Przed sezonem 2018 Erik Riss żałował, że działacze Stali Rzeszów stracili nim zainteresowanie przez jeden zawalony mecz. Chodziło o spotkanie z Motorem Lublin, kiedy to zamiast punktów zbierał litery (d,t,w). Na jego nieszczęście, gdy już znalazł się klub chętny na jego usługi, znów się nie popisał. Nie zdobył żadnych "oczek" w starciu z Lokomotivem Daugavpils, a kolejnej szansy już nie dostał. Co się zatem stało, że jego występ był taki słaby?
- Miałem straszne problemy sprzętowe tego feralnego dnia - mówi 23-letni zawodnik. - Cóż, takie rzeczy się w żużlu zdarzają. Nigdy nie możesz mieć stuprocentowej pewności, że twoje motocykle pojadą tak, jak trzeba. Niestety dotyczy to każdego i zawsze może się trafić taka sytuacja. To był wielki pech. Szkoda, że dotknęło mnie to w trakcie zawodów, a nie na treningu - dodaje.
Niemiec ma na sezon 2019 podpisany kontrakt z Cash Broker Stalą Gorzów. Wydaje się raczej bardzo ciężkim zadaniem, by wywalczyć tam miejsce w składzie, ale Erik się nie poddaje. To świadczy o tym, że jest ambitny. Wielu żużlowców z góry by zrezygnowało i szukało wypożyczenia do niższej ligi. - Zamierzam zostać w Gorzowie i tam rywalizować o skład. Zrobię wszystko, by to osiągnąć - deklaruje.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"