frątczak lubi zagłębiać się w taktyczne tajniki. Nie boi się podejmować ryzyka, szuka odpowiednich rozwiązań. Prowadząc Falubaz słynął z rozgrywania niekiedy prawdziwej partii szachów. Nie jest mu obce sprokurowanie sześciopunktowej straty, by móc od razu przeprowadzić rezerwę taktyczną. Tak np. udało się wygrać zielonogórzanom w sezonie 2014 w Lesznie (46:44). W kolejnym roku nieoficjalnie "pozbawił" kompletu 21 punktów Warda w meczu w Gorzowie, także po to, by móc po chwili uruchomić rezerwę.
Frątczakowi nie są obce inne sztuczki. By Ward mógł zdążyć na wspomniane derby, wpłacił kaucję, aby sprawdzono gaźnik Linusa Sundstroema. Start meczu opóźnił się i Australijczyk dotarł na czas na stadion. Będąc już menadżerem w Toruniu, zastosował podobny manewr z gaźnikiem Leona Madsena, choć to akurat zespołowi bardziej zaszkodziło, niż pomogło.
W Toruniu zdecydował się mocno postawić na zawodnika z pozycji numer osiem (Jacka Holdera), co nierzadko przynosiło oczekiwane skutki, ale też powodowało niesnaski z tymi, którzy byli odstawiania na boczny tor. Nie ustrzegł się innych błędów, jak chociażby uporczywe stawianie na Rune Holtę w parze z juniorami, co w efekcie szkodziło wynikom i atmosferze w parku maszyn. Samo sprowadzenie Norwega do Torunia kibice przyjęli zresztą z dużym chłodem, bo z macierzystym klubem pożegnał się Adrian Miedziński. Minionej jesieni z kolei rozeszły się drogi z innym wychowankiem, Pawłem Przedpełskim. Cierpliwość kibiców może być wystawiona na próbę, dlatego Frątczak wie, że przed nim i zespołem bardzo ważny rok.
PRZYGOTOWANIE TORU. Próbuje wdrażać własne pomysły, choć gdy obejmował drużynę z Torunia nie mógł całkowicie zrewolucjonizować przygotowania owalu na Motoarenie. Zaskoczył dopiero bardziej przyczepną nawierzchnią na potyczki z MRGARDEN GKM-em Grudziądz i ze Zdunek Wybrzeżem Gdańsk. W minionym sezonie tor sprzyjał miejscowym i poza kompromitującą przegraną z Fogo Unią Leszno (37:53), na twardym, równym i powtarzalnym torze Get Well górował nad przeciwnikami. Co warte uwagi, w rundzie rewanżowej czterokrotnie odrabiał straty z pierwszych spotkań. Z pewnością istotnym czynnikiem takiego, a nie innego obrotu spraw jest współpraca z toromistrzem Adamem Lipińskim, ojcem wieloletniego znakomitego opiekuna nawierzchni, Mariusza.
Zobacz także: Tai Woffinden długo był w cieniu
WSPÓŁPRACA Z MŁODZIEŻĄ. W Toruniu z początku przyszło mu pracować z Robertem Kościechą, ale nie jest tajemnicą, że przed nowym sezonem nie doszedł do porozumienia z początkującym trenerem i ten odszedł z klubu. Frątczak miał być gorącym orędownikiem dania szansy uczącemu się trenerskiego fachu Karolowi Ząbikowi i tak też się stało. Najbliższy sezon będzie drugim, w którym obaj będą sprawowali pieczę nad młodzieżowcami w Get Well. Bliżej najmłodszej grupy ma też być Jan Ząbik.
DODATKOWE ATUTY. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że jest to najbardziej medialny menadżer w Polsce. Nie peszy go błysk fleszy, lubi kamerę, kamera jego, chętnie udziela wywiadów, w których zawsze ma dużo do powiedzenia. Wszędzie go pełno, energicznie reaguje na to, co dzieje się w trakcie trwania spotkań, a to na niektórych z własnego obozu może działać mobilizująco. Przychodząc do Get Well zapowiadał, że spróbuje nie tylko tchnąć w zespół nowego ducha, ale w ogóle wpuścić trochę życia do parku maszyn. Atutem Frątczaka jest z pewnością fakt, że działając przez lata w Falubazie wiele przeżył, jak chociażby tragiczny wypadek Warda, czy lepsze i gorsze czasy z wynikami Myszki Miki. Na minus może działać fakt, że mimo doświadczenia nadal potrafi brać niektóre rzeczy zbyt dosłownie.