[b]
Doświadczenie i wiek:[/b]
Jeden z najbardziej utalentowanych i widowiskowo jeżdżących żużlowców dorastający pod skrzydłami Jasona Crumpa i Leigh Adamsa. Szybko doskoczył do ich poziomu i zapowiadało się, że dorówna osiągnięciami tym dwóm panom. Dwa pierwsze lata w Grand Prix 2010-2011 pokazały, że nie będzie mu łatwo, ale kilka razy pokazywał charakter i wygrał m.in. zawody w Cardiff i Göteborgu. Następny rok okazał się przełomowy, albowiem Chris Holder po ciężkim sezonie wywalczył złoty medal IMŚ, stając się wówczas najmłodszym zwycięzcą cyklu w historii. Wszyscy myśleli, że kariera nowej gwiazdy nabierze tempa. Kiedy bronił tytułu doznał poważnego urazu, przez który trafił nawet na wózek inwalidzki. Holder wstał i kontynował karierę, jednak z każdymi rozgrywkami była równia pochyła.
Zdaniem eksperta:
Jacek Frątczak (menedżer Get Well Toruń): Ten sezon nie był dla niego wymarzony, mimo że zaczął obiecująco (5. miejsce w Warszawie). Druga część była słabsza, na pewno jest rozczarowanie z jego strony. Problemy prywatne wpływały na jego sferę mentalną. W GP trzeba być w najwyższej formie, a głowa też ma znaczenie. Jeżeli tam są niedociągnięcia, to rzutuje to na dyspozycję zawodnika. Jednak każda porażka jest na wagę sukcesu. Mistrzem świata nie zostaje się przez przypadek, Chris ma ogromne możliwości, bagaż doświadczeń, dobre starty, a jeździecko jest znakomity. Ma potencjał, ale są obszary, nad którymi musi popracować.
Najlepsza runda:
Holder uwielbia duże stadiony, na nich jest najlepsza atmosfera, a zawodnicy tworzą show, które dostarcza niesamowitych wrażeń. Mało było w tym roku dobrych rund w wykonaniu Australijczyka. Na uwagę zasługuje start na PGE Narodowym, gdzie z dziesięcioma punktami zajął piąte miejsce. Były to miłego złe początki, a z każdym kolejnym turniejem było gorzej. W Krsko zdobył tyle samo oczek, ale to było za mało, aby utrzymać się w cyklu.
Najgorsza runda:
Jeszcze w 2016 roku Chris Holder był jedną z gwiazd finału Grand Prix Polski w Gorzowie Wielkopolskim. Był to jeden z najciekawszych wyścigów w tamtym czasie. W ostatnim sezonie na stadionie im. Edwarda Jancarza przeszedł samego siebie, kończąc rywalizację z zerowym dorobkiem. Na początku taka wpadka byłaby zrozumiała, jednak w sytuacji, kiedy Holder potrzebował punktów do klasyfikacji, jak wody na pustyni, zniweczył nadzieje na pozostanie w GP.
Kluczowy moment:
Na półmetku cyklu było wiadomo, że Holder będzie musiał dokonać przełomu, aby znaleźć się w czołowej ósemce na koniec roku. Do tego nie doszło, a było jeszcze gorzej. Starty w szwedzkiej Malilli i Gorzowie Wielkopolskim powinny zostać przemilczane. Pięć punktów na G&B Arena i zerowy dorobek na gorzowskim stadionie dopełniły swego i przesądziły o dwunastej lokacie w końcowych statystykach.
Czynniki mające wpływ na formę:
Zaryzykować można stwierdzenie, że na to, co stało się z Chrisem Holderem ma każdy czynnik. Australijczyk nie błyszczy już sprzętowo. W polskiej lidze jeździ dla tego samego klubu od wielu lat, co raczej nie mobilizuje go do lepszej jazdy. Poważna kontuzja sprzed kilku lat, sprawy prywatne, problemy paszportowe i ogólny brak organizacji nie sprzyjają odbudowie dawnej dyspozycji.
Sprzęt i team:
Monster Energy decydując się na sponsoring Taia Woffindena, Grega Hancocka i Chrisa Holdera wiedział co robi. Każdy z tych zawodników został mistrzem świata. Żaden na środki od sponsora nie mógł narzekać. Australijczyk w 2012 roku mając silniki od Petera Johnsa miał najlepszy sprzęt, który wyniósł go na szczyt. Koniec dominacji angielskiego tunera zrobił swoje, bo Holder nigdy tak wysoko już się nie wzniósł. Od kilku lat żużlowiec zwala winę na pracę silników. Zmiany tunerów też nie pomogły. 31-latek nie jest już priorytetem dla tuningujących.
Ulubione tory:
Cardiff to numer jeden u Chrisa Holdera. Principality Stadium było miejscem na gorsze i lepsze dni. To tam wygrał swój inauguracyjny turniej w karierze. W Walii stał na pierwszym stopniu podium, kiedy kończył rozgrywki ze złotem. Były i sezony, że Cardiff ratowało mu skórę, bo bez tego występu nie utrzymałby się w ósemce, albo nie miałby argumentów u BSI, żeby dostać dziką kartę.
Psychika:
Z tym w ostatnim czasie nie było za dobrze z Holderem. Sprawy prywatne, notoryczne problemy sprzętowe, wymuszony koniec kariery jego najlepszego przyjaciela z toru, Darcy Warda nie pomagały w skupianiu się na jeździe. Głowa jest bardzo ważnym elementem w sporcie. U Holdera zabrakło potrzebnej koncentracji i swobody w startach w Grand Prix.
Ocena redakcji:
Chris Holder swoją jazdą doprowadził wielu kibiców do frustracji. Nie da się utrzymać w stawce, jeśli kończy się cykl z raptem dwoma występami na poziomie dziesięciu punktów. Po 2017 roku nie chciano go oglądać w Grand Prix z taką formą. Ten sezon dobitnie pokazał, że Australijczyk ma poważny kryzys i nie ma na razie pomysłu jak go rozwiązać. Następnej szansy od BSI nie dostał i jest to słuszna decyzja. Z takim poziomem żużlowiec z Sydney nie nadaje się do GP.
Prognoza na przyszłość:
Skoro Chris Holder nie potrafi od kilku lat samodzielnie zapewnić sobie bytu w cyklu, to czy jest sens wracać do tego elitarnego grona? Na pewno nie z takimi problemami, podejściem i zaangażowaniem. Głęboka refleksja nad karierą jest mu potrzebna, być może nawet odważne i radykalne decyzje. Nie każdy zawodnik jest przygotowany na to, aby trzymać równą dyspozycję przez wiele lat, jak chociażby Greg Hancock. Bardziej należałoby się skłaniać, że Grand Prix to zakończony temat dla Chrisa Holdera. Jazda w lidze, a w mistrzostwach świata to dwie różne kwestie. Sezon bez GP będzie dla Australijczyka przydatny. Skupienie się na lidze polskiej, a może i powrót do angielskiej byłby wskazany, aby złapać świeżej energii do wytężonej pracy. Wtedy można by się zastanowić nad powrotem.
ZOBACZ WIDEO Tai Woffinden: Na PGE Narodowym najlepsza atmosfera i pełne trybuny
i torun ma PO