Wyskakiwał z beczki śmierci jak F16. Disco polo na otarcie łez (tak minął mi rok)

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Adrian Gała
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Adrian Gała

To był rok obfitujący w żużlowe wyjazdy, głównie na mecze Car Gwarant Startu Gniezno. Nie brakowało chwil z wspaniałymi emocjami, ale zdarzały się też rozczarowania. Jedna wyprawa zabolała tak mocno, że musiał pomóc Zenon Martyniuk.

[b]

KOMENTARZ
[/b]
Ten rok był dla mnie bardzo udany. Dotarłem na wiele stadionów. Najbardziej przypadły mi do gustu te w Chorzowie i Wrocławiu. Szkoda tylko, że zawody w "Kotle Czarownic" nie dostarczyły zbyt wielu emocji. Zupełnie inaczej było na Nowym Olimpijskim, gdzie byłem świadkiem arcyciekawego starcia Sparty z Włókniarzem. Atmosfera była przednia, a poziom adrenaliny na odpowiednim poziomie.

Sporo wrażeń zafundowali mi w tym roku żużlowcy Car Gwarant Startu Gniezno, za którymi przejechałem setki kilometrów. Na ligę z czerwono-czarnymi nie udało się dotrzeć jedynie do Lublina i Daugavpils. Doskonale pamiętam wyprawę na nowy stadion do Łodzi. Prezes Skrzydlewski skrzyczał wówczas naszą dziennikarską brygadę, sugerując, że nabrudzimy, schodząc z toru na trybuny... Przyjąłem to z uśmiechem na twarzy, choć pan Skrzydlewski raczej nie miał nastroju do żartów. Mimo wszystko, w Łodzi bardzo mi się podobało.

BOHATER: Adrian Gała 

W redakcji śmieją się, że mam słabość do Juricy Pavlica. A niech się śmieją. Fakty są takie, że przed sezonem napisałem, że Chorwat odpali. I odpalił, a malkontentom szczęki opadły. Przyznam bez bicia, że tak mocno nie wierzyłem w Adriana Gałę. Sądziłem, że będzie solidną drugą linią, ale na nic więcej nie liczyłem. Gała zaskoczył i to mocno. Chwilami przecierałem oczy ze zdumienia, kiedy bezpardonowo wchodził między rywali i wyskakiwał z beczki śmierci niczym F16. Wielki szacunek za wykonany progres. Technikę musi poprawić, ale to typ pracusia, więc nie mam żadnych obaw, że wciąż będzie się rozwijał we właściwym kierunku.

KONTROWERSJA: Oskar Bober na podwójnym gazie

Przez moment chciałem tutaj nawiązać do sytuacji Stali Rzeszów, ale to przecież nie kontrowersja, a skandal. Zdecydowałem się więc postawić na Bobera, który zaliczył alkoholową wpadkę podczas spotkania w Gnieźnie. Wywołała ona spore kontrowersje. Zawodnika nie dopuszczono do meczu i później zawieszono, ale gospodarze liczyli na coś więcej - walkower. Ostatecznie jednak spotkanie doszło do skutku, a jego końcowy wynik został podtrzymany.

AKCJA ROKU: uwaga, chorwacka torpeda wystrzeliła!

Tutaj już muszę skupić się na Pavlicu, który popisał się niesamowitą akcją podczas domowego starcia gnieźnian z rybniczanami (15 czerwca). W jednym z biegów nie najlepiej wyszedł ze startu, po czym pojechał bardzo szeroko, nabrał nieprawdopodobnej prędkości i z łatwością wyjechał na czoło stawki. Mądrze zachował się wtenczas Marcin Nowak, który przyciął do małej i dzięki temu też zdołał uporać się z rybniczanami. To było perfekcyjne rozegranie pierwszego łuku. Ręce kibiców Startu same składały się do braw, a powtórki z tej akcji były przez nich długo, długo udostępniane i oglądane.

CYTAT: "Kiedy żona pokazała mi wszystkie artykuły na ten temat, to miałem jeden problem - zatwardzenie"

Jak cytat roku, to musi być Mirosław Jabłoński. Żużlowiec słynie z charakterystycznego śmiechu i ciętego języka. Ci, którzy oglądają transmisje z PGE Ekstraligi, z pewnością zdążyli się już do tego przyzwyczaić. Mnie w pamięci utkwiła riposta Jabłońskiego na pytanie o problemy pozasportowe, o których mówiło się w kontekście młodszego z braci w trakcie tego sezonu. Doświadczony zawodnik zaprzeczył, oczywiście w swoim stylu. Wywiad, z którego wyciągnąłem powyższy fragment, możecie przeczytać tutaj. 
Liczba: 398 

Dokładnie tyle kilometrów musiałem pokonać wraz z moją ekipą, by dotrzeć na majowy mecz Startu Gniezno w Rybniku. Jechaliśmy w dobrych nastrojach - z nadziejami na ciekawe widowisko. Muszę przyznać, że położenie stadionu zrobiło na mnie duże wrażenie. Sam obiekt też prezentuje się nieźle. Tego samego nie mogę napisać nawiązując do tamtego spotkania, które było istnym blamażem w wykonaniu czerwono-czarnych. Jednostronny mecz nie mógł podobać się nikomu, kto oczekiwał emocji i równorzędnej walki. Na otarcie łez z uwagi na widowisko miernej klasy, w drodze powrotnej pozostało nam disco polo na czele z Zenkiem Martyniukiem. A jak już o wyprawie do Rybnika, to pamiętam, jak wracając zatrzymaliśmy się na posiłek, a razem z nami ekipa Startu. Pamiętam, jak przybity był m.in. Adrian Gała, a na czyjej twarzy królował uśmiech. Dla mnie to było dziwne, ale to już historia. Fajnie było pozwiedzać nowe stadiony.

ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba

Źródło artykułu: