Forma Josha Grajczonka w minionym sezonie przez długi okres pozostawiała sporo do życzenia. Australijczyk przebudził się w samej końcówce, co pomogło Poole Pirates w uzyskaniu kolejnego tytułu mistrzowskiego w Premiership. Jak się okazało, kluczem do sukcesu były częste treningi Grajczonka w Łodzi.
- Trenowałem w Łodzi w każdy czwartek i piątek, zostawałem tam aż do niedzielnego meczu ligowego. I wtedy moja forma zaczęła iść w górę. Kiedy spędzasz na motocyklu trzy czy cztery dni z rzędu, to nie myślisz o niczym innym. Wsiadasz na niego i jedziesz. Gdy jednak przystępujesz do ścigania po dwóch tygodniach przerwy, to zaczynasz kombinować - powiedział Grajczonek w rozmowie z "Daily Echo".
Australijczyk z polską licencją podkreślił, że takie podejście pomogło mu też przed kluczowymi spotkaniami "Piratów". - Przed półfinałami mieliśmy dwa tygodnie przerwy i nagle dostałem telefon, czy nie chcę pojechać dla Swindon. Powiedziałem bez namysłu "tak". Potem doszły mi zawody indywidualne w Berwick. Nawet nie dbałem o to, że muszę w sobotę jechać ponad cztery godziny autem, choć mam zaplanowany występ w Poole w poniedziałek. Potrzebowałem tego występu. Kiedy masz za dużo wolnego, to zaczynasz myśleć. Musisz siedzieć na maszynie, wtedy są efekty - dodał.
W przyszłym roku Grajczonek w polskiej lidze będzie reprezentować barwy Stali Rzeszów. 28-latek, bazując na świeżych doświadczeniach, chce być jak najlepiej przygotowany do sezonu. Dlatego planuje szereg treningów i występów w ojczyźnie podczas przerwy międzysezonowej w Europie.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"
- Po powrocie do domu będę dużo więcej trenować. Oczywiście, w trakcie sezonu odjechałem sporo spotkań i byłem zmęczony. Był taki moment, że musiałem odpocząć. Teraz muszę iść za ciosem. Muszę spędzić nieco czasu na maszynie. Kiedy odpoczywasz od żużla przez trzy czy cztery miesiące, to tak jakbyś zaczynał wszystko od nowa. Dlatego chcę pojechać chociaż w kilku turniejach w Australii - wytłumaczył Grajczonek.
Mimo tych słów, Grajczonek nie zamierza walczyć o tytuł Indywidualnego Mistrza Australii. Jest to podyktowane faktem, że na finałowy turniej w Kurri Kurri musiałby odbyć podróż liczącą niemal 2000 km. W swojej okolicy żużlowiec ma jednak kilka innych obiektów, na których będzie regularnie trenować.